2- ℬ𝒾𝓉𝓌𝒶

406 27 3
                                    

Weszłem na pole bitwy. Żadnych skrzynek po drodze nie widziałem. Zaatakowałem najpierw Bibi bo ją tylko zauważyłem po drodze. I tak po krótkim czasie zostały tylko trzy osoby w tym ja.
Rozglądałem się uważnie i nikogo nie widziałem.
Po dwóch dobrych minutach usłyszałem i wiedziałem że to Shelly, która się z kimś bije.
Wiec poszedłem w stronę tych dźwięków.

Zdaje mi się że byłem w tym miejscu gdzie była Shelly i ktoś jeszcze, ale było tu pusto. Poczułem jednak że ktoś się za mną skrada. Odwróciłem się i od razu padłem na ziemię. Atakowałem moim szalem, czując mocny ucisk w brzuchu. Udało mi się wydostać z rąk chłopaka i biegłem prosto w krzaki, tylko że oczywiście się nie udało. Spanikowałem i miałem zamiar wstać, ale ujrzałem cień nade mną, i wtedy uniosłem głowę i spojrzałem na chłopaka z ciemno-granatowymi włosami które miał związane w kitkę. Nie mogłem się ruszyć, więc nie wiedziałem czy czasem się nie poddać. Chłopak zamiast atakować, wbijał swój wzrok we mnie przez co poczułem lekki dyskomfort i próbowałem wstać ale jedyne co to oberwało mi się i to dość mocno.

W mgnieniu oka, chłopak w kitce wygrał. Po chwili Colette objęła mnie w swoje ręce i po tym zamknąłem oczy.

Obudziłem się w swoim pokoju. Czułem się o wiele lepiej niż wczoraj. Gdy zeszłem na dół, nikogo nie było. Nawet Colette. Więc zdecydowałem że pójdę na spacer w deszczu. W końcu gdy pada deszcz to mało kto chodzi na spacery.

//SKIP TIME//

Na dworze nie było ludzi, co sprawiało że pod moim szałem się uśmiechnąłem. Przez takie dziesięć minut chodzenia w przód, ktoś przyszpilił mnie do ściany budynku.

Uderzyłem mocno głową o ścianę, a telefon który miałem w ręce leżał na trawie i widniało na nim przychodzące połączenie od Colette. Spuściłem wzrok od telefonu i spojrzałem się na osobę która uniemożliwia mi ruch.

To ten sam chłopak. W ciemno-granatowych włosach i ciemniejszych oczach. Wbił we mnie wzrok, a ja czułem się o wiele bardziej dyskomfortowo niż na polu bitwy. Zaniemówiłem i w końcu zdecydowałem że spróbuję się wydostać. Ale chłopak się ocknął i zaczął mówić.

- Słuchaj, nie żebyś miał mnie za wroga, to przepraszam za to najście na ciebie na polu bitwy wczoraj.

- R..rozumiem.. mógłbym już iść?

- Poczekaj, jak masz na imię? - spytał mnie.

- Edgar. - odpowiedziałem i przerwałem kontakt wzrokowy. W końcu opuścił ręce, a ja stojąc w miejscu, ciągle próbowałem analizować to co właśnie się stało. Przeprosiny?

- Masz, to chyba twoje - odparł chłopak i podał mi mój telefon gdzie miałem ponad 20 powiadomień od Colette. - Dzięki - powiedziałem i szybko ruszyłem w stronę mojego domu.

//SKIP TIME//
- Edgar! Gdzie ty byłeś ?! - pytała się mnie spanikowana Colette.
-N..na spaczerze..
- W takiej pogodzie? Możesz się przeziębić! - powiedziała.
- No już dobrze. - przytuliłem ją a Colette postanowiła zadać mi pytanie.
- Co to za chłopak ? - zapytała, wskazując na mój telefon. Sam się zastanawiałem skąd w moich kontaktach zaistniał kontakt pod nazwą ,,Fang"
- Nie mam pojęcia jak nawet on istnieje w moich kontaktach.
- Uuu coś się będzie dziać! Colette to wieee!!

Miałem jeszcze w kontaktach Lole, Bustera, Charlie, Leona oraz Sandy'iego. Najważniejsze osoby miałem zapisane z emotką czyli np ,,Colette💙"

- Colette, przestań. Nie znam typa.
- Już znasz, ma na imię Fang.. te imię coś mi mówi. Chwila, chwila. - powiedziała i pobiegła po swój pamiętnik i zaczęła przewijać strony.
- Tu! Zobacz! Kojarzysz go? - na zdjęciu widniał chłopak, tak zwany Fang, oraz było kilka informacji o nim.
Na imię miał Fang (co było oczywiste) dla przyjaciół Kieł. Uwielbiał popcorn oraz kung fu.

- Skąd ty w ogóle masz informacje o nim? - spytałem.
- W liceum zawsze zbierałam wszystkie informacje na temat mojej klasy. Szkoda, że ty w niej nie byłeś..
- I tak go nie kojarzę.. i usunę ten kontakt.
- Nie! Poczekaj nie usuwaj ! - krzyknęła Colette.
- Po co mi obca osoba w mojej liście kontaktów?
- No zostaw, może będzie chciał zadzwonić i przeprosić za wodospad krwi który lał się z twojego nosa?

Wtedy przypomniało mi się ta sytuacja kiedy mnie można to tak nazwać przeprosił. Po chwili od razu się ocknąłem.

- Zostaw ten nr, dla mnie - błagała Colette. Nie rozumiem dlaczego jej aż tak bardzo zależało na tym, bym miał jakiegoś Fanga w kontaktach.
-Niech ci będzie, jak nie zadzwoni za dwa dni to usuwam.
- Daj mu czas no.
- Przesadzasz!

//SKIP TIME//

Następnego dnia, na dole, Colette zeszła i usiadła koło mnie.
- Edziu, wyjeżdżam tak na tydzień z Janet i Charlie !

Zaniemówiłem, bo wiedziałem że będzie mi brakować Colette po mimo tego że wkurwia mnie czasami.

- Świetnej zabawy życzę - uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Dasz sobie radę, jak coś to dzwoń ! Idę się pakować - podekscytowana pobiegła do góry i słyszałam że zaczęła się pakować. Westchnąłem i mój telefon nagle zaczął wibrować. Dzwonił do mnie Fang?

- Kiedy my się wymienialiśmy numerem telefonu? - spytałem
- To nie jest ważne. Chciałem się spytać czy wybaczasz mi bo nie dosłyszałem.
- Wybaczam, a teraz papa

- Edgar! - krzyknęła Colette - dzisiaj jest impreza u Loli! Kazała mi przekazać że masz się zjawić !
- I tak nie idę. - mruknąłem.
- Prosze zrób to dla mnie!
- Nie jestem typem imprezowicza.
- Edziu, nie bądź nudziarzem no, proszę, proszę, proszę! - błagała. Nie wiedziałam czemu jej tak zależało na tym bym poszedł na ta imprezę.
- Tylko ten jeden raz Colette.
- Jejj! Zadzwoń do Loli i poinformuj ją że będziesz!

//SKIP TIME//
Zaniedługo wybija godzina 20:00. Nie miałem auta bo Colette pojechała nim do galerii. Oznaczało to że muszę iść pieszo, ale miałem dobre 15 minut by dojść do domu Loli.
Stwierdziłem że już wyjdę.

Po 5 minutach zaczął padać deszcz. Po prostu to się nazywa moje szczęście. Nie miałem ani parasola ani kurtki. Ale naszczęście to tylko 10 minut w deszczu i mocnym wiatru.. tylko 10...

Po dwóch minutach bardzo mocno się rozpadało. Zastanawiałem się czy czasem nie wrócić do domu i sobie odpuścić. I chyba tak zrobię. Odwróciłem się i idąc do przodu oraz patrząc przy okazji na moje buty, wpadłem na kogoś. Na szczęście nie spadłem na ścieżkę tylko wpadłem w czyjeś ramiona.

- P..przepraszam - odpowiedziałem i szybko ze wstydu chciałem biec w stronę domu, ale jednak osoba na którą wpadłem chwyciła mnie za nadgarstek. Chwila.. Fang?!

- Edgar?

Spojrzałem na chłopaka i chciałem coś powiedzieć ale on odezwał się pierwszy.

- Gdzie pędzisz tak?
- Do domu..
- Pada deszcz a ty jesteś bez kurtki. - powiedział i dał mi do ręki swój parasol oraz kurtkę.
- Nie mogę tego wziąść.. - odwróciłem wzrok - T..tobie będzie zimno.
- Mną się nie przejmuj. Napewno nie chcesz iść na imprezę do Loli?

Chwila. Skąd on wie, że miałem zamiar iść na imprezę do Loli?

- Ja..
- Chodź - powiedział i ruszyliśmy w drogę do domu Loli

——-
1089 słów 🤗

ღTo nie był przypadekఌOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz