Rozdział 25

324 14 0
                                    

Stella

"Nie chcesz jej dopuszczać za blisko" – to zdanie krążyło w mojej głowie od prawie tygodnia. Po wyjściu od Alexa dołączyłam do Kat i Jules. Wyjechałyśmy następnego dnia z samego rana. Powiedziałam im tylko, że się posprzeczaliśmy, bo w sumie nie wiedziałam co innego mam powiedzieć?

Sama nie do końca ogarniałam co się wydarzyło. Rozstaliśmy się? O losie, nie wiem. Nie taki miałam cel. Było mi po prostu niewyobrażalnie przykro i potrzebowałam zostać sama. A w zasadzie nie chciałam powiedzieć za dużo. Bo jak mam opowiadać mu o tym jak się czuję wiedząc, że nie dowiem się tego samego od niego. Najpewniej zostawiłby mnie bez odpowiedzi i poczułabym się jeszcze gorzej. I z jednej strony rozumiem, że nie potrafi inaczej, a z drugiej wiem, że nie chce. I wiem, że jestem warta tego, żeby się starał. Jestem warta, żeby przynajmniej spróbował. To już nawet nie chodzi o ten jego wielki sekret, który jego zdaniem mnie złamie i odetnie od niego. Jest mi przykro, bo mi nie ufa. Nie wyobrażam sobie, że istnieje cokolwiek, co mógłby powiedzieć, co sprawiłoby, że bym go zostawiła.

Nie chce mnie dopuszczać za blisko. Jasne stanowisko. Muszę przestać wmawiać sobie, że wiem co myśli. Jakbym pozjadała wszystkie rozumy. Powinnam wierzyć i szanować to, co mówi mi dorosły mężczyzna. Może tylko zadzwonię do niego i zapytam co z Jeremym? Wyglądał jakby stało się coś złego... Nie. Nie. Nie. Nie mogę iść w tym kierunku. Koniec tego. To Alex powinien do mnie zadzwonić. On ma pokazać, że mu zależy. Jeśli zależy.

A miałam nadzieję, że tak...

Wstałam z łóżka z postanowieniem, że pójdę na siłownię. Wystarczy tego użalania się nad sobą. Po tych kilku dniach głowa mi dosłownie paruje. Spakowałam torbę, wzięłam telefon i otworzyłam konwersację z Jules i Kat.

Stella: Robimy coś wieczorem?
Jules: Hell yeah, girl!!!
Kat: Say no more, baby
Stella: U mnie, 21
Jules: Upijemy się i poleżymy na kanapie? Dyżury mnie ostatnio wykańczają
Kat: Nuuuda

Lubię satysfakcję i uczucie zmęczenia po dobrym treningu. A będę go czuła jutro dosłownie wszędzie. Nogi i pośladki weszły jak złoto. Idealnie. Potrzebowałam tego. Rozładowanie emocji, oczyszczenie głowy. Kiedy wychodziłam z szatni zaczepił mnie wysoki blondyn. Widywałam go czasami na siłowni, zdarzało się, że ćwiczyliśmy w tym samym czasie.

– Świetna forma – rzucił z uśmiechem.
– Dzięki! Okupiona moimi łzami – zażartowałam. – Za każdym razem na treningu zastanawiam się czy to możliwe, żebym to kochała i nienawidziła jednocześnie.
– Totalnie! Nie słyszałaś, że miłość boli? – Odpowiedział z zawadiackim uśmiechem. O chłopie, ale masz timing. No co ty nie powiesz. Aż się głośno zaśmiałam.
– Tak. Wygląda na to, że masz rację.
– Co ty na to, żebyśmy razem dbali o zdrowie? Może wspólne treningi? – Och.
– Wiem, że to mało popularne, ale nie ćwiczę dla zdrowia. Sylwetka to mój główny cel. – I serio jak jest. Don't blame me, ale kiedy zaczynałam ćwiczyć to nie myślałam o tym, że dzięki temu będę zdrowa. Dieta i siłka to złoty środek do utrzymania figury, która mnie zadowala. Udało mi się ją wypracować dopiero kilka lat temu i czuję się z nią bardzo dobrze. Więc sorry not sorry. W tym aspekcie zdrowie mnie nie motywowało nigdy. Ale jest miłym skutkiem ubocznym, nie przeczę.
– Punkt za szczerość. Tym bardziej zapraszam do wspólnego trenowania.
– Dzięki, ale mam... – urwałam w ostatniej chwili. Chciałam powiedzieć, że mam chłopaka, ale kurde, czy mam? No wygląda na to, że nie. – Ostatnio nie jestem w tym regularna, więc nie mogę się zadeklarować. Ale trzymam za ciebie kciuki. Muszę już lecieć. Cześć! – Nie czekałam na jego odpowiedź tylko skierowałam się w stronę wyjścia. Nie chciałam też być niemiła. Szanuję go za to, że zagadał. Tak niewielu chłopaków ma do tego odwagę, więc niech się nie zraża.
– Do zobaczenia, Stella! — krzyknął za mną, jakkolwiek sam miał na imię.

You make me calm / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz