Poczułem światło pod swoimi powiekami. Myślałem że już umarłem, a ta myśl napawała mnie wręcz chorą radością.
Ale nie. Nie umarłem.
Po chwili poczułem nacisk na klatkę piersiową i słyszałem czyjś szloch.
Wziąłem pierwszy większy oddech, ale to nie był dobry pomysł, bo natychmiast rozszerzyłem oczy i zacząłem kasłać wodą.
Kiedy już się uspokoiłem, nieprzytomnie rozejrzałem się po miejscu w którym się znajdowałem.
Nie było to żadne pomieszczenie, a... polana.
Ale to nie było najdziwniejsze.
Nade mną siedziała płacząca... Emily.
Ta dziewczyna o brązowych oczach uratowała mi życie, którego notabene już nie chciałem.
Położyłem się z powrotem na trawie, po chwili jednak parsknąłem śmiechem i sam się tego po sobie nie spodziewając, zerwałem się i przytuliłem Emily.
I było to tak cholernie kojące, że nie chciałem się od niej odrywać.
Pod wpływem jej dotyku, chaos jaki miałem w głowie, niespodziewanie ucichł. Liczyła się teraz tylko płacząca brunetka, którą trzymałem w ramionach i wcale nie chciałem puścić.
Jednak ta chwila, nie mogła trwać wiecznie i po jakimś czasie zaczęliśmy się od siebie odsuwać. W końcu Emily, usiadła przede mną i popatrzyła mi głęboko w oczy, kiedy w tych jej zagościł taki smutek, że aż poczułem wyrzuty sumienia.
To przez ciebie jest teraz po prostu smutna.
Jak zwykle wszystkich zawiodłeś.
Usłyszałem w głowie.
- Dlaczego? – szepnęła brunetka. Popatrzyłem na nią.
Dlaczego
Dlaczego
Dlaczego...
Dlatego, że jestem pierdolonym śmieciem.
Odpowiedziałem sobie. Jednak jej, nie mogłem tego powiedzieć.
- Och, Charlie... - wyszeptała Emily, i spuściła wzrok na ziemię.
Widzisz? Nie może na ciebie patrzeć śmieciu.
Powiedział głos w mojej głowie, ale nie musiał. Ja wiedziałem, że to prawda.
Ale wiedziałem też, że muszę jej coś powiedzieć.
Uratowała mi życie, zasłużyła na jakiekolwiek wyjaśnienia.
I powiedziałem jej wszystko.
O ojcu, o matce (chociaż o niej wiedziałem bardzo niewiele), o mnie, moim życiu.
A ona słuchała. Cierpliwie wpatrywała się we mnie, ani razu mi nie przerywając.
Zaczynało już się ściemniać, ale ona dalej słuchała.
Z jej twarzy nie dało się niczego wyczytać.
Irytowałem ją? Współczuła mi, czy miała dość? Słuchała w ogóle, czy myślała o czymś zupełnie innym?
Tego nie mogłem się dowiedzieć.
Myślałem że jestem w najgorszym dołku. Bo tak było.
Ale w pewnym momencie zobaczyłem Emily, stojącą na krawędzi przepaści, u której dołu się znajdowałem, która wyciągała do mnie rękę. Chciałem ją złapać, żeby mnie wyciągnęła, ale wiedziałem, że jak ja za mocno pociągnę, ona spadnie do mnie.
I tego bałem się najbardziej.
Że ją zniszczę.
____________________________
krótki rozdział, ale potrzebny.
do kolejnego rozdziału będziecie już musieli czekać do niedzieli niestety, ale cóż.
DZIEKUJĘ ZA JUŻ PRAWIE 150 CZYTELNIKÓW MOJEJ KSIĄŻKI.
Naprawdę, wstawiając tutaj pierwszy rozdział, myślałam że losy Charliego i Emily będzie śledzić max 50 osób a tu nagle zjawia się ich 150.
Dziękuję wam i kocham was najbardziej na świecie, co zresztą piszę wam na końcu każdego rozdziału i ten dzisiejszy nie należy do wyjątków❤❤❤
Zaczęłam pisać tę książkę, jako terapia co rzeczywiście bardzo mi pomogło, ale nie wyobrażałam sobie że ktoś mógłby to czytać, a tym bardziej mogłoby by się to komuś podobać.
Dziękuję wam i kocham was, wszystkich którzy czytają historię Emily i Charlie'go🥺🩹❤
![](https://img.wattpad.com/cover/359886829-288-k562094.jpg)
CZYTASZ
Shout and Whisper
Romance,,Dla wszystkich którzy ślepo biegną za perfekcją. Zwolnijcie, bo się zmęczycie i nie będziecie mieli siły biec za czymś co jest osiągalne i jeszcze piękniejsze.❤" kiedy nie masz siły krzyczeć, zacznij szeptać a świat wreszcie cię usłyszy. Oddaj się...