Rozdział 34

348 17 0
                                    

Alex

Kiedy kilka godzin później wychodziłem z sali Dana, dostrzegłem Stellę rozmawiającą z lekarzem. Podszedłem do nich akurat w momencie, kiedy lekarz zadał kluczowe pytanie. Bo sam bardzo chciałem znać na nie odpowiedź. Wiedźma wyglądała pięknie. Krótka czarna spódniczka, bordowe kozaki przed kolano i marynarka, spod której wystawała biała koszula.

– Widziałem panią z panem Salingerem. Ale kim tak właściwie pani jest? – Rzucił lekarz. Byłem bardzo ciekaw co odpowie. Chociaż w pierwszym odruchu chciałem zrobić to za nią.
– Jestem narzeczoną pana Salingera – odpowiedziała, a ja chciałem podskoczyć z radości. Kurwa, nie wierzyłem, że to się tak potoczyło. Znów jest przy mnie i nadal nazywa się moją narzeczoną.
– W porządku. Nadal jednak nie wiem, czy powinienem rozmawiać z panią o pacjencie...
– Oczywiście, że tak – wszedłem mu od razu w słowo, kładąc jednocześnie Stelli dłoń w zagłębieniu pleców.
– Pani Hunter zaalarmowała mnie, że pielęgniarki nie zaglądają odpowiednio często do pana Astora. Usiłuję jej wytłumaczyć, że...
– Ma rację. – Znów mu przerwałem. – Ale zabieramy stąd pana Astora do innej placówki – poinformowałem go. – Rozmawiałem z Connorem. Powiedział, że stan Dana już pozwala na transport – wyjaśniłem Stelli.
– To ciekawe, że nie omawia pan stanu pacjenta z jego lekarzem prowadzącym – zirytował się blondyn.
– Proszę przygotować dokumenty do podpisania.
– Robi to pan na własne ryzyko. Muszę wyraźnie zaznaczyć, że odradzam takie działania. – Praktycznie przewrócił oczami.

Wszystko zaczęło się układać. Dan dochodził do siebie pod opieką specjalistów, nad którymi czuwał Connor. Co tam Connor. Jules ciągle patrzyła im na ręce. Więc wszystko działało jak w zegareczku. W przyszłym tygodniu prawdopodobnie będzie mógł wrócić do domu. Już wybraliśmy mu ze Stellą prywatną pielęgniarkę i rehabilitantów, ponieważ zawałowi towarzyszył lekki udar, potrzebuje pomocy, żeby jak najszybciej wrócić do pełni sprawności. Lauren zrobiła nam karczemną awanturę, że przecież ona doskonale wie jak opiekować się swoim własnym mężem i nie godzi się na żadną pielęgniarkę. Dosłownie zmyła nam głowy. Stella przekonała ją tym, że przecież i tak będzie nad wszystkim czuwać, a dzięki temu nie będzie tak zmęczona. Więc Lauren łaskawie się zgodziła, ale oczywiście tylko na próbę.

Rafael nadal pracował nad sprawą wypadku. Na ten moment jego wnioski nie różniły się od poprzednich. I w jakimś stopniu się z tego cieszyłem. Jeremy nadal się do mnie nie odzywał. Zastanawiałem się czy całkowicie spisał mnie na straty. Ale miałem przy sobie Wiedźmę. Musiała nadrobić obowiązki w pracy, ze względu na to, że ominęła kilka dni przez sytuację z Danem i jeszcze wcześniej pewnie przez naszą kłótnię. Więc nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu. Można chyba powiedzieć, że zwolniliśmy? Nie powiem, żeby mi się to podobało, ale zrobię cokolwiek będzie chciała. Stella sugerowała wcześniej, że mieliśmy za szybkie tempo. Więc jadaliśmy razem kolacje, po czym odwoziłem ją do jej mieszkania, bez słowa protestu.

Dziś wpadłem do niej w przerwie na lunch i zjedliśmy razem "najlepsze na świecie tłuściutkie frytki z serem i szczypiorkiem" jak lubiła je określać. Stresowałem się też trochę przed każdym spotkaniem z nią. Jakbym tylko czekał aż zmieni zdanie i poinformuje mnie, że jednak chce to zakończyć. Albo powiem coś, co ją do tego popchnie. Nigdy wcześniej nie dostałem drugiej szansy, więc nie wiedziałem jak ją wykorzystać. Co robić, żeby tego nie spierdolić. Kurwa, nie mogłem zachowywać się jak delikatna panienka. Nie takiego mnie zna. Muszę jej pokazać, że nie mogę bez niej żyć.

Wróciłem niedawno z treningu i leżałem na kanapie, zastanawiając się czy zadzwonić do brata, kiedy moją uwagę przykuł dzwonek do drzwi. Podszedłem i zaskoczony wpuściłem Stellę do środka.
– Cześć chłopaku – przywitała się i cmoknęła mnie przelotnie w usta, przechodząc obok.
– Cześć dziewczyno – odpowiedziałem, zamykając za nią drzwi. Byłem zdezorientowany, bo mówiła, że spędza dziś wieczór z dziewczynami. Nie, żebym narzekał.
– Poczułam, że bardzo chciałabym przygotować ci kolację – uśmiechnęła się do mnie, znikając w kuchni. Poszedłem za nią. – A ty możesz popatrzeć – puściła do mnie oczko i zdjęła swój czarny skórzany płaszcz. – Lecimy ambitnie, bo dziś serwuję pad thaia! – Dodała z determinacją na twarzy i zaczęła wypakowywać zakupy.
– Napijesz się wina? – Zapytałem, przyglądając się jej. Wyglądała zajebiście w jasnych jeansach i czarnym obcisłym golfie.
– O tak! – Ruszyłem w kierunku stojaka z winami, sięgając po jej ulubione.
– Napój dla mojej wiedźmy – powiedziałem, wręczając jej kieliszek, czym zasłużyłem sobie na kolejnego buziaka. Wydawała się być w bardzo dobrym nastroju. – W czym ci pomóc? – Zapytałem, zakładając jej włosy za ucho.
– W dolewaniu wina – odpowiedziała ze śmiechem. – I dotrzymywaniu mi towarzystwa – zaprowadziła mnie na krzesło i pocałowała mnie kolejny raz, zanim wróciła do pracy.

You make me calm / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz