Miesiąc. Jest równo miesiąc, odkąd wyszłam z mieszkania Charliego, tak o, bez słowa.
Od tamtego momentu, nie chodzę na uczelnię. Wiedziałam, że muszę przetrwać jeszcze te 4 miesiące. Powinnam uczyć się dzień i noc żeby skończyć uniwersytet z najwyższymi wynikami, ale zamiast tego leżałam całe dnie w łóżku, odmawiając posiłków i zmiany pościeli, chociaż ta była w wielu miejscach ubrudzona krwią czy łzami.
Kelly starała się ze mną rozmawiać, ale kiedy tylko pytała o tamto popołudnie, ja wybuchałam płaczem jak idiotka. Więc w końcu przestała pytać.
***
- Emily? Musisz iść dzisiaj na uczelnię. – powiedziała Kelly, uchylając okno w moim pokoju. Z jękiem przekręciłam się na drugi bok łóżka i wbiłam głowę w poduszkę. Usłyszałam westchnięcie blondynki i poczułam ugięcie materaca, pod ciężarem dziewczyny.
- Proszę, Emily. Wyjdź z domu. Mogę cię podwieźć jeśli chcesz.
- Kelly, dobrze wiesz że nie dam rady.
- To może wreszcie powiesz mi o co chodzi? Od miesiąca się tobą opiekuję...
- przepraszam, nie musi... - odpowiedziałam szybko. Zasługiwała na przeprosiny. W ogóle nie doceniałam jej pomocy, chociaż czuwała przy mnie absolutnie cały czas, a przecież miała własne życie, które teraz poświęcała, na rzecz mojego.
Jednak dziewczyna mi przerwała.
- ale chcę. Myślę jednak, że należą mi się jakieś wyjaśnienia. Martwię się. – ostatnie dwa słowa blondynka wypowiedziała szeptem i założyła mi za ucho zagubione pasemko włosów.
- Dobrze. Dobrze, pójdę dzisiaj na zajęcia. – powiedziałam z udawaną obojętnością, żeby tylko nie musieć opowiadać jej o tamtym spotkaniu. Tak naprawdę, w środku narastała u mnie panika. Bałam się, spotkać Charliego.
Wstałam z łóżka a Kelly, uśmiechnięta od ucha do ucha opuściła mój pokój.
***
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę od sali. Ciche skrzypnięcie drzwi obwiesiło moje przybycie wszystkim obecnym. Idąc przez środek czułam na sobie palące spojrzenia studentów, jakby nie spodziewali się że jeszcze wrócę. Przecież byłam najlepsza na roku, więc to nie możliwe żebym opuszczała uniwersytet na jebany miesiąc, żeby potem jeszcze do niego wracać.
Podchodziłam do swojego miejsca które zawsze zajmowałam i szczerze się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam rude włosy. Roześmiana dziewczyna siedziała do mnie tyłem rozmawiając z kimś i nie zwracała na mnie uwagi dopóki cicho nie odchrząknęłam. Jak się okazało – zielonooka dziewczyna odwróciła twarz ku mnie a jej uśmiech natychmiast zszedł z twarzy. Zastąpił go oceniający wzrok, którym zazwyczaj posługują się suki.
- Czego chcesz? – zapytała, niby to uprzejmie, ale zdecydowanie nie były to jej intencje.
- To... moje miejsce – powiedziałam delikatnie, a dziewczyna wstała.
- Masz inne miejsca, a ty upatrzyłaś sobie akurat moje? – rudowłosa zaśmiała się sarkastycznie i rozejrzała po sali ale nikt ze studentów nawet nie drgnął.
- Ja tutaj zawsze siedzę. – powiedziałam twardo. Moje zdenerwowanie zaistniałą sytuacją zdradzały tylko coraz to bardziej drżące dłonie. Nie wiedziałam nawet do końca, po co to robię. Faktycznie, były inne miejsca, ale chciałam żeby chociaż jedna rzecz była taka sama, jak przed miesiącem.
- Ona tutaj zawsze siedzi. Wypad ruda – aż podskoczyłam kiedy ten głos rozległ się za mną. Głos... Charliego.
Kurwa, jeszcze jego tu brakowało pomyślałam, przymykając oczy z ogólnego zażenowania całą tą sytuacją.
- Ojejku, jaki rycerzyk w lśniącej zbroi. Szkoda tylko że nie jesteśmy już w liceum tylko na studiach. Idioto jesteśmy dorośli i będziesz bronił jakieś dziwki żeby się z tobą umówiła? Nawet nie masz jej przed czym bronić, nic jej jeszcze nie zrobiłam. Ale jak nie znajdzie sobie innego miejsca, może się to zmienić.
