Rozdział VII Oględziny.

28 4 0
                                    

W sobotni poranek siedział przy stole popijając dawno ostygłą już kawę. Wzrokiem świdrował jakiś bliżej nie określony punkt na przeciwległej popielatej ścianie, rozświetlonej przez wdzierające się do mieszkania promienie słoneczne. Myślał o Juli Wesołowskiej. Ciągle analizował w głowie czy wystarczająco dobrze nakreślił policji schemat poszukiwania zaginionej dziewczyny. Analizował czy coś ważnego mu nie umknęło. Często jest tak, że człowiek szuka odpowiedzi gdzieś daleko, podczas gdy rozwiązanie problemu leży pod samym nosem. Tworzy niczym nie uzasadnione teorie spiskowe. Zakłada hipotezy nie mające oparcia w zebranym materiale dowodowym.

Jednak w tym natłoku myśli na pierwszy plan uporczywie, wysuwała się jedna prosta refleksja. Z dziewczyną stało się coś bardzo złego. Skrzywił się przełykając kolejny łyk cierpkiej cieczy. Poczuł jak w kieszeni spodni zaczyna wibrować jego telefon. Wolnym ruchem położył go na blat stołu. Spojrzał na ekran, na którym wyświetlił się napis podkomisarz Mróz. Podskórnie czuł czego zaraz się dowie. Wiedział, że najczarniejsze domysły zostaną przekute w pewność.

W końcu nacisnął ikonkę zielonej słuchawki i przyłożył telefon do ucha.

- Tak – rzucił niedbale.

- Mróz z tej strony. Nie mam dobrych wieści – policjant teatralnie zawiesił głos, jakby chciał nadać całej sytuacji jeszcze większego napięcia. – Jakieś pół godziny temu zadzwoniła do nas kobieta informując, że podczas przejażdżki rowerowej tuż przy samym brzegu jeziora natknęła się na ludzkie zwłoki. Jestem na miejscu. Niestety denatką jest nasza zaginiona. Zwłoki znaleziono w odległości około dwóch kilometrów od miejsca, w którym odbyło się te ognisko.

Zapadła ciężka cisza, którą przerywało tylko głośne, miarowe sapanie policjanta.

- Miałem złe przeczucia – prokurator przerwał milczenie.

- Przyjedzie pan na miejsce zdarzenia ?

- Tak, oczywiście. Zaraz tam będę. Czy ktoś powiadomił już jej rodziców ?

- Nie. Jakoś nie mam odwagi tego zrobić. Tylko wie pan, to jest stosunkowo nieduże miasto. Już schodzą się tu gapie. Prędzej czy później znajdzie się ktoś życzliwy, kto powiadomi jej rodziców.

- Ma pan do tego nie dopuścić – warknął śledczy. Nie mogą się w ten sposób o tym dowiedzieć. Otoczcie taśmami okolice w promieniu stu metrów od miejsca znalezienia zwłok. Niech policjanci dopilnują, aby nikt nie przekroczył wyznaczonej granicy. Nie potrzeba nam rodziców na miejscu zdarzenia. Dziewczynie już nie pomożemy. Teraz najważniejsze to dobrze wykonać naszą pracę. Żaden rodzic nie zasługuje na to, aby w ten sposób dowiedzieć się o śmierci swojego dziecka – podsumował. - Po oględzinach sam z nimi porozmawiam – dodał po chwili. - Proszę położyć folię pod ciało denatki. Niech nie leży na ziemi. Piasek może zabrudzić nam ewentualne ślady przestępczego działania. Druga folią przykryjcie zwłoki od góry. Poza tymi dwoma czynnościami, do czasu mojego przyjazdu nic więcej nie róbcie. Jest pan za to odpowiedzialny – mocno podkreślił ostatnie słowo.

- Dobrze, czekamy na pana – padła krótka odpowiedź.

- Panie Marcinie niech pan przyśle po mnie radiowóz. Samemu będzie mi trudno znaleźć to miejsce. A my nie mamy czasu do stracenia.

- Już wysyłam.

Zwłoki Julii Wesołowskiej zostały znalezione w niezwykle pięknym miejscu. Uderzył go majestat tej okolicy. Spokojna zatoka osłonięta z dwóch stron ścianą lasu. Jezioro miało barwę głębokiego granatu. W jego wodach odbijały się cienie wysokich, liściastych drzew porastających brzeg. Tafla jeziora była całkowicie spokojna. Nawet najmniejszy podmuchu wiatru nie zakłócał tego stanu. Panującą ciszę przerywało miarowe cykanie świerszczy polnych. Można było ulec urokowi tego miejsca.

ProkuratorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz