Rozdział 42

303 12 0
                                    

Alex

Odkąd Stella kilka tygodni temu wspomniała o terapii, ciągle miałem to w głowie. Myślałem już o tym wielokrotnie wcześniej. Ale najzwyczajniej w świecie się bałem. Nie chciałem rozgrzebywać gówna z mojego dzieciństwa. A teraz bałem się, że jeśli nie zdecyduję się na tą terapię to prędzej czy później stracę Stellę. Nie postawiła mi oczywiście żadnego ultimatum. Ale na pewno coś spierdolę. Może terapia pomoże mi tego uniknąć. Nie ukrywam też, że miło byłoby pozbyć się tych problemów ze snem. Chyba jednak nie jestem tak odważny za jakiego mnie uważa, bo nadal tchórzyłem.

Kurwa mać.

Może wystarczy się przełamać i pójść pierwszy raz? Przecież mógłbym się do tego zmusić. Robiłem gorsze rzeczy.
Chyba też musiałem sam przed sobą przyznać, że zaczyna mi lekko odbijać przez to, że Stella wyjeżdża. Co prawda dopiero za dwa miesiące, ale jednak.
Będzie całkowicie pochłonięta pracą. A ja egoistycznie lubiłem, kiedy większość swojej uwagi skupiała na mnie.

Martwiłem się też sytuacją z Jeremym. Wkurwiła mnie jego chora akcja. Ale ostatni raz rozmawialiśmy ze sobą, gdy widzieliśmy się w szpitalu, kiedy to rzekomo miał wypadek.
Tylko z grubsza wiedziałem co u niego, dzięki Jules, od której czasami odbierał telefony. Tęskniłem za tym gówniarzem. I nigdy nie sądziłem, że stracę go ze względu na naszych starych.

Siedziałem właśnie u Connora i oglądaliśmy mecz. Chociaż byłem tak pochłonięty własnymi myślami, że ledwo rejestrowałem co się dzieje na murawie.

– Stary, potrzebuję gdzieś upchnąć moją młodszą siorkę – rzucił w przerwie mój przyjaciel. Przylatuje z Paryża. Nie pozbierała się jeszcze do końca po zdradzie tego jebanego  żabojada – skrzywił się na samo wspomnienie o byłym chłopaku swojej siostry. – Chciałbym ogarnąć jej jakieś sensowne zajęcie, żeby głupoty nie przychodziły jej do głowy – rozumiałem jego troskę.
– Mogę zatrudnić ją u siebie jako managera projektu – zaproponowałem. – Dobrze pamiętam? Mówiłeś, że zajmuje się zarządzaniem projektami? – Przytaknął.
– Serio? Dzięki, bracie. Zawsze mogę na ciebie liczyć – uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
– Bez taryfy ulgowej – ostrzegłem go.
– Idealnie! Właśnie o to chodzi. Ma być zawalona robotą – wstał, żeby dolać nam whisky. – Jeszcze tylko pomożesz mi skopać dupę tego francuzika i nazwę cię wspaniałym Aleksikiem – wyszczerzył się, wręczając mi szklankę z trunkiem.
– Czyj samochód bierzemy? – Uniosłem pytająco brwi.
– Kurwa, stary. Kocham cię – zaśmiał się, siadając na swoim miejscu.
– Nie rozczulaj się, Rhodes. Po prostu jeszcze raz chcę usłyszeć jak mówisz "wspaniały Aleksik". – Connor był prawdziwym przyjacielem. Cieszyłem się, że go mam.
– Jeremy przestał odpierdalać? – Zmienił temat. Machnąłem ręką.
– Obstawiam, że jest teraz przykładnym synem i dumnym dziedzicem – napiłem się drinka. – W każdym razie nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
– Stary, twoja matka próbowała obciążyć cię rachunkiem za swój pobyt w szpitalu – prawie się zakrztusiłem słysząc te rewelacje.
– Co? Jakim cudem? – Odstawiłem szklankę i oparłem łokcie na kolanach.
– Wpisała twoje dane w formularzu. Próbowała cię ojebać na pół bańki. Ale w związku z wysokością kwoty, potrzebne było twoje osobiste potwierdzenie – wkurzał się, kiedy o tym mówił. – Może już nie powodzi im się za dobrze – zastanawiał się.
– Ja pierdolę – opadłem na oparcie kanapy, wypuszczając powietrze. Czułem, że to dopiero początek podobnych akcji. – Może jak dam im pieniądze to zostawią mnie w spokoju?
– Stary, nawet o tym nie myśl. Jedyne co możesz im dać to kopa w dupę – znów napełnił swoją szklankę.
– Zabrzmiałeś jak Stella – zaśmiałem się.
– Hunterówna jest bystra, więc uznaję to za komplement. Ale to urocze – wyszczerzył się. – Że w końcu powiedziałeś, że mnie kochasz – zatrzepotał teatralnie rzęsami.

You make me calm / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz