Rozdział 1

1.1K 31 0
                                    

Stella

"We were born to die" – śpiewałam razem z tłumem w barze, popijając drinka. Hipnotyzujący głos Lany Del Rey wybrzmiewał z głośników, wprawiając wszystkich w nostalgiczny letni nastrój. Dziewczyna miała rację, powinniśmy korzystać z życia ile wlezie.

Planem na dziś była dobra zabawa. Taniec, pyszne jedzenie, kac następnego dnia i moje przyjaciółki. To dokładnie ten wieczór miał być synonimem szalonej imprezy, pierwszym przystankiem "hot girls summer".

No właśnie. Miał być. Moje zdradzieckie przyjaciółki właśnie mnie poinformowały, że jednak chcą wracać do domu. A oznajmiły mi to w momencie, w którym kelner przyniósł nam zestaw shotów. Perfect timing.

– Chyba sobie ze mnie żartujecie... – powiedziałam, niedowierzając. Końcówka maja, idealna pogoda, umawiałyśmy się od tygodnia, makijaże, outfity, wszystko się zgadza. I nie widziałyśmy się dosłownie wieki. Okej. Może nie wieki, ale miesiąc w naszym przypadku to już skrajnie długo.
– Stella, nadrobimy w przyszłym tygodniu – odpowiedziała Jules, która nigdy nie odpuszcza okazji do imprezy. Może nie przespać w nocy ani minuty, jeśli tylko się dobrze bawi. Następnego dnia i tak będzie jak nowo narodzona. Na sto procent musi podbierać coś z tej swojej szpitalnej apteczki. Niemożliwe, żeby tak funkcjonować. To jest nadnaturalne.
W tym roku zaczęła pracę jako pielęgniarka na ortopedii i już widać, że świetnie się tam odnajduje.
– Taak, dokładnie, dziś już wracajmy. Stell, obiecuję, że w Grecji nie prześpimy ani jednej nocy. Jeszcze tylko trzy tygodnie. Mykonos, we are coming! – Dodała Kat, wykrzywiając perfekcyjnie pomalowane usta. Była niezwykle zdolną wizażystką. I wiem, że kwestią czasu jest aż zacznie malować największe gwiazdy. To jej zawdzięczam wszystkie swoje kulawe zdolności makijażowe. Albo inaczej, dzięki niej nie są tak kulawe. Kat jest tytanem pracy i zawsze ma mnóstwo energii.
– Wiecie, że to jest zdrada praktycznie nie do wybaczenia? – Zaśmiałam się. Ironia losu jest taka, że było najbardziej prawdopodobne, że z naszej trójki to ja odwołam imprezę.
– Podamy ci ziółka na wybaczenie – rzuciła Kat, teatralnie trzepocząc rzęsami. – Chodź, zamówimy Ubera i wracamy do domu. Chwyciła mnie pod ramię, prowadząc w kierunku wyjścia. Nie chciałam wracać. Bardzo potrzebowałam dziś towarzystwa, ale nie chciałam też do niczego ich namawiać. Sama uważałam za irytujące jak ktoś nie wiedział kiedy odpuścić i jeśli nie miałam na coś ochoty to nie ma zmiłuj i nie zmienię zdania.
– Ja zostaję – oznajmiłam.
– Stell, no coś ty. Nie zostawimy cię. Wracasz z nami. – Jules zaprzeczyła kategorycznie. – Kierowca będzie za minutę.
– Napisałam już do kilku znajomych z pracy. Są niedaleko. Dołączę do nich, a po drodze chwycę jeszcze coś do jedzenia na szybko – powiedziałam, przytulając najpierw jedną, a później drugą. No prawie napisałam. W każdym razie miałam zamiar to za chwilę zrobić. – Wracajcie i już żałujcie.
– Stell... – Kat próbowała jeszcze coś dodać, ale jej przerwałam.
– Wasz Uber już czeka – pomachałam im i udałam się w kierunku mojej ulubionej nocnej knajpy. O tak, najpierw jedzonko.
– Pisz do nas! – Krzyknęła Kat.
– Tak! Tak! Pa! – Odkrzyknęłam.

Pierwszy kęs imprezowej tortillki zawsze smakuje dobrze. Z każdym kolejnym jest zazwyczaj gorzej. Dlatego aktualnie rozkoszowałam się dużą porcją frytek. Wyszłam z lokalu nawet nie zastanawiając się w którą stronę podążam. Ziemniaki to najlepsze warzywo na świecie. I kropka. Nie wiem jak można nie doceniać ich smaku i faktu, że można je przyrządzić na jakieś milion sposobów.

– Takie ślicznotki nie powinny chodzić same o tej porze. Licho nie śpi –  usłyszałam tuż za sobą i aż podskoczyłam. Ale jednak uważając, żeby nie upuścić frytek. Szanujmy się. Obróciłam się i zobaczyłam obleśnego podstarzałego typa w zielonym grubym płaszczu do kostek. Przeszły mnie ciarki na sam jego widok. Sytuacji nie poprawiał fakt, że ciągnął za sobą wielką starą walizkę. – Odprowadzę cię, laleczko – powiedział lustrując moje nogi. Jego głos był niski i strasznie zachrypnięty. Jakby zdarty od papierosów i alkoholu.

– Obejdzie się – odpowiedziałam i przyspieszyłam kroku. Zorientowałam się, że poszłam w zupełnie innym kierunku niż powinnam. Dookoła było praktycznie pusto. Świetnie, Stella. Na moim nagrobku powinni wstawić zdjęcie ziemniaka, a zamiast kwiatów przynosić frytki. Przynajmniej umrę najedzona, no nie? Zawsze to jakiś plus. Matko, on w tej walizce na pewno ma jakieś poćwiartowane ciało. A ja za chwilę do niego dołączę. Szłam coraz szybciej, a ten oblech praktycznie biegł za mną. Słyszałam tylko odgłos kółek walizki, głucho odbijający się od betonu.
– Nie uciekniesz mi, laleczko. Już mam co do ciebie plany. – Ooooj, jeszcze się zdziwisz, chory pojebie.
– Spadaj! – Krzyknęłam, sięgając do torebki w poszukiwaniu czegokolwiek do obrony. Zaczęłam biec odwracając się, żeby sprawdzić czy udało mi się go zostawić w tyle, gdy nagle się z czymś zderzyłam. A raczej z kimś. Gdyby ta góra mięśni mnie nie przytrzymała chroniąc przed upadkiem, to najpewniej wylądowałabym na tyłku. Złapał mnie w talii, a moja ręka znalazła się na jego klacie. Ach, co ważne dla fabuły – w drugiej nadal trzymałam frytki. Bohaterka, co nie? Mężczyzna był jakieś 15 cm wyższy ode mnie, a ja mogłam się poszczycić dumnymi 175 cm. Szerokie ramiona, silne dłonie i urzekający zapach. O święty sabacie, jak on pachniał. Na chwilę zapomniałam w jakiej sytuacji się znajduję, ale mój nowy kolega szybko dał o sobie znać.
– Dobrze, że ją dla mnie przytrzymałeś, młodzieńcze. Już ją zabieram na małą wycieczkę – powiedział, a ja przerażona spojrzałam w oczy mężczyzny, który nadal mnie trzymał. Piękne niebieskie oczy. Nawet nie zorientowałam się kiedy oblech z walizką szarpnął mnie za ramię, przyciągając w swoją stronę.
– Zostaw mnie! – Krzyknęłam i próbowałam mu się wyrwać. Mój wybawiciel zareagował w mgnieniu oka, podchodząc do niego w dwóch krokach i bez chwili wahania odpychając go i uderzając pięścią w twarz. Wziął mnie delikatnie za rękę i ustawił za sobą, jednocześnie odgradzając od tego starego dziada.
– Nie słyszałeś co powiedziała? Zrób coś podobnego jeszcze raz, a gwarantuję, że się o tym dowiem i to ja zabiorę ciebie na małą wycieczkę. Ale ty z niej nie wrócisz. A teraz wypierdalaj. – Jego głos miał temperaturę zera. Obrócił się w moją stronę.
– Nic ci nie jest? – Zapytał, badając mnie wzrokiem. Od jego spojrzenia przeszyło mnie przyjemne ciepło.
– Nie, w porządku – odparłam. – To twoja zasługa. Dziękuję. - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, patrząc jak psychopata odchodzi w przeciwnym kierunku, przeklinając pod nosem.
– Widziałem jak dzielnie walczyłaś o uratowanie frytek. Nie mogłem cię zostawić samej w tej bitwie. – Głową wskazał na jedzenie, które już, niestety, leżało na chodniku.
– Robiłam co mogłam, ale jak widać poległam.
– Możemy załatwić ci nową porcję. – Nie trafiłam z deszczu pod rynnę, prawda? – Sam chętnie przekonam się o co tyle poświęcenia. – Nadal byłam głodna. Byłam też zmęczona, ale podobał mi się sposób w jaki zaczął ze mna flirtować. I nie był to pospolity flirt w stylu "masz ładne nogi". Już po tych kilku zdaniach mogłam stwierdzić, że jest raczej z tych elokwentnych i ogarniętych. Zresztą był też niewyobrażalnie przystojny. W przyrodzie musi być równowaga, prawda? Jeden oblech za jednego mężczyznę marzeń. Być może mój instynkt samozachowawczy poszedł już spać. Ale intuicja podpowiadała mi, że nie mam się czego bać. Pomijając to wszystko, to przecież mi pomógł i wypadało mu za to podziękować.

Patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
– Nie mów mi, że nigdy nie jadłeś tłustych frytek ze szczypiorkiem i parmezanem – powiedziałam udając zszokowanie.
– Powiem ci, że bardzo chcę ich teraz spróbować – odpowiedział, patrząc mi w oczy.
– Tylko i wyłącznie w ramach podziękowań pokażę ci gdzie można znaleźć najlepsze – wyszeptałam konspiracyjnie. – Ale musisz obiecać, że to zostanie między nami – położył rękę na sercu.
– Przysięgam na wszystkie ziemniaki na świecie – parsknęłam i przewróciłam oczami. W dodatku ma poczucie humoru.
– Zdajesz sobie sprawę z powagi tej przysięgi? – Zapytałam, a on przytaknął. – Świetnie. Zakładam, że jesteś mężczyzną honoru. Chodźmy zanim zamkną nam lokal.

You make me calm / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz