ROZDZIAŁ 22 - Błąd. Pov: Emily

57 5 4
                                    

Nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się wrócić do domu, a jeszcze bardziej bałam się tego nie zrobić.

Więc to zrobiłam.

Żołądek aż ścisnął mi się ze strachu, kiedy wjeżdżałam na naszą posesję i jeszcze bardziej, kiedy weszłam do domu i zobaczyłam panią Brown, która na mój widok, pokręciła głową z dezaprobatą.

- Pański ojciec, kazał przekazać pani, żeby zjawiła się pani w jego gabinecie, możliwie jak najszybciej, po pani powrocie do domu. – powiedziała szybko i uciekła, a mi nie umknęła ilość użycia słowa ,,pani" w jednym zdaniu. Chyba naprawdę starała się być dla mnie aż nazbyt uprzejma.

Jednak po chwili dotarł do mnie sens jej słów. Zacisnęłam powieki ze strachem, chociaż wiedziałam że nic nie da. Musiałam tam pójść. Ale ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio z nim rozmawiałam! Może jak miałam osiemnaście lat i przekazał mi, że nie mogę wyjechać na wymarzone studia do Stanów, tylko mam zostać w Anglii i studiować tam, gdzie on razem z matką mi wybrali? Chociaż nie pamiętam, czy nawet tego nie przekazywała mi tego Pani Evens.

***

Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam na klamkę.

- Dzień dobry tato – powiedziałam cicho, wchodząc do środka. Fotel, na którym siedział ojciec był odwrócony, więc przez chwilę myślałam, że go tu nie ma.

- Raczej dobry wieczór, nie sądzisz Emily? – aż wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam, w jaki sposób wypowiedział moje imię. Z obrzydzeniem, niemal je wypluwając.

- podobno chciałeś ze mną rozmawiać...? – zapytałam niepewnie, a w odpowiedzi usłyszałam jego śmiech, jednak wiedziałam, że wcale do śmiechu mu nie było.

- Ależ oczywiście że tak. Myślę, że ty także chciałabyś porozmawiać ze swoim dzieckiem, kiedy w kieszeni jego bluzy zostałyby znalezione papierosy. – mówiąc to odwrócił się na fotelu i rzucił na biurko, dobrze znane mi opakowanie papierosów.

- Chciałabyś mi coś powiedzieć? – dodał, patrząc mi głęboko w oczy. Ja również patrzyłam w jego oczy i nie widziałam w nich nic więcej niż obrzydzenie i wstręt, dotyczący mojej osoby. Nie wiedziałam co chcę mu powiedzieć. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się swoimi palcami, ze zdenerwowania.

- Ja... przepraszam. To... to się więcej nie powtórzy, ja tylko... tylko... - jąkałam się jak idiotka, za którą ojciec i tak pewnie mnie miał.

- Oczywiście że się nie powtórzy. A jeśli tak, to osobiście dopilnuję, abyś nie mogła nawet ruszyć ręką, aby po nie sięgnąć. – odpowiedział, na co ja wybałuszyłam oczy i je podniosłam. Ojciec nigdy w życiu mi nie groził i to na pewno nie tak ostro.

Jednak aż za dobrze wiedziałam, że lepiej się nie odzywać więc szepnęłam tylko:

- Oczywiście. – i opuściłam wzrok na spocone dłonie.

- Cieszę się że jedną sprawę mamy już za sobą. Teraz może wytłumaczysz mi dlaczego moja córka zadaje się z ćpunem? – ojciec spojrzał na mnie wyczekująco, a ja natychmiast podniosłam wzrok.

- Charlie? – szepnęłam.

- Dobrze wiesz gówniaro, o kogo chodzi. Masz tutaj wszystko, drogi telefon, ubrania, wszystko czego potrzebujesz, bo ja z twoją matką, przez całe życie ciężko pracowaliśmy, a ty tak nam się odwdzięczasz? Wiążąc się z alkoholikiem i ćpunem, najgorszą osobą w całej Anglii? Skarbie, powinnaś mierzyć wyżej. – powiedział, a ja naprawdę myślałam że śnię. Pomijając nawet fakt, że nie związałam się z Charlie 'm to zabolało. Bo on był dla mnie ważny.

- Stwierdzenie ,,masz tutaj wszystko" rozdzielasz na drogie dodatki? Ubrania, telefon czy nawet dom są dla mnie gówno warte, kiedy ty i matka potraficie się do mnie nie odzywać przez miesiące, wiesz? Jeśli byście mnie kochali, gówno by mnie obchodziło czy pracujecie ciężko, czy wcale. Gdybyście przy mnie byli. Tak jak on. Jak Charlie.

Bo on przy mnie jest, kiedy was nie ma. To przy nim zapaliłam pierwszego papierosa i wiesz że kurwa wcale nie żałuję? Tylko przy nim czułam się jakkolwiek kochana. A nie uważasz, że nie powinno tak być?

On wcale nie jest ani ćpunem, ani alkoholikiem. Jego ojciec był, więc obu tych rzeczy brzydzi się najbardziej na świecie. Ale ty tego nie wiesz.

Bo widzisz tylko to co mówią ludzie, pokazują media. A przez ciebie też go kiedyś za takiego uważałam. Więc zamiast kogoś oceniać, spróbuj dowiedzieć się czegoś więcej. Rozmawiać, czytać, słuchać. Bo właśnie przez takich ludzi jak ty, on dzisiaj chciał popełnić samobójstwo. I nie myśl, że to nie twoja wina, bo przecież nic mu nie powiedziałeś. Ktoś mu to powiedział, a to że ty siedziałeś z boku, czyni cię tak samo winnym. Bo i tak, tak uważałeś. – wyrzuciłam prosto w jego zdziwione oczy. Zdziwione i... puste. Nie mogłam nic z nich wyczytać. O czym myślał? Chciał wyrzucić mnie z domu, wydziedziczyć czy uderzyć? Był mną zawiedzony? Pewnie tak, ale nie było mi dane dowiedzieć się co chodziło mu po głowie.

- Wyjdź. – powiedział tylko, zapatrzony w nicość. Nie musiał mówić dwa razy, od razu skierowałam się w stronę wyjścia, a po przekroczeniu progu drzwi zastanawiałam się, jak duży błąd popełniłam wyrzucając to wszystko z siebie. Jednak tego też nie dane mi się było dowiedzieć, bo kiedy tylko weszłam do pokoju, zobaczyłam siedzącą na moim łóżku mamę.

No to jest chyba kurwa jakiś żart.

Pomyślałam i powstrzymując się od przewrócenia oczami zapytałam:

- w czymś ci pomóc mamo? – na co ona przeniosła zdenerwowany wzrok na mnie.

- Co ty smarkulo odwalasz, co? – zdezorientowana, spojrzałam na nią, a ona ciągnęła dalej.

- jesteś jakaś popierdolona dziewczyno! Dajemy ci z ojcem wszystko, co możesz sobie wymarzyć, a ty zamiast się uczyć, żeby móc zapewnić sobie i swoim rodzicom przyszłość, pierdolisz się z jakimś ćpunem? – krzyczała chodząc w tę i we w tę po moim pokoju.

Kurwa no nie. No po prostu kurwa no nie.

Czyli to nie koniec, pojebanych rozmów na dziś?

Zapytałam samą siebie w duchu, dobrze znając odpowiedź. Jednak ponieważ już byłam wkurwiona po rozmowie z ojcem, tutaj nie miałam zamiaru się hamować.

- Nigdy nie dałaś mi niczego o czym marzyłam, bo nie wiesz o czym marzę, od kurwa dwunastego roku życia. Bo marzę o jebanej miłości. Żebyście kiedykolwiek, kiedy nie ma mnie w domu, pomyśleli sobie ,,tęsknię za nią", lub kiedy nie pojawiam się w domu nawet po trzy dni martwili się o mnie, albo chociaż zadzwonili, czy mnie nikt nie zajebał. Ale nie, wy tego nie robicie. A wiecie kto to robi? Charlie.

On nie jest idioci żadnym ćpunem. To najukochańszy człowiek jakiego znam. Tylko on za mną tęskni, zawsze pyta, dlaczego nie było mnie na wykładach i jak się czuję. Ale jak coś nigdy w życiu się z nim nie przespałam, więc o wnuki możesz być spokojna. – na ostatnie zdanie wzruszyłam ramionami. Wewnętrznie liczyłam, że matka będzie miała taką samą reakcję na moje słowa jak ojciec. Nie będzie w stanie choćby na mnie spojrzeć, przetwarzając wszystkie informacje, które właśnie usłyszała. Ale nie. Ona nie dawała za wygraną. Podeszła do mnie i patrząc mi prosto w oczy, po prostu mnie spoliczkowała. Odrzuciłam głowę, w prawą stronę i przyłożyłam dłoń do piekącego policzka.

- Nienawidzę tego, że jesteś moją córką. – wysyczała mi, prosto do ucha i nie czekając na moją reakcję wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą, na pastwę wszystkich najgorszych słów, wypowiedzianych dzisiaj w moim kierunku.



Shout and WhisperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz