Rozdział 23

636 37 0
                                    

Kolejny tydzień minął, jak z bicza strzelił. Louis całkowicie poświęcił się opieką nad szczeniakiem. Odciął się też od wszystkiego, co działo się poza kliniką. A działo się wiele. Zwłaszcza w życiu Stylesów i Paynów oraz samej firmy.

Pogrzeb Gemmy był wielkim wydarzeniem towarzyskim. W końcu Desmond nie mógł przegapić takiej okazji, by nie pokazać światu, że nadal on i jego nazwisko coś znaczą.

Na samym pogrzebie było mnóstwo osób, których nikt nie znał. Na pewno Gemma ich nie znała. To nie miało znaczenia. Były to osoby, które zdaniem Desmonda znaczyły coś na salonach.

Ale były też takie osoby, których Desmond nie chciał widzieć na tej uroczystości. Mianowicie była to Norma i jej sześciomiesięczny brzuch. Oczywiście kobieta musiała zrobić skandal, pchając się na sam przód tam, gdzie były zarezerwowane miejsca dla rodziny i najbliższych. Anne nie wytrzymała i powiedziała jej do słuchu parę słów. Na koniec rzuciła mężowi papiery rozwodowe i wyszła.

No cóż, ten pogrzeb będzie najbardziej omawianym wydarzeniem w najbliższych tygodniach. Desmond zrobił z siebie totalnego idiotę. To, że był już skończony w towarzystwie, było niemal, że pewne. Zrobiło się niemałe zamieszanie.

Wtedy na ratunek wkroczył Mark Tomlinson, który doprowadził wszystkich do porządku i kazał wyjść tym, którzy nie zamierzali uszanować pamięci Gemmy i wspierać najbliższych. Jay w tym czasie pognała za matką Harrego i po paru minutach przyprowadziła z powrotem zapłakaną kobietę. Johannah do końca uroczystości stała obok Anne, pocieszając ją.

Tomlinsonowie zostali w Londynie do końca tygodnia. Jay, jak i Mark byli dużym wsparciem dla Harrego i Louisa w tym czasie. Wszyscy też stawili się na pogrzebie i stanęli z boku. Wiedzieli, że to był czas dla najbliższych dziewczyny. Wszystko nieco się odwróciło, gdy wybuchł skandal. Wtedy to oni stanęli na wysokości zadania. Zwłaszcza, że Harry zachowywał się bardziej jak zagubiony szczeniak.

Na pogrzebie pojawił się też inny nieproszony gość. Został na uboczu aż do czasu samego pochówku na cmentarzu. Jego obecność pierwszy zauważył Liam, który napiął się cały i zaczął ostrzegawczo warczeć. Obronnie objął też Zayna, który sam przestraszył się na widok byłego alfy.

- Tak przypuszczałem, że skądś znam to nazwisko. - zakpił, podchodząc już na cmentarzu do Harrego. Było już po wszystkim. Ludzie zaczynali powoli się rozchodzić.

- Czego tu szukasz Max? - zapytał Zayn i skulił się, gdy alfa spojrzał na niego złowrogo.

- No nie wiem? Pożegnać się z moją ex? Jaki los potrafi być przewrotny. Spotkałem dwie nic niewarte omegi w jednym miejscu.

Max nie musiał długo czekać na reakcję. Oberwał z prawego sierpowego. Ale nie od tego, od kogo się spodziewał. Nie był to ani Liam, ani Harry. Na nieszczęście byłego Zayna, te słowa usłyszał Desmond, który poprostu nie wytrzymał i wybuchł, rzucając się na alfę, który skrzywdził jego córkę.

Nie trzeba wspominać, że to skończyło się interwencją policji. Jeżeli była jakakolwiek szansa, że Desmond się z tego podniesie wizerunkowo, to właśnie runęła. Był skończony towarzysko.

Informacje z tego dnia docierały do Louisa, ale ten całkowicie się od tego odciął. Złożył obietnicę i Harremu i Gemmie. Właśnie na tym się skupił. Na Darcy, która okazała się omegą. Jej wszystkie badania wyszły dobrze. Była całkowicie zdrowa.

Po siedmiu dniach był już spakowany i czekał na kogoś, kto miał go odebrać. Miał już wypis.

Harry wpadł do sali spóźniony niemal godzinę.

- Wybacz kochanie. - powiedział, łapiąc oddech. - Nie mogłem wcześniej. W firmie był mały armagedon.

- Co tym razem? Chyba już się do tego przyzwyczaiłeś? W końcu nic nie pobije twojego ojca i Normy. - Louis nie miał tego za złe Harremu. Brunet powoli wracał do starego rytmu. Potrzebował jedynie trochę więcej czasu, by dojść do siebie po pogrzebie. Każdy przechodzi żałobę w inny sposób.

- Jeszcze raz przepraszam kochanie. - Harry podszedł do omegi i pocałował go w usta.

- Daj mi chwilę. Ubiorę małą i możemy wracać do domu. To, co to za armagedon tym razem? - zapytał, podchodząc do szczeniaka, by założyć mu ciepły kombinezon. Zeszłej nocy spadł pierwszy w tym sezonie śnieg.

- No właśnie mój ojciec. Złożył wypowiedzenie. Do tego Liam szaleje, bo Zayn od kilku dni źle się czuje.

- Co z udziałami? - zapytał szatyn, który w ostatnim czasie trochę się doszkolił. Poprostu głupio mu było siedzieć na spotkaniach zarządu i jedynie kiwać głową.

Louis wykorzystał fakt, że Niall nadal był w Londynie. Beta był według omegi najbardziej obeznaną osobą w sprawach finansów, zarządzania i sprzedaży. Do tego tłumaczył Louisowi wszystko w prosty, zrozumiały sposób. Bez tego całego bełkotu naukowo-prawnego.

- Poszły w otwarty rynek. Znaczna część odkupiłem ja i niejaki Louis Tomlinson. Resztę na szczęście zgarnęli pozostali udziałowcy.

- To tym się zajmowałeś od rana? - dopytał Louis.

- Dokładnie. Trochę uszczupliłem twoje i moje konto, ale dobijemy się po kwartale. - obiecał. Harry mimo wszystko nie obawiał się o swoje i jego rodziny oszczędności.

- Ufam ci. Ok, jesteśmy gotowi, prawda Darcy? - Louis zagruchał do szczeniaka.

- Zabiorę walizki, a potem wrócę po ciebie i małą.

Tak też zrobili. Harry po chwili wrócił po szczeniaka, który smacznie spał w nosidełku. Wspólnie wyszli z sali. Zanim opuścili klinikę, Louis jeszcze raz podziękował położnej, która bardzo mu pomogła. Tylko dzięki niej nie wpadł w histerię i nie załamał się całkowicie.

Harry delikatne zapiął fotelik na tylnym siedzeniu.

- Chcesz jeszcze sprawdzić? - zapytał omegę.

- Nie ma potrzeby. Na pewno dobrze to zrobiłeś. Możemy jechać? - zapytał szatyn, zapinając pasy.

- Oczywiście kochanie.

- Co zamierza twój ojciec? - zapytał szatyn.

- Nie wiem i nie interesuje mnie to. Wystarczy, że muszę teraz znaleźć kogoś na jego stanowisko. - Brunet nie chciał zdradzić, że już kogoś sobie upatrzył. Jeszcze nawet nie przeprowadzili negocjacji. Miał jednak nadzieję, że jego czarny koń się zgodzi.

- Może Liam? - zaproponował Louis.

- Nie. Liam ma zostać wice prezesem. W końcu jest moja prawa ręką i zastępcą. Mam to poruszyć na kolejnym zgromadzeniu. Ale nie wiem, czy w ogóle się zgodzi. Zayn mu się pochorował i teraz jest mniej produktywny, ale nie winie go za to.

- Liam musi wziąć się w garść. Nie może panikować przez kolejne osiem miesięcy.

- Czekaj. To Zayn jest w ciąży? - Harry spojrzał na męża z zaskoczeniem.

- Tak. Wie, od jakich trzech tygodni i czeka na to, aż Liam sam się połapie, ale kiepsko mu to wychodzi. - Louis zachichotał, przypominając sobie, jak Że opowiadał mu, jak próbował zasugerować swojej Alfie, że zostanie ojcem.

Skończyło się na tym, że Payne zabrał wszystkie młode koty do weterynarza i zafundował im kastrację, obawiając się kolejnych maluchów w domu w najbliższym czasie.

Louis opowiedział mężowi tę historię. Harry śmiał się razem z omegą, aż nie dotarli do domu.

Para ze szczeniakami została przywitana przez Dianę, która czekała na nich już z obiadem. Kobieta wyglądała na wymęczoną tygodniową wizytą Tomlinsonów. Ewidentnie po nocy śnił jej się ten cały bałagan, który po sobie zostawili.

- Ciociu, chyba przyda się cioci urlop. - przyznał Louis.

- Nie słońce. Pojadę na urlop, a potem nie poznam tego domu i zaharuje się na śmierć, próbując go doczyścić. Co to, to nie. A teraz pokażcie mi tę małą śliczność. - poprosiła, skupiając całą swoją uwagę na maluszku. Traktowała Stylesów jak własną rodzinę. Zwłaszcza Harrego, którego znała od urodzenia.

Omega and the CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz