Rozdział XI. Adwokat.

38 4 0
                                    

Liljewski był już potwornie zmęczony. W głowie czuł nawracający co chwilę ucisk. O chorej nodze lepiej nawet nie wspominać. Tak jak przewidywał, na komendzie czekał już na nich pełnomocnik Macieja Burskiego. Mężczyzna wyglądał na jakieś pięćdziesiąt lat. Miał śniadą cerę. Jego zaczesane do tyłu włosy świeciły od nadmiaru nałożonego na nie żelu. Miał na sobie piękny, szyty na miarę niebieski garnitur. Lewą dłoń ozdabiał duży złoty zegarek, który z całą pewnością był o wiele droższy niż całe roczne wynagrodzenie prokuratora.

- Klasyczna dobrze płatna kurtyzana – podsumował w myślach prokurator.

Liljewski nigdy nie przepadał za adwokatami. Zwłaszcza gdy reprezentowali wykolejeńców pokroju Macieja Burskiego. Wiedział, że Konstytucja gwarantuję każdemu obywatelowi prawo do obrony. Zdawał sobie sprawę, że zdarzają się „pomyłki sądowe". Najlepszym tego przykładem była sprawa Tomasza Komendy, który niesłusznie został skazany na karę dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności, za gwałt i zabójstwo małoletniej osoby. Zanim został oczyszczony z zarzutów, spędził w zakładzie karnym blisko osiemnaście lat. Jednak takie przypadki zdarzały się bardzo rzadko. Wyjątkowo rzadko. W pozostałych dziewięćdziesięciu pięciu procentach spraw, adwokaci bronili w sądzie zwykłych bandytów. Taka była brutalna prawda. Dlatego nigdy nie mógł przekonać się do ludzi reprezentujących ten prawniczy fach. Nadto był człowiekiem upartym. Szaleńczo uparty. Gdy już raz wyrobił sobie zdanie na jakiś temat, rzadko kiedy je zmieniał.

- Dzień dobry. Nazywam się Grzegorz Ryski – mężczyzna przedstawił się wyciągając rękę do przodu.

Jednak jego dłoń przecięła tylko puste powietrze. Niczym nie zrażony Ryski pokręcił głową z nieukrywaną dezaprobatą. - Jestem pełnomocnikiem Macieja Burskiego.

- Witam, panie mecenasie. Zaraz rozpocznie się przesłuchanie pańskiego klienta – Liljewski stwierdził cierpko.

- Czy Maciejowi zostanie przedstawiony zarzut popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa ?

- Na chwilę obecną ma on status świadka. Co będzie dalej, tego jeszcze nie wiem. Śledztwo jest rozwojowe.

- Rozumiem. Przed rozpoczęciem przesłuchania chciałbym porozmawiać na osobności z moim klientem.

- Oczywiście, proszę za mną – wykonał zamaszysty ruch ręką. - Zaprowadzimy pana do pokoju zatrzymanych, gdzie spokojnie porozmawia pan z zatrzymanym.

Gdy Mecenas Ryski wszedł do środka, Liljewski ujął podkomisarza za rękaw i cicho rzucił.

- Niech pan pamięta, aby w trakcie przesłuchania nie ujawnić temu „papudze", że nasza pokrzywdzona została zgwałcona bezpośrednio przed zabójstwem. Ta okoliczność na razie nie może wyjść na jaw.

Podkomisarz prawie niezauważalnie skinął głową i dodał.

- Nie wiem jaką intrygę pan szykuje, ale na pewno będzie ona dobra.

- To się dopiero okaże – odparł ciskając do pobliskiego kosza puste opakowanie po Vicodinie.

Pół godziny później siedzieli w czwórkę w gabinecie podkomisarza Mroza. Prokurator kontem oka obserwował mecenasa Ryskiego. Widział, jak bardzo przeszkadza mu zapach potu, który wokół nich roztaczał Burski. Uchylił szeroko okno. Usiadł na fotelu, splatając palce. Odchylił się do tyłu. W kompletnej ciszy spod przymkniętych powiek przyglądał się zatrzymanemu. W jego oczach królowała pogarda. Jednak gdzieś głęboko pod jej grubą warstwą, śledczy dostrzegł lekko wyczuwalną obawę. Strach o własny los.

- Boisz się skurwysynu – uśmiechną się do swoich myśli. – I dobrze. Masz czego.

- Czy możemy wreszcie zacząć ? – Ryski odezwał się zniecierpliwionym głosem, przerywając długotrwałą ciszę. – Ja nie mam całego dnia – dodał po chwili.

ProkuratorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz