Rozdział 43

291 13 0
                                    

Alex

Kolejne dwa tygodnie zajęło mi podjęcie decyzji o rozpoczęciu terapii. Nadal nie byłem pewny, czy dobrze robię. Ale muszę przynajmniej spróbować. Nawet nie potrafię opisać tego jak wspierająca była Stella. Zupełnie nie drążyła żadnego tematu, nie narzucała swojego zdania, nie naciskała. Rozmawialiśmy i podsuwała różne rozwiązania, sugerowała kierunki.

Nie wiem czy mógłbym kochać ją bardziej. Wydaje się to niemożliwe. Poczułem nagłą potrzebę, żeby jej to powiedzieć, mimo tego, że wiedziała, co czuję. Nigdy nie odwiedzałem jej w pracy, ale teraz postanowiłem to zrobić. Podjechałem pod jej firmę i wszedłem do budynku. Poprosiłem recepcjonistkę, żeby wydzwoniła Stellę i zapytała ją czy może zejść, ale bez mówienia kto na nią czeka.

Stałem, opierając się o filar. Zauważyłem ją, kiedy tylko drzwi windy się rozsunęły. Była ubrana w niebieski sweterek i szerokie, skórzane, brązowe spodnie. Podobało mi się to, że zawsze dbała o swój strój i wiedziałem, że robi to z przyjemnością. I zawsze wyglądała wspaniale. Dziewczyna z recepcji kiwnęła jej głową na mnie i wtedy przeniosła swoje spojrzenie. Podeszła do mnie z malującym się zaniepokojeniem na twarzy.

– Alex? Coś się stało? – Cmoknąłem ją szybko w usta na przywitanie, kładąc dłonie na jej talii. Pokręciłem głową.
– Chciałem cię zobaczyć – odsunąłem jej włosy, wpatrująć się w tatuaż. Mała literka A. Ten widok budził we mnie jakieś pierwotne instynkty. Ta wspaniała kobieta była moja. I pomyśleć, że w pierwszym momencie byłem przerażony, że Stella chce sobie zrobić tatuaż. Nie mogłem się powstrzymać przed pocałowaniem jej również w tym miejscu. Odchyliła głowę i wyczułem, że się uśmiecha.
– Obok mamy wolną salę – pociągnęła mnie w tamtym kierunku. – Amanda, możesz ją dla mnie zarezerwować? – Zapytała, kiedy przechodziliśmy obok biurka dziewczyny. Blondynka przytaknęła. Przepuściłem Stellę i zamknąłem za nami drzwi. Wpatrywałem się w nią. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. W głowie ciągle tłukło mi się, że jest moja.
– Kocham cię, Wiedźmo – powiedziałem, a ona zamrugała kilka razy, pewnie zastanawiając się czy rzeczywiście to powiedziałem. A zajebiście dobrze było powiedzieć to na głos.
– Jeszcze raz, rycerzu – wyszeptała.
– Kocham cię, Wiedźmo. Wiem, że to wiesz, ale musiałem ci to powiedzieć – wpadła w moje ramiona z uśmiechem na ustach, nim skończyłem zdanie.
– Ja też cię kocham – powiedziała, po czym mnie pocałowała. – I kocham to, że nie mogłeś już wytrzymać, żeby mi to powiedzieć, że aż musiałeś zerwać się z pracy. – Tym razem to ja ją pocałowałem. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem ciasno. Świadomość, że była moja ułatwiała mi dosłownie wszystko.
– Dasz radę wymknąć się ze mną na frytki? – Wszystkie dobre momenty świętujemy w ten sposób.
– Doskonale znasz odpowiedź na to pytanie – spojrzała na mnie spod tych swoich rzęs. Zdjąłem swój płaszcz i zarzuciłem jej na ramiona.
– To chodźmy – złapałem ją za rękę, obserwując radość na jej twarzy. Po chwili już siedzieliśmy w moim aucie, a Stella karmiła mnie swoją porcją frytek. Tak, to mówi wszystko.

Moja pierwsza godzina z terapeutką właśnie dobiegała końca. Nie było to komfortowe spotkanie, które powtórzę z przyjemnością, ale nie było też tak tragiczne jak zakładałem.

– Panie Aleksandrze, musi pan o siebie zadbać i przychodząc do mnie zrobił pan ogromny krok w tym kierunku. Będziemy pracować nad pańskimi zaburzeniami snu – na razie tylko o tym jej powiedziałem. – Wszystko w tempie, które pan określi. Zalecam spotkania raz w tygodniu.
– Dobrze – podniosłem się z fotela. – Do zobaczenia.
– Do zobaczenia.

Czułem się i lepiej i gorzej jednocześnie. Ale przynajmniej nie stchórzyłem. I dała mi małą, mikroskopijną nadzieję, że jest szansa na naprawę mojej chorej głowy.
Stella wyjeżdżała już za dwa tygodnie. Może podczas tych miesięcy jakoś zbiorę się do kupy i uda mi się to ogarnąć? Tak, żeby poślubiła mężczyznę z mniejszą ilością problemów.

Wychodząc z gabinetu zauważyłem nieodebrane połączenie do Jules. Oddzwoniłem od razu.

– Nie martw się, nie dzwoniłam w sprawie Stelli. Nic jej nie jest – przywitała mnie. – Miałbyś czas, żeby się ze mną spotkać? – Zapytała. Byłem ciekaw o co może chodzić.
– Jasne. Teraz? – Wsiadłem do auta.
– Byłoby super – odparła.
– Gdzie jesteś? Podjadę po ciebie – zaoferowałem.
– Kończę właśnie pracę.
– Okej. Będę za 15 minut – poinformowałem ją i się rozłączyłem.

– Martwię się o Kat – wypaliła, gdy siedzieliśmy w knajpce niedaleko szpitala. Nie bardzo wiedziałem dlaczego akurat mi o tym mówi.
– Okej – przytaknąłem. – Co się dzieje?
– Jeśli powiem Stelli o swoich obawach to ta wariatka odwoła cały swój wyjazd – powiedziała.
– Chcesz, żebym ją okłamywał? Nie zrobię tego – odparłem.
– Nie. Chcę, żebyś jakoś sprawdził tego strażaka Jules – westchnęła. – Wyłapałam kilka red flagów w jej opowiadaniach o nim, kiedy wczoraj z nią rozmawiałam. Nie wiem, pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale mam złe przeczucia – poprawiła swój kucyk. – Boję się, że on nią manipuluje – wyznała. – Byłam kiedyś w podobnej sytuacji, więc widzę objawy – dodała po chwili, przenosząc wzrok na swój kubek. Rozumiałem jej obawy.
– Spróbuję coś ustalić – odpowiedziałem. Jeśli faktycznie coś się dzieje to musimy zareagować. – Na pewno wyjaśni się to do wyjazdu Stelli. Miejmy nadzieję, że to nic takiego, ale w przeciwnym wypadku będziemy musieli jej powiedzieć, bo nie wybaczy nam, jeśli ukryjemy przed nią coś takiego – zdecydowałem.
– Okej – znów westchnęła.
– W razie czego, zadbamy o to, żeby mimo wszystko wyjechała – zapewniłem. – Może wtedy dołączycie do niej z Kat wcześniej? – Zastanawiałem się.
– Jesteś spoko, Salinger – posłała mi uśmiech.
– Ty też – przewróciła oczami.
– Nigdy nie podziękowałam ci osobiście za tą sprawę z ubezpieczeniem. Więc dziękuję. – Było widać, że jest zmęczona po dyżurze.
– Cieszę się, że udało się to ogarnąć – odpowiedziałem.
– Padam na twarz – ziewnęła. – Chyba jednak źle wybrałam swój zawód – zaśmiała się.
– Podobno jesteś niespotykanym talentem – puściłem do niej oczko, a ona uniosła brwi w zdziwieniu.
– Coo? Skąd te słowa? – Dopytywała.
– Wiesz, znam kogoś w szpitalu – zaśmiałem się. – Chodzą takie słuchy – obserwowałem jej reakcję. – Tak między nami, to on się nie może ciebie nachwalić, Jules. Mówi, że nigdy nie pracował z kimś tak kompetentnym.
– To raczej nie o mnie – uciekła wzrokiem w bok. – Bo do mnie mówi coś zupełnie innego.
– Ostatnio też? – Wzruszyła ramionami i znów ziewnęła. – Chodź, odwiozę cię – powiedziałem wstając.
– Nie trzeba, poradzę sobie – odpowiedziała od razu.
– No wiem. Ale przecież możesz wykorzystać faceta przyjaciółki – pomogłem jej założyć kurtkę. – No weź, trochę zabawy – zaśmiałem się. Nie było opcji, że będzie wracać sama.
– Ma to sens – powiedziała, sięgając do torby po portfel.
– Wiesz co? Za kawę też zapłacę – skierowałem się do kasy. – Jak szaleć to szaleć, co nie? – Krzyknąłem jeszcze. Na co tylko pokręciła głową ze śmiechem.

Kiedy wróciłem, Stella już czekała na mnie w naszym domu. Wydawała się czymś poruszona.

– Wiesz co? Gadałam właśnie z Kat. Powiedziała, że w tym roku odpuszczamy jej urodziny, bo wyjeżdża z tym swoim strażakiem. – Okej. Szybko muszę typa prześwietlić. – A my zawsze świętujemy. Zawsze, Alex – mówiła przejęta. – Nieważne są okoliczności, zawsze tak to organizujemy, żeby świętować. Więc albo tak się zakochała, albo odebrało jej rozum.
– Cześć, wiedźmo – pocałowałem ją na powitanie.
– Och, cześć. – Jej wyraz twarzy złagodniał.
– Może jeszcze zmieni zdanie? Albo tylko was podpuszcza? – Zasugerowałem, próbując ją uspokoić.
– No ja mam nadzieję. Bo jeśli nie to inaczej sobie z nią porozmawiam – odpowiedziała z determinacją. – Dobre sobie, ona nie będzie świętować – powtarzała pod nosem. – Mówię ci, zgłupiała – kręciła głową.
– Nie martw się – chwyciłem jej twarz w dłonie. – Pewnie to nic poważnego i za chwilę zapomnicie o temacie. A jeśli nie to razem nałożymy jej rozumu do głowy.
– Myślałam, że zorganizujemy jej urodziny jeszcze przed moim wyjazdem. Już nawet mamy plan z Jules – dodała smutno.
– Obejrzymy "Seks w wielkim mieście"? – Spróbowałem przekierować jej myśli.
– O tak! Zrób popcorn! – W końcu się uśmiechnęła.
– Wracam właśnie z pierwszego spotkania z terapeutką – wyznałem. Chciałem, żeby wiedziała.
– To wspaniale, skarbie – przesunęła głowę i złożyła pocałunek na wewnętrznej stronie nadgarstka. – Jeśli kiedyś będziesz chciał o tym pogadać to pamiętaj, że jestem. A jeśli nie to to zupełnie w porządku – potarłem swoim nosem o jej. Cudowna.

Nienawidziłem myśli, że niedługo nie będę mógł się do niej przytulić w każdej chwili.

You make me calm / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz