16- 𝒞𝓏ℯ𝓂𝓊 𝓅𝓁𝒶𝒸𝓏ℯ𝓈𝓏?

289 22 20
                                    

*POV BUSTER*

Pogotowie było w drodze, a Chester z Fangiem ciągle próbowali wybudzić Edgara. Do mnie podeszła jakaś pani i spytała czy czegoś potrzebujemy. Odpowiedziałem, że nie. Sam nie wiem czy tak czy nie.. W rogu zauważyłem tą fioletową dziwkę, która się uśmiechnęła. Ona ma coś z tym wspólnego. Spojrzałem na Fanga, który spojrzał się na nią, po czym przekierował wzrok na mnie. Kiwałem przecząco głową, a ten się mnie nie posłuchał i wstał.

- Chester, poczekaj tu - powiedziałem, na co on kiwnął głową.

Biegłem za Fangiem, który kierował się w jej stronę. Nie zdążyłem go złapać. Kieł rzucił się na tą lafirynde i nie żeby coś, ale gdyby nie to że jesteśmy w miejscu publicznym, to bym go nawet nie próbował zatrzymywać.

-FANG, PRZESTAŃ! JESTEŚMY W MIEJSCU PUBLICZNYM - krzyknąłem do niego próbując go odciągnąć od tej cipy. Ta fioletowa ledwie już dychała, więc odepchnąłem go mocniej, ponieważ ochrona była niedaleko od nas.
- KURWA, PRZESTAŃ! ZAJMIESZ SIE NIĄ PÓŹNIEJ!
- W..właśnie - powiedziała fioletowa kaszląc.
- PRZECIEŻ TO JEJ WINA, ŻE EDGAR TERAZ ZEMDLAŁ!
- NO ZOSTAW TĄ DZIWKE DO JASNEJ CHOLERY! EDGAR JEST TERAZ WAŻNIEJSZY - powiedziałem. On się w końcu odsunął i wrócił z powrotem do Edgara. Zauważyłem po chwili ratowników, którzy kierowali się w naszą stronę.

Wszyscy odsunęliśmy się od Edgara, kiedy ratownicy podeszli.

Kiedy Ratownicy pojechali w ambulansie z Edgarem, Fang rzucił sie mi i chesterowi w objęcia płacząc. Nigdy nie widziałem go w takim stanie..

~~

*POV COLETTE*

Pisałam do Edgara poraz setny. Nie odczytał ani nie odpisał. Ciekawe czemu.. nagle ktoś napisał do mnie na instagramie. Był to Chester.

Chester
: Colette, Edgara zawieźli do szpitala.

Wpatrywałam się w wiadomość przez kilka dłuższych sekund.

Colette
: Co kurwa? W szpitalu?! Gdzie??

Od razu wstałam z łóżka i pobiegłam ubrać buty.

Chester
: Wyślę ci adres, my już podjeżdżamy.

Chester po chwili wysłał mi adres. Wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z domu.

Jechałam bardzo szybko i nie wiem jak udało mi się dotrzeć do szpitala bez żadnego wypadku samochodowego. Gdy już byłam na miejscu, wysiadłam z auta i pędziłam do recepcji. Zauważyłam akurat przy wejściu Chestera, który najwidoczniej na mnie czekał.

- Gdzie on jest?!
- Musisz być spokojniejsza, bo Fanga wypierdolili raz że szpitala przedchwilą - powiedział zestresowany. Próbowałam się opanować, ale się nie dało. Więc po prostu zmusiłam się do lekkiego uśmiechu i weszliśmy do środka.

Chester przez chwilę rozmawiał z recepcjonistką. Ja czekałam jak on tylko przestanie rozmawiać.

- Chodź - powiedział do mnie. Podziękował tej pani i zaczął mnie kierować gdzieś przez korytarz. W końcu zobaczyłam z daleka Bustera, który coś mówił do Fanga.
- Co się w ogóle stało?! - spytałam rudego, gdy doszliśmy.
- Nie mamy pojęcia, kierowaliśmy się do toalety, ale nagle po drodze Edgar zemdlał. Ta Shelly macała w tym palce, jesteśmy w 100% pewni.
- Jak ją zobaczę tą dziwkę, to ja rozpierdole - i usiadłam koło fanga. Ten miał schowaną twarz w rękach i nic się nie odzywał. Buster spojrzał na mnie ze smutną miną, a chester usiadł koło bustera.
- Fang już jej przypierdolił - odezwał się Chester.
- Zdechła? - spytałam.
- Nie, byliśmy w miejscu publicznym przecież.
- No kurwa!
-Proszę ciszej - powiedziała do nas jakaś pielęgniarka. Fang na jej widok wstał i powiedział.
- Co z Edgarem?!
- Proszę pana, nie mam jeszcze żadnych informacji na jego temat. Poinformuję pana, gdy dostaniemy wyniki.
- Kurwa - przeklnął i kopnął w kosz na śmieci.
- Spokojnie - chwycił Buster Fanga. - Siadaj.
- No jak mam być kurwa spokojny?! - powiedział z łamiącym się głosem.

Sama nie mogłam wytrzymać i się popłakałam. Co jak znowu coś sobie zrobił..? Ale zauważyłam, że Fang znosi to gorzej niż ja.

- Kieł, on da sobie radę.. uwierz mi, nie raz byłam z nim w szpitalu i ze wszystkiego udało mu się wyjść - powiedziałam, klepiąc go po plecach. Ten się do mnie przytulił.

//SKIP TIME//

Była już 22:00. Buster i chester wyszli, a ja z Kłem nadal czekaliśmy. Ciemno-granatowo włosy nie zmrużył chociaż na chwilę oka, a mi zachciało się spać, ale nie mogłam. Nie mogłam ich zostawić. Zdziwiło mnie to, że ten Fang nadal nie wyszedł. Nadal z nim się stresowaliśmy. Czuje, że też się bał o Edgara.

- Fang..
- Hm..
- Mogę cię o coś spytać?
- Dawaj - powiedział przecierając oczy.
- Czemu tak właściwie zaprosiłeś do kina Shelly?- na co ten westchnął.
- Sam nie wiem. Powiedziała że się zmieniła i że chciałaby ze mną pogadać. Zaprosiłem ją, bo trułaby mi dupe ciągle.
- A dlaczego twierdzicie, że to ona ma coś z tym wspólnego?
- Bo kurwa się uśmiechała jak zobaczyła Edgara! - powiedział o wiele głośniej.
- Zapiszę ją na ciemną stronę mojego pamiętnika..
- Co?
- Nic. - uśmiechnęłam się.

~~~~~

Była już jebana 6:30 nad ranem. Nikt z nas nie zmrużył oka. Nagle podeszła do nas pielęgniarka z kimś jeszcze, ale nie zauważyłam z kim, zresztą Fang już wstał i zaczął im zadawać w chuj dużo pytań.

- A więc mamy wyniki - na tą informację podniosłam głowę do góry i wystałam.
- Co z nim?! - powiedziałam głośniej.
- Proszę trochę ciszej. Z tego co wyniki wskazują, musiał wypić jakąś trująca substancję. Dobrze, że zadzwoniliście na czas, bo za 5 minut byłoby już za późno.Na szczęście nie wypił dużej ilości tego napoju, więc zaniedługo powinno być wszystko w normie.
- Możemy go zobaczyć?! - spytał Fang, a ja spojrzałam się z nadzieją na lekarzy.
- Niestety jeszcze nie.
- Oj błagam was! Jesteśmy tu już od 17 coś! - jęknęłam.
- No dobrze, ale prosimy, byście byli bardzo cicho i się na niego nie narzucać. - na tą wiadomość się ucieszyliśmy.
- D..dobrze. - odezwałam się, a pielęgniarka zaprowadziła nas do sali w której leżał Edgar.

Na widok leżącego i śpiącego Edgara poczułam ulgę. Fang od razu pobiegł usiąść koło niego, a ja usiadłam na drugim krześle. Uśmiechnęłam się na jego widok. Teraz trzeba będzie tylko czekać, aż się wybudzi.

*POV FANG*

Nie mogłem opisać tego uczucia kiedy go zobaczyłem. Ciągle jednak po głowie krążyły mi słowa doktora. ,,Dobrze, że zadzwoniliście na czas, bo za 5 minut byłoby już za późno." Czyli jednak.. jednak mogłem go stracić? Znaczy..

Colette przymknęła oczy i zasnęła. Zrobiłem to co ona, ale trzymając przy tym rękę Edgara.

~15:49~

Poczułem, że ktoś mną szturchał. Otworzyłem powolnie oczy i zauważyłem, że to był Edgar. Od razu rzuciłem się na niego i czułem, jak łzy spływają mi po policzkach.

- Czemu płaczesz? - spytał się, śmiejąc się przy tym.
- Bałem się..
- O kogo?
- O ciebie - powiedziałem i go przytuliłem.

————-
1037 slow 🤭

W ogóle to zmieniam opis książki bo coś mi nie pasuje🥰

Generalnie pisząc to chciało mi się płakać, bo miałam o wiele gorsze scenariusze w głowie😃 ale pozmieniałam co nie co

Widzimy się w następnym rozdziale😘

ღTo nie był przypadekఌOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz