11. Słodka, niewinna Davis

829 43 16
                                    

Poniedziałek mijał dość wolno. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że był to jeden z lepszych dni. Był okropny. Cholernie mi się chciało spać, a na dodatek nie miałam humoru. Nie było to spowodowane wczorajszymi wydarzeniami. Chociaż może trochę odbiły piętno.

Z rana obudziłam się wraz z dzwonkiem i dość szybko się ogarnęłam. Niestety tuż przed wyjściem dostałam "cudowną" wiadomość od Nicole. Poinformowała mnie, że nie będzie jej w szkole, co za tym idzie, muszę również sama pojechać do szkoły. Grunt, że napisała. Nie mam prawa jazdy, a na autobus już nie zdążyłam. Musiałam zadzwonić po taksówkę, czym pozbyłam się niezłej sumki z mojego konta. Plus jest taki, że przynajmniej zaoszczędziłam, kiedy przez dwa dni nie musiałam robić zakupów, bo wszystko miałam u Reeda. Dziś z rana żywiłam się resztkami zapasów, jakie zostawili rodzice przed wyjazdem. Jak dobrze, że dziś wracają... Jestem pewna, że zgarnę niezłą reprymendę za pustki, które świecą w lodowce. Mamo, przepraszam. Ja nie miałam kiedy.

Myślałam, że to koniec przygód na dziś, ale oczywiście nie. Kiedy już znalazłam się pod szkołą, na sam start zostałam zaatakowana przez Jamesa w garniturze oraz z białymi różami. Kurwa rozumiecie? Idiocie zachciało się bawić w romantyka. Chłopak nie umie znieść odrzucenia i cały czas kombinuje jakby tu to naprawić. Nie, że coś, ale nie ma tu czego naprawiać. Trochę za późno. Co gorsze nawet nie pofatygował się kupić mi moich ulubionych kwiatów. Gipsówki oraz lilie. Dobra, te drugie trochę dają vibe pogrzebu, ale są urocze lecz nie bardziej od kolorowych gipsówek.

Nasz kochany Ruiz wpadł, według niego, na genialny pomysł, by zrobić przed szkołą widowisko. Jebane widowisko! Stwierdził, że wyznanie mi swoich uczuć i przeproszenie będzie romantyczne. Nie wspomnę już o tym, że chociaż patrzył się na mnie, to skierowane słowa nie miałam usłyszeć tylko i wyłącznie ja. Patrząc na niego, mogłam wywnioskować, że czuł się niczym gwiazda na scenie i podobała mu się ilość obserwujących go uczniów. Rosnąca popularność i te sprawy, wiecie, o co chodzi. Muszę go zmartwić, bo mi się to nie podoba. I tak już pewnie jest zadowolony z tego, że zaczęto o nim kolejny raz mówić. Plotka, kogo zaliczył, rozniosła się, tego samego wieczoru z tego, co się dowiedziałam. Nie byłam zdziwiona tym faktem. Nie rozkręciła bym afery. On o tym bardzo dobrze wiedział. Wyliczył to sobie, że nie zostanie odrzucony, bo się bym bała. Troszkę się zdziwił, gdyż po prostu ominęłam go i zostawiłam bez jakiegokolwiek słowa. Ups... sorki. Nie odpuścił oczywiście tak łatwo, bo czemuż to miałby. Dosłownie na każdej przerwie starał się mnie zaczepić, ale kazałam mu spierdalać. Czemu on nie rozumie, że nie znaczy nie.

Siedziałam właśnie na lekcji biologii zamyślona, kiedy do moich uszu wydarł się dźwięk dzwonka na przerwę obiadową. Nie marnując więcej czasu, spakowałam się i opuściłam klasę. Mieliśmy dość sporo czasu, by iść na stołówkę i zjeść coś ciepłego przed rozpoczęciem kolejnej lekcji. Szczerze to nie często jadłam coś stamtąd, ponieważ jedzenie było obrzydliwe. Albo zabierałam swoje jedzenie, albo po prostu nic nie jadłam i siedziałam przy stoliku, rozmawiając ze znajomymi, których w sumie nie mam. Nie tylko ja miałam takie nastawienie do produktów sprzedawanych w szkole. W zasadzie większość uczniów tak robiło i wykorzystywało ten czas na rozprostowanie kości, pouczenie się lub poplotkowanie ze swoimi przyjaciółmi. To ostatnie najczęściej. W dzisiejszym dniu skusiłam się jednak na naleśniki z Nutellą i truskawkami. Nie było to jakieś super jakości, ale jednak rzadko można było je znaleźć, więc nie czekając dłużej, od razu rzuciłam się na nie, jak w zasadzie większość osób. Ogólnie to aż tak nie przepadałam za słodyczami i starałam się je ograniczać, ale wyjątki się zdarzają. Zawsze po zjedzeniu ich miałam wyrzuty sumienia. Jadłam je w momencie, kiedy miałam na to ochotę, czyli bardzo rzadko. Nutella była kupowana do mojego domu, lecz to nie ja stałam za znikaniem jej. Za to uwielbiam świeże owoce. Mrożone były obrzydliwe, bo traciły wtedy swój prawdziwy smak. Zawsze marzyły mi się rosnące truskawki, poziomki i borówki w naszym ogródku. Niestety nigdy nie mogłam znaleźć na to czasu i przegapiałam moment na wysiewanie. Jeszcze kiedyś spełnię swoje skryte pragnienie.

Time Of Dark Truth [#1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz