*POV EDGAR*
Bał się.. o mnie?
Nigdy wcześniej nikt mi czegoś takiego nie powiedział. No nie licząc Colette, ale bał się o mnie ktoś inny niż ona? Nie, nie, nie. A co jak to żart??
- Bałeś się, o mnie..? - spytałem.
- Tsa.. nie wiesz, jak bardzo się o ciebie baliśmy razem z resztą grupy oraz Colette. Pamiętasz coś ze wczoraj?
- Nie do końca pamiętam co się stało.. pamiętam tylko że kierowałem się do toalety i nic więcej.
- Zemdlałeś w drodze do toalety, wszystko przez tą tak zwaną przez was lafiryndę.
- Ta, a ta pewnie się z tego śmiała, nie no super!
- Śmiała się, ale dostała wpierdol - powiedział, uśmiechając się.
- Serio? - zaśmiałem się - kiedy?
- Jak tylko ją zobaczyłe- znaczy zobaczyliśmy.
- Tylko mi nie mów, że to ty jej skopałeś dupe
- Czy to ważne?I w tym momencie obudziła się moja Kuzynka.
- EDGAR! - krzyknęła i rzuciła się na mnie.
- Dusisz mnie - wydusiłem, a ta ani rusz.
- Martwiłam się.. - szepnęła i się rozryczała.
- No nie rycz, przecież żyję. Czemu nie wróciłaś do domu się wyspać?
- Obiecałam, że nigdy cie nie zostawię.
- Ale musisz też dbać o siebie.
- No dobra tam. Jak się czujesz?
- Głowa mnie trochę boli, ale jest okej.
- A ty, czemu mnie nie obudziłeś, jak zobaczyłeś, że Edgar wstał? - spytała się Colette wyższego i go szturchnęła.
- Miałem zamiar to zrobić no.. - odpowiedział. - Tak w ogóle to kilka osób przyjedzie cię odwiedzić.
- Po chuja? Przecież i tak dzisiaj stąd się wpisuje.
- Czy dzisiaj to nie jestem pewien. O mało nie zdechłeś wczoraj - zwrócił się do mnie Fang.
- Ale ja się dobrze czuje.
- To co, przed chwilą mówiłeś, że cię głowa boli.
- No i co?No i nagle pielęgniarka wpierdoliła do sali.
Przyszła mnie zbadać, aha?- Prosiłabym o poczekanie w poczekalni- powiedziała z ciepłym uśmiechem na twarzy. Jeny, znowu będę sam.
- Musimy? - spytała Colette.
- Byłabym bardzo wdzięczna.Białowłosa westchnęła i kierowała się do drzwi. Kieł też wstał po chwili i jeszcze do mnie podszedł.
- Dasz radę, kocico - szepnął mi do ucha.
- Spierdalaj - odepchnąłem go a ten się zaśmiał i wyszedł.~~~~~~~~~~~
- No w końcu, co ona ci robiła? - spytała mnie Colette.
- No badała - odpowiedziałem. - Gdzie Fang?
- A co? Tęsknisz za swoim boyfriendem ?
- Jakim, kurwa boyfriendem? Po prostu się pytam gdzie jest.
- Noo, wyszedł chwilę temu.
- Aha.
- Mówiła kiedy stąd wyjdziesz?
- Niby pojutrze, ale jak wszystko pójdzie dobrze to jutro - powiedziałem - szybko poszło.I nagle do mojej sali wbiegło stado małp. Najpierw przyszedł Buster, potem od razu za nim Chester. Za chesterem Lola, za lolą Charlie, potem Mandy, Leon, Sandy, piper i na samym końcu.. Fang.
- Cześć słonko! Jak się czujesz? - spytała mnie Lola.
- Yy.. dobrze. - a następnie mnie przytuliła i reszta się przywitała i zrobiła to co Lola.
- Kupiłem ci pistolet - uśmiechnął się Chester.
- Co kurwa?
- No by zastrzelić tą cipę - powiedział i wręczył mi pistolet.
- Porąbało Cię? - spytała go Mandy.
- Yyy, no dobra. To taki zabawkowy, ktory wystrzeliwuje lizakami.
- Przyniosłam ci ciasteczka! - uśmiechnęła się Piper.
- D..Dziekuje - podziękowałem biorąc ten ,,zabawkowy pistolet" i ciasteczka od Piper. Zastanawia mnie jedno. Po co w ogóle tu wszyscy przyszli?
- A tu masz taką poduszkę do spania - powiedział Sandy i dał mi ją do rąk.
- Oo, dziękuję.. - chciałem wstać, ale nie wstawałem chyba od wczoraj i zamiast stać na nogach to się wyjebałem. Podbiegła do mnie Colette, która pomogła mi wstać.
- Przecież bym wstał - powiedziałem chwytając się jej.
- Ta, już to widzę.
- No to puść mnie!
- Nie, bo się wyjebiesz znowu.
- Gdzie jest mój szalik w ogóle?! - spanikowałem.
- Tutaj jest jakiś szalik! - wskazała Charlie i mi go podała do rąk.
- Ja pierdolę, kto mi go ściągnął? - spytałem.
- No przecież musiałeś być zbadany, tak? Raczej cię ze szalikiem nie zbadają - powiedział chester.
CZYTASZ
ღTo nie był przypadekఌ
De TodoEdgar nie mógł pozbierać się po stracie dwóch ważnych osób do teraz. Jedyną osobą, która go utrzymywała przy życiu to jego kuzynka, Colette. Przez wszystkie lata w liceum i podstawówce był dręczony i wyzywany, a to tylko go dobijało. Lecz po kilku l...