ROZDZIAŁ 1 - Panna z wielkiego domu. Pov: Charlie

313 7 1
                                    

I kolejne łzy i kolejny ból. Kolejny krzyk i dźwięk tłuczonego szkła. Siedziałem w pokoju i tylko zza ściany słuchałem obelg na mój temat.

- gówniarz – warknął ojciec i kolejna łza spłynęła po moim policzku. Odchyliłem głowę tak, żeby oprzeć ją o ścianę i wziąłem głęboki oddech. Zabolało. Kolejny trzask butelki.

- kurwa – usłyszałem zza ściany. Położyłem się na łóżku, jeśli można tak nazwać delikatnie pożółkły materac leżący na podłodze. I tak patrzyłem w sufit. Obraz rozmazywał mi się przez załzawione oczy. I tak patrząc nieobecnym wzrokiem nieświadomie zacząłem wbijać sobie paznokcie we własne dłonie. W końcu odpłynąłem z myślą że fajnie by było się nie obudzić.

***

Szybko tylko wziąłem telefon do ręki i wybiegłem z domu. Ojca nie było, chyba znowu wyszedł z mieszkania w nocy, ale raczej mało mnie to obchodziło. Po raz kolejny spóźnię się na wykłady. Żeby tylko nie przeszkadzać, wbiegając na sale usiadłem na samym tyle, opierając się odetchnąłem głęboko i przymknąłem oczy. Po raz kolejny się spóźniłem. Zaraz egzaminy, a ja gówno umiem.

- musicie zamiast skupiać się na rzeczywistym wymiarze materialnym miłości, skupić się na pierwiastku duchowym – dotarł do mnie donośny głos wykładowcy. Filozofia polskiego romantyzmu. Gdybym ja kurwa wiedział jeszcze co to jest miłość.

Usłyszałem szybkie kroki i otworzyłem oczy. To Emily, na początku myślałem ze idzie w moja stronę, ale co, tak dobra, najlepsza na roku studentka chciała by od typa który możliwe ze nawet nie skończy tej uczelni? Ale nie, kierowała się do drzwi. Przez ułamek sekundy mignęła mi jej twarz. Ona była... zapłakana. Byłem dość zdziwiony, ale nie wnikam, może tez ma jakieś problemy w domu? Chociaż raczej nie sądzę. Przecież jest bogata. ale raczej niewiele mnie to obchodzi, w końcu nigdy nawet nie rozmawialiśmy, dla mnie to obca dziewczyna. Profesor tylko na chwile przerwał wykład zdezorientowany, ale potrwało to kilka sekund nim powrócił do pieprzenia o tym jaka to miłość jest piękna.

***

Kiedy tylko profesor zakończył wykład chciałem jak najszybciej ulotnić się z Sali, kiedy jednak on wywołał moje imię.

- panie Charlie? Mógłbym z panem porozmawiać? – zapytał, chociaż ja wiedziałem ze raczej nie mam wyboru i niestety, ale aż za dobrze wiedziałem o czym chce porozmawiać. Ostatecznie odwróciłem się i z końca Sali podszedłem do biurka wykładowcy. Leżało na nim mnóstwo papierów, kilka jak nie kilkanaście długopisów, okulary, kubek po kawie, jakaś zabłąkana paczka papierosów i tabliczka z jego imieniem i nazwiskiem.

- Jest pan na tyle inteligentny, że pozwolę sobie na przypuszczenie że domyśla się pan dlaczego chciałem z panem odbyć prywatną rozmowę. – jego sposób mówienia zawsze był taki dostojny, elegancki i poważny jakby ktoś pytał.

- tak, wiem dlaczego pan chciał ze mną porozmawiać. – odparłem beznamiętnie patrząc z podłogę. Oczywiście ze wiem że pewnie nie zdam egzaminów, moja wiedza jest praktycznie zerowa a obecności na wykładach nikłe. Ilość spóźnień woła o pomstę do nieba.

- dobrze więc, skoro jest pan świadomy tego że zaraz egzaminy których zdanie, patrząc na pańską wiedzę, może nawet graniczyć z cudem, to dlaczego pan nic z tym nie robi, w takim razie? – spytał, świdrując mnie tym swoim lodowatym spojrzeniem. Wiedziałem że na mnie patrzy, nawet kiedy ja nie patrzyłem na niego. czułem to spojrzenie na sobie.

- nie wiem. – odpowiedziałem, nadal nie podnosząc wzroku. po prostu jestem świadomy swojej porażki i już nie mam siły cokolwiek z nią robić? Ale przecież mu tego nie powiem bo dopiero się zacznie wykład o wiarze w siebie i jak to nie można się poddawać. Sorry ale ja się na to nie pisze. Wykładowca jeszcze moment na mnie patrzył po czym powiedział:

- może pan iść, chyba że chce pan poruszyć ze mną jeszcze jakiś temat, lub zadać jakieś pytanie. – wstał i zaczął przeglądać pokaźnie stosy papierów na swoim biurku.

- dziękuję – mruknąłem i wyszedłem z Sali. Nawet nie wiem za co podziękowałem. Za to ze jeszcze dobitniej uświadomiłem sobie ze jestem gównem? Super. I tak w zamyśleniu stwierdziłem ze jednak nie wyjdę głównym wyjściem gdzie pewnie zobaczę grupki znajomych, rozmawiających ze sobą i śmiejących się, zakochane pary obściskujące się na ławkach czy po prostu osoby siedzące na ławce z książką i termosem z herbatom lub papierowym kubkiem z kawom. O nie. Nie pozwolę sobie na to ukłucie bólu w sercu patrząc na tych wszystkich szczęśliwych ludzi. Pokierowałem się do tylnego wejścia decydując przez chwile się przy nim zatrzymać z papierosem i własnymi dość pesymistycznymi myślami. Zdziwiłem się więc kiedy przy bardzo rzadko używanym wyjściu z budynku uniwersytetu zobaczyłem wiecznie uśmiechniętą i szczęśliwą, perfekcyjnie uczącą się, zdającą wszystkie egzaminy na najwyższe wyniki i zawsze punktualną siedzącą w pierwszym rzędzie pannę z bogatego domu. Emily która teraz była cala zapłakana z bólem wypisanym na twarzy.


_______________________________________________________

To moja pierwsza książka, mam nadzieję że spodoba wam się historia Emily i Charliego, której dałam cząstkę swojego serduszka.

Od razu powiem, że piszę tylko dla przyjemności, więc przed pisaniem książki nie był robiony dokładny reasarch, możliwe są błędy w informacjach. 

Jeśli macie jakieś uwagi, piszcie, wezmę je sobie do serca i postaram poprawić.

Tylko nie hejtujcie, bo jak już wyżej mówiłam, ta historia jest dla mnie ważna.

I mam nadzieję że przeżyjecie ją razem z bohaterami💗💗💗

Shout and WhisperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz