15

81 6 1
                                    

Zajechaliśmy prawie pod samo wejście do zamku. Wysiadłam z samochodu i stanęłam przed wielkimi dwuskrzydłowymi, ciemnobrązowymi drzwiami. Byłam gotowa stamtąd uciec. Obejrzałam się przez ramię i zauważyłam mojego ochroniarza. Trochę mi ulżyło na jego widok, czułam się bezpieczniej widząc znajomą twarz. Otworzyło się jedno ze skrzydeł drzwi. Wyszedł przez nie niewysoki, siwy mężczyzna w garniturze.

- Panno Goldblood pragnę panienkę powitać w zamku jego królewskiej mości, króla Augusta. Nazywam się Fred i zaprowadzę panienkę prosto do sali - ukłonił się po tych słowach.

- Dziękuję panu - odpowiedziałam nieśmiało.

- Wystarczy Fred - puścił mi oczko.

Skinęłam głową i udałam się