Rozdział 13

419 16 1
                                    

Stella

Siedząc w pracy wracałam myślami do wczorajszego dnia i do tego jak wspaniale Alex się mną zajął. Był perfekcyjny, pomyślał o wszystkim. Wysłuchał mnie, dał mi czas na smutek, przytulał, pocieszał, nakarmił i przerzucił moje myśli na lżejsze tematy. Jeśli to nie było wsparcie to chyba nic nie wiem o życiu. I to co mówił... Że zrobi za mnie wszystkie okropne rzeczy, żebym ja nie musiała. Wyprawiał z moim sercem szalone rzeczy. Zabrakło mi odpowiednich słów, żeby opisać, co czuję. Dzięki niemu przetrwałam wczorajszy dzień i dziś było już dobrze. Pierwszy raz od dawna czułam, że nie jestem sama i że obok jest ktoś, na kim mogę się oprzeć. Kat i Jules zawsze są przy mnie, ale to inny rodzaj wsparcia.
Zauważyłam też, że Alex przytulał mnie z większą swobodą. Jakby się z tym oswoił.

A może po prostu wczoraj o tym nie myślał, bo skupił całą swoją uwagę na mnie? Myślałam też o jego przylocie do Grecji. O tym jak mu zależało, żeby wszystko mi wyjaśnić. Jak zależało mu na mnie. Ciężko było mi sobie wyobrazić, że za trzy tygodnie po prostu się ode mnie odetnie. Podziękuje mi i każdy pójdzie w swoją stronę? Dobre sobie. Jakbym miała zamiar mu na to pozwolić. Przecież to nie był niezobowiązujący układ nawet przez sekundę. I myślę, że oboje zdajemy sobie z tego sprawę. Boi się zaangażowania, ale zaangażował się mimo tego. Pewnie nie planował niczego podobnego, ale tak się po prostu stało.

Kończyłam właśnie jeden ze swoich mniejszych projektów, żeby w pełni móc się skupić na Meriggiare. Zerknęłam na zegarek, zamknęłam laptopa i zjechałam na dół. Byłyśmy z dziewczynami umówione na lunch. Wzięłyśmy jedzenie na wynos i poszłyśmy do naszego ulubionego miejsca w parku.

– Kat, co się dzieje? – Zerknęła na mnie. – Odpływasz.
– Przespałam się z Jeremym... – Złapała się za czoło. – I to był ogromny błąd. Czuję się beznadziejnie. – Był to big news, ale nie z rodzaju tych bardzo szokujących. Davis lubiła sobie poszaleć.
– Nie spisał się? – Dopytywała się Jules.
– Nie o to chodzi. To znaczy nie było fajerwerków, ale po prostu czuje się z tym źle. Bo zrobiłam to tylko dlatego, że jestem samotna. I potrzebuję być w centrum czyjeś uwagi – wyjaśniła ze smutkiem. – Nie mam do niego o to pretensji, żeby było jasne. Ale nie chcę też, żeby było niezręcznie, kiedy będziemy się spotykać dzięki Stelli i Alexowi – spojrzała na mnie, a ja od razu otworzyłam usta, żeby jej odpowiedzieć. – Nie zaprzeczaj, że jest między wami coś poważnego – pogroziła mi palcem.
– Nie zamierzałam – machnęłam ręką. – Zależy mi na nim. Ale nie o tym teraz rozmawiamy – westchnęłam. – Kat, doskonale wiem o czym mówisz. Wiesz, że od lat nie byłam w związku i rozumiem uczucie samotności, kiedy masz bliskich dookoła. Chwilami masz nawet wyrzuty sumienia z tego powodu, bo przecież masz przyjaciół, znajomych, rodzinę... Ale to nie to samo. Potrzebujesz być czyimś pierwszym wyborem. W romantycznym sensie – chwyciłam ją za rękę.
– Wszystkie nie lubimy gadania pod tytułem, że trzeba czasu i miłość po prostu do nas przyjdzie. Wiemy, że to jest najgorsza rada jaka istnieje – dodała Jules i złapała ją za drugą rękę.
– Wiem – Kat wzruszyła ramionami i zamrugała kilka razy, odganiając łzy. – Dobra, przejdzie mi za kilka dni – potrząsnęła głową. – Tylko chciałabym cofnąć czas i Jeremiego. Myślicie, że będzie dramat?
– Nie będzie – zapewniłam ją. – Niech spróbuje, to chętnie z nim pogadamy jak rasowe wiedźmy – zaśmiałam się.
– A jesteś pewna, że niczego od niego nie chcesz? – Zapytała Jules.
– Na milion procent – odpowiedziała od razu.
– Ej, wiecie, że możecie teraz porównać braci? – Krzyknęła Jules, a Kat uniosła brwi. – Czekam na szczegóły. Wykonałam gest jakbym zakluczała usta. Dobrze było mieć je blisko.
– Damy nie zdradzają tajemnic alkowy. – Kat oburzył się teatralnie. Akurat ta wariatka chętnie uchyliłaby rąbka tajemnicy.
– Centymetry, kąty nachylenia? Cokolwiek? – Edison nie dawała za wygraną. – Chociaż sprawdźmy czy mają podobne zachowania! – Jules naśmiewała się dalej, a my zgodnie milczałyśmy. – Nie umiecie się bawić.

Kiedy tydzień później wieczorem wracałam do domu z zajęć jogi, po raz kolejny zauważyłam, znajomą już, kobietę atakującą swoje dziecko. Tę samą, którą widziałam w identycznej sytuacji kilka tygodni wcześniej. Co się robi w takich przypadkach? Na pewno nie będę odwracała wzroku i udawała, że tego nie widzę. Podeszłam do nich od razu.

