Rozdział 12

747 38 0
                                    

Louis siedział na krześle pod ścianą. Sam zapach i miejsce, w którym się znajdował, sprawiały, że czuł się chory. Podciągnął nosem. Przez bite trzy godziny powstrzymywał łzy i grał silnego. Teraz mógł się rozkleić. Przetarł oczy rękawem. Jak on nie znosi szpitali. Jest w nich coś nieprzyjemnego.

Harry podszedł do omegi i przykucnął przy nim. Właśnie wrócił z rozmowy z lekarzem. Musiał też dopisać Louisa do osób, które będą mogły decydować w razie, gdyby coś się działo.

- Hej Lou, co się dzieje? - zapytał z troską w głosie.

- To takie niesprawiedliwe. Twoja siostra jest najmilszą osobą, jaką spotkałem. - Louis nie mógł się pogodzić z faktem, że dziewczyna, którą poznał kilka godzin wcześniej, niedługo odejdzie.
Gemma wydawała się tym aż tak nie przejmować. Zwłaszcza gdy w końcu poznała Louisa. 

Odetchnęła z ulgą, wiedząc, że jej dziecko będzie mieć prawdziwą, kochającą rodzinę. W końcu miłość biła od pary już od pierwszego spojrzenia. Cieszyła się, że Harry znalazł w końcu tę drugą połówkę. Louis zdawał się do niego idealnie pasować.

Do tego polubiła Louisa. Był najzabawniejszą osobą, jaką poznała. Rozweselał ją i sprawiał, że choć na moment zapominała o wszystkich tych strasznych rzeczach, które ją spotkały.

- Mówiłem ci, że to nie jest odpowiednie miejsce dla tak delikatnej omegi. - przyznał, przeczesując palcami karmelowe kosmyki. Był dumny z omegi, że zniósł to tak dobrze.

- Nie zmienię zdania. Chcę tu przyjeżdżać właśnie dla tego. Chcę z nią spędzić więcej czasu. Poza tym już mi się nudzi w firmie. Jak będę tam dłużej przyjeżdżać, to kogoś zabiję. I albo to będzie twój ojciec, albo jego cizia. - fuknął.

- Nie kuś, nie kuś... - Harry miał zawsze ubaw z małej wojny między dwiema omegami. Wiedział też, że Louis się powstrzymuje przy dziewczynie, bo ta jest w ciąży. Co nie znaczy, że nie szczędził ej małych uszczypliwości.

Desmond od kilku dni robi wszystko, by nakłonić blondynę do zniknięcia. I najlepiej tak na dobre. Ta jednak uparcie zapowiedziała, że będzie pracować tak długo, jak to możliwe. Oczywiście robiła tym na złość Stylesowi.

Ponoć liczyła, że starszy alfa rozwiedzie się z żoną i będzie z nią. Trochę się przeliczyła. Desmond nie zamierzał bawić się ponownie w dom. Do tego rozwód to byłby skandal, na który nie mógł sobie pozwolić.

- Nie myśl jednak, że nie będę przychodzić co jakiś czas. Jeszcze zapomną o mnie i co wtedy? - zapytał retorycznie.

- Kochanie, ciebie nie da się zapomnieć. - Harry wstał na równe nogi i pomógł Louisowi wstać.

- Mam dla ciebie niespodziankę, wiesz? - powiedział zielonooki, gdy byli już na parkingu przed prywatną kliniką.

- Jaką? - zapytał Louis.

- Przekonasz się na miejscu.

- Uuu... Harry Styles zabiera mnie na randkę? - zaśmiał się niebieskooki.

- Nazywaj to, jak chcesz. - wsiadło do samochodu, a Harry sięgnął na tylne siedzenie i podał omedze laptop. Chłopak nie bardzo wiedział, o co chodzi.

- Nie przeciągajmy tego dłużej. Coś mi obiecałeś. - zaznaczył zielonooki. - Loguj się na konto.
Omega westchnęła pokonana. Od kilku dni jakoś udawało mu się uniknąć tego.

- Nie znam hasła. - To wcale nie było kłamstwo. Kto normalny pamięta takie rzeczy.

- Ale ja znam. - No tak Harry pamięta takie rzeczy.

Omega and the CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz