24. Hades

563 28 14
                                    

Obudziłam się, nie pamiętając, co się wczoraj stało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju, ale jak ja się tu znalazłam? Aż tyle wypiłam? Przecież to niemożliwe, bo nie tknęłam wódki, a jedynie jedno piwo. Wszystko zaczęło do mnie wracać. Wyścig Finna, bójka, krew. Szybkim ruchem wstałam i już po chwili tego pożałowałam. Ogromny ból przechodzący przez cały brzuch uraczył mnie swoim istnieniem. Delikatnie przejechałam palcami po plastrze i lekko zasyczałam.

-Jak się czujesz?- szybko spojrzałam w stronę fotelu, na którym siedział chłopak. Nie zauważyłam go prędzej.

-Dobrze chyba.- Przyglądałam się Aidenowi. Co on tutaj robił? Był dość zaspany, jakby również dopiero się obudził.- Siedziałeś tutaj całą noc?

-Sprawdzałem, czy wszystko jest z tobą okej. Jak zjesz śniadanie, zmienię ci opatrunek.- Mówiąc to, wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi.

-To ty mnie opatrzyłeś?- Nic nie powiedział, a jedynie kiwnął głową.- Dziękuję...

-Nie przemęczaj się, ale też nie siedź z dupą w jednym miejscu.

Nagle w pokoju zostałam tylko i wyłącznie ze zdezorientowaniem wymalowanym na mojej twarzy. Liana nie miał innego wyjścia niż ci pomóc. Wybłagano go, to mnie opatrzył. Nie musiał przecież przesiedzieć ze mną tutaj całą noc. Kurwa, czemu on to zrobił?

Nagle do mojego pokoju wpadła osoba, która od razu rzuciła się na mnie.

-Kurwa ty żyjesz!- Jęknęłam z bólu i spojrzałam się na Iana, który z przerażeniem odsunął się ode mnie. Sorki zapomniałem.

-Nic się nie stało.

-Głodna? Czekaj tu!- Nagle wybiegł z pokoju, pozwalając się mi wygodnie położyć na łóżku. Gdy spojrzałam się na chłopaka wchodzącego do pokoju z drewnianą tacą, na której był stos małych placuszków i do tego wiele konfitur, zamarłam.- Zrobiłem ci racuchy z jabłkami. Mam nadzieję, że lubisz.

-Nie trzeba było, naprawdę.

-Nie możesz się ruszać, to będę ci pomagać, jak tylko mogę.

-Ian, ona musi też chodzić, a nie tylko siedzieć w jednym miejscu.- W drzwiach stanął Aiden, trzymając w ręku butelkę wody, którą odłożył na szafce koło mojego łóżka.

-Za takie wzorowe zachowanie należy się nagroda w postaci pomocnika, co nie?- wypowiedział ten drugi.

-Za głupotę, a nie bohaterstwo.- Burknął pod nosem w taki sposób, że oboje usłyszeliśmy to.

-Przyniosę ci herbatkę jeszcze. Poczekaj tu i się nigdzie nie ruszaj.- Wybiegł z pokoju brunet.

Gdzie ja mam niby iść, jak ledwo się podnoszę.

W pokoju nastała cisza i gdyby nie odgłosy w kuchni zapewne słyszałabym tylko głuchy pisk w uszach. Ciemnowłosy stał koło mojego łóżka, przyglądając mi się uważnie, kiedy ja widelcem zaczęłam dłubać w plackach.

- Nie patrz się tak na mnie, bo dziurę we mnie wypalisz zaraz.

-Po co to zrobiłaś?- Na początku nie wiedziałam, o co chłopakowi chodzi, ale po chwili zrozumiałam, że nawiązuje do wczorajszego dnia.

-Stanęłam w obronie kolegi. To... był odruch. Skurwysyn jak taka pizda wyciągnął ten nóż.

- On zawsze stara się zranić porządnie przeciwnika.

-W takim razie cieszę się, że to ja zostałam ranna, a nie ktoś z moich znajomych.

Chłopak przyglądał się mi, jakby pierwszy raz widział dziewczynę w swoim życiu. Po chwili jego kąciki ust powędrowały do góry.

Time Of Dark Truth [#1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz