Kurwa.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Kurwa! – wrzasnąłem tak głośno, że chyba trzy bloki dalej odbijało się echo mojego głosu.
A kolejny dźwięk którego echo mogło odbijać się już na drugim końcu świata, był szloch.
Płakałem.
Krzyczałem.
Znów po moich nadgarstkach pociekła krew.
Bo miałem dość.
Tego, że pomimo wszystko ją w ogóle kochałem.
Że nie umiałem zapomnieć.
Że mi zależało.
Tego trzeciego nienawidziłem najbardziej. Bo jej nie zależało wcale.
Wyszła bez słowa ignorując moje tłumaczenia, jeśli można to było w ogóle tak nazwać. Jąkałem się mówiąc cokolwiek, żeby tylko nie wzięła mnie za jakiegoś popaprańca podbijającego do randomowej napotkanej laski.
Ale Emily nie była jakąś randomową laską. Była kimś kto pokazał mi czym jest zaufanie i wsparcie.
I to właśnie tego, brakowało mi teraz najbardziej.
***
Minął miesiąc. Minął miesiąc od naszego spotkania, przerażonych spojrzeń, ,,kocham cię" i pocałunku. Minął miesiąc, a ja czułem jakby to było wczoraj, lub godzinę temu. Żyłem tylko i wyłącznie tym wspomnieniem, nie przejmowałem się tym co dzieje się teraz, wokół mnie. W głowie w kółko przetwarzałem tamto popołudnie, doszukując się jakiegokolwiek znaku. Czegoś, co mogłem przeoczyć podczas naszego spotkania. Gdybym tylko coś sobie przypomniał, byłbym gotowy w jedną sekundę być już w drodze do jej domu. Ale na próżno doszukiwałem się drugiego dna w każdym jej najmniejszym geście, spojrzeniu.
Nie umiałem się od tak pogodzić z tym że odeszła, możliwe że już bezpowrotnie.
Bo ona mnie nie kochała.
- Charlie... - powiedział ze zmartwieniem Xander, opatrując moje nadgarstki. Syknąłem, czując pieczenie przy ranach.
Siedziałem zapłakany, opierając się o ścianę. Xander kucając nade mną z apteczką dezynfekował rany, które sam sobie zadałem. Od tamtego pocałunku jest to już niemal rutyną. Xan przychodzi codziennie wieczorami. Gotuje posiłki, opatruje rany, wyciera łzy.
Wiedziałem że nie mogę go tak męczyć. Codziennie po jego wyjściu mam wyrzuty sumienia, że musi się mną opiekować jak pięcioletnim dzieckiem.
- Ja... wiem, Xander. wiem. – odpowiedziałem. Sam nie wiedziałem, co wiedziałem. Ale wiedziałem.
- Nie, nie wiesz. – jednak nie wiedziałem.
- Martwię się. Nawet nie wiesz jak bardzo. Od dwóch miesięcy nic nie jesz, leżysz w łóżku, a praktycznie wszystkie twoje bluzy są poplamione krwią. Kurwa, codziennie przychodzę tu i biorę wdech przed wejściem do mieszkania, bo boję się, że zastanę cię martwego. Marzę o tym, żeby kiedyś tu przyjść i usłyszeć od ciebie, że jest dobrze. Że ten jeden raz nie chcesz się zajebać, coś zjadłeś, nie wymiotowałeś i przeżyłeś ten jeden kurwa dzień bez widoku krwi. Czekam na to od jebanych dwóch miesięcy. – podniosłem na niego wzrok, kiedy chłopak nagle wstał. Jego oczy wyrażały tylko troskę, ból i strach.
- Kiedy ty się boisz jutra, ja też. Bo nie wiem czy jutro też cię jeszcze zobaczę. Żywego. – dodał Xander i na powrót ukucnął.
- Xander, ja przepraszam... - jęknąłem tylko, czując jak łzy zapełniają moje oczy.
- Nie przepraszaj. – odpowiedział.
- To co w takim razie mam zrobić?
- Nie zabijaj się. – powiedział tylko i przytulił mnie.
Tak oto Alexander Davies przytulił mnie, dwudziestego drugiego lutego, dwa tysiące dwudziestego drugiego roku, o godzinie dwudziestej trzeciej czterdzieści dwa, siedząc na zimnej podłodze w korytarzu mojego mieszkania.
A mi, jak na pstryknięcie palcami przypomniało się dzieciństwo, kiedy takie uściski były między nami czymś zupełnie naturalnym, niczym oddychanie.
I dopóki Xander, przytulając mnie dawał mi uczucie bycia w bezpiecznej bańce w której nie istnieje ból, chciałem by ta chwili trwała całą wieczność.
Nie chciałem by opuszczało mnie to błogie uczucie bezpieczeństwa i spokoju, zapewnianego mi przez Alexa. Kurwa, jak ja go kochałem. Dawał mi tyle wsparcia, a jedyne czego wymagał w zamian za opiekę nade mną to to, żeby nie musiał oglądać moich zwłok.
Tamtej nocy złożyłem sobie przysięgę, że choćby nie wiadomo jak było źle, będę walczył.
Dla niego.
_______________________________
Finał książki: 25.03.2024
CZYTASZ
Shout and Whisper
Romance,,Dla wszystkich którzy ślepo biegną za perfekcją. Zwolnijcie, bo się zmęczycie i nie będziecie mieli siły biec za czymś co jest osiągalne i jeszcze piękniejsze.❤" kiedy nie masz siły krzyczeć, zacznij szeptać a świat wreszcie cię usłyszy. Oddaj się...