Na słowo ,,dziwka" gwałtownie otworzyłam oczy. Czułam że Charlie zaraz wybuchnie, więc szybko się odezwałam.
- Dobrze, usiądę gdzieś indziej... - mruknęłam zakłopotana i ignorując triumfalny uśmieszek zielonookiej odwróciłam się żeby wydostać się z tego rzędu ławek. Jednak Charlie złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, tak że moje plecy stykały się z jego torsem. Czułam szybkie bicie jego serca.
- Spierdalaj stąd głupia dziwko – pomimo że nie spodobało mi się, że Charlie drąży temat, nie mogłam powstrzymać nutki satysfakcji kiedy patrzyłam jak uśmiech schodzi z twarzy rudej.
- Jak śmiesz mnie tak nazywać, ty jebany... - nie zdążyła dokończyć bo brunet puszczając mnie przesunął lekko w prawo, podszedł do zielonookiej, złapał silnie za ramiona i delikatnie podnosząc do góry wyniósł z rzędu ławek. Potem kulturalnie wrócił się do miejsca przy którym siedziała i sięgnął po jej czarną skórzaną torbę i podał wściekłej dziewczynie, uśmiechając się do niej czarująco.
Potem przeniósł swoją uwagę na mnie, zupełnie oniemiałą. Jego uśmiech od razu złagodniał. Złapał mnie ostrożnie, jakbym była z porcelany, za dłoń i delikatnie pociągnął w kierunku siedzenia.
Kiedy usiadłam na krześle wreszcie jako tako się rozluźniłam. Rudowłosa dziewczyna, która jak wywnioskowałam z szeptów innych studentów nazywała się Brooke usiadła gdzieś z tyłu sali i chociaż jeszcze przez jakiś czas czułam na sobie jej wściekłe spojrzenie, starałam się nie zwracać na to uwagi. Z Charlie'm nie zamieniłam ani słowa.
Kiedy tylko moje cztery litery spotkały się z krzesłem, odszedł na swoje miejsce.
I chociaż miałam do niego cholernie mieszane uczucia, ten gest to jedno z najpiękniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek mnie spotkały. Jeszcze nikt nigdy nie postawił się za mną tak twardo, w tak błahej sprawie.
***
Wróciłam do domu zupełnie padnięta. Od razu wczołgałam się na swoje łóżko i odpaliłam telefon. Kilka wiadomości od Kelly, że pojechała do galerii i wróci za maksymalnie dwie godziny i jedna od... nieznanego numeru, ale ja skądś kojarzyłam tą kolejność cyfr.
Od: nieznany numer
Hej, Emily, wszystko w porządku? Musiałem szybko wyjść z uczelni, mam nadzieję że po zajęciach tamta suka już nic ci nie robiła.
Przeczytałam tą wiadomość dwa razy, nim zrozumiałam kto napisał tę wiadomość i kto krył się pod określeniem ,,suka".
Na zewnątrz klepnęłam się otwartą dłonią w czoło, ale w środku poczułam przyjemne mrowienie w okolicach serca.
Wiedziałam że nie mogę zostać Charliego bez odpowiedzi więc szybko wystukałam lakoniczną wiadomość.
Do: nieznany numer
Nic już mi potem nie mówiła.
Po chwili zastanowienia dodałam też:
Dziękuję za pomoc wcześniej.
Chociaż nie potrzebną, to bardzo rozczulił mnie ten gest.
Odpowiedź dostałam niemal natychmiast.
Od: Chłopiec od papierosów
Proszę. Niech spróbuje jeszcze raz nazwać cię dziwką.
Nie chciałam żeby jego numer wisiał mi jako ,,nieznany" a ,,chłopcem od papierosów" nazwałam go sobie w głowie, kiedy zadzwonił do mnie po raz pierwszy, prosząc o pomoc.
I tak rozwinęła się nasza rozmowa. Zaczęta od jednego niezręcznego zdania, kończąc się na życzeniu sobie dobranoc o drugiej w nocy. A ja po raz pierwszy od niedawna kładłam się spać, tak po prostu, po ludzku szczęśliwa.
_______________________________
Finał książki: 25.03.2024
![](https://img.wattpad.com/cover/359886829-288-k562094.jpg)
CZYTASZ
Shout and Whisper
Roman d'amour,,Dla wszystkich którzy ślepo biegną za perfekcją. Zwolnijcie, bo się zmęczycie i nie będziecie mieli siły biec za czymś co jest osiągalne i jeszcze piękniejsze.❤" kiedy nie masz siły krzyczeć, zacznij szeptać a świat wreszcie cię usłyszy. Oddaj się...