– Znowu się spotykamy. I to w dodatku w takich samych okolicznościach. Widzę, że nie wyciągnęła pani żadnych wniosków – powiedziałam stanowczym głosem.
– To znowu ty? Mówiłam ci, żebyś nie wsadzała nosa w nie swoje sprawy – spojrzała na mnie z ukosa. Pociągnęła chłopca za rękę tak, że upadł na kolana.
– A ja mówiłam, że agresja wobec dzieci jest moją sprawą. Dzwonię na policję – wyciągnęłam telefon.
– I co jeszcze? – Popukała się w głowę. I szarpnęła chłopca kolejny raz. – Wstawaj, sieroto! – Od razu do niej doskoczyłam i chwyciłam mocno za przedramię, zmuszając ją, żeby puściła rękę swojego syna, którą wykręcała. Chłopiec był przerażony i walczył ze łzami.
– Do reszty zgłupiałaś? – Odepchnęła mnie i rozmasowała miejsce, w którym jeszcze przed chwilą ją trzymałam.
– Och, czyżby to było nieprzyjemne? A może bolało? Niewiarygodne, co? – Ironizowałam zbliżając się do niej.
– Spieprzaj – wysyczała. – James, idziemy!
– Nigdzie nie idziesz! Chyba postradałaś zmysły, jeśli sądzisz, że pozwolę ci odejść zabierając dziecko, które maltretujesz. – Ledwo skończyłam mówić, a złapała mnie za włosy w napadzie furii.
– Odpieprz się, albo pożałujesz, gówniaro – poczerwieniała na twarzy.
– Puść mnie, idiotko – starałam się zachować spokój. – Nie będę się z tobą szarpać na oczach twojego syna. Jest wystarczająco przerażony mając taką matkę – wytrąciła mi telefon z ręki.
– James, powiedz pani, żeby zostawiła w spokoju twoją mamusię! – Zwróciła się do zapłakanego chłopaka.
– Jamie, nie bój się – zignorowałam ją i odezwałam się łagodnym głosem. – Może usiądziesz na tych schodach obok? W torbie mam sok malinowy, masz na niego ochotę? – Chłopiec pokiwał głową i usiadł na wskazanym przeze mnie miejscu nadal pociągając nosem. – A ty puść moje włosy – powiedziałam lodowatym tonem, ale ona tylko wzmocniła uścisk.
– Czego chcesz od mojej żony? Nie masz swoich problemów? – Poczułam jak ktoś szarpie mnie za rękę i odciąga od kobiety. Na jej ustach momentalnie pojawił się uśmiech satysfakcji. A ja obróciłam się i spostrzegłam grubszego, zaniedbanego mężczyznę. Próbowałam mu się wyrwać. A on zamachnął się i już byłam przekonana, że mnie uderzy. Zamknęłam oczy, przygotowując się na cios. Ale ten nigdy nie nadszedł. W zamian za to uścisk na mojej ręce zniknął. Otworzyłam oczy i zauważyłam Alexa podchodzącego do próbującego się podnieść mężczyzny.
– Chciałeś ją uderzyć? – Mówił lodowatym głosem. – Jak w ogóle miałeś czelność ją dotknąć? – Chwycił go za przód koszulki i podniósł do pionu po czym popchnął na ścianę. – Zniszczę cię, śmieciu. Nie wiesz nawet jaki błąd popełniłeś, pojebie. Będziesz żałował, że sam nie odebrałeś sobie swojego marnego życia – uderzył go pięścią w brzuch na co ten zgiął się w pół. Jego żona zaczęła krzyczeć. A Jamie trząsł się ze strachu, zalewając się łzami. Podeszłam do niego i kucnęłam, żeby mieć oczy na jego wysokości.
– Jamie... Hej, mogę mówić do ciebie Jamie? – Przytaknął. – Nie bój się. Sytuacja wygląda przerażająco, ale obiecuję, że nic ci się nie stanie – zerkał co chwilę na toczącą się bójkę i swoją krzyczącą matkę. Wyciągnęłam z torby sok. – Może spróbujesz czy ci smakuje? – Zapytałam z uśmiechem i podałam mu odkręconą butelkę. – Ja za chwilkę do ciebie wrócę, dobrze? Pamiętaj, nic ci się nie stanie. – Sama byłam przerażona całą tą sytuacją i martwiłam się o Alexa, chociaż nie wyglądał jakby działa mu się krzywda. Panował nad sytuacją w stu procentach.
– Alex! – Podchodziłam coraz bliżej, ale nie reagował. Mówił coś do tego typa. – Alex! Hej! - Odwrócił się i spojrzał na mnie. Miał wzburzone oczy. Wstał niemal natychmiast i stanął obok mnie.
– Wszystko dobrze? – Badał mnie swoimi dłońmi. Pokiwałam głową i przeczesałam włosy palcami z nerwów. Zerknęłam na zakrwawioną twarz leżącego na ziemi napastnika.
– Chłopak jest przerażony – powiedziałam. – Powinniśmy zadzwonić po policję?
– Policja już jedzie! Zamkną was za napaść! – Wtrąciła się matka chłopaka. Alex spojrzał na nią z pogardą.
– Prosisz się o to samo, co twój zjebany mąż. Masz szczęście, że nie biję kobiet – odpowiedział jej, a ona prychnęła.
– Ja nie mam takiej zasady – wzruszyłam ramionami, odwróciłam się i uderzyłam ją pięścią w twarz.

You make me calm / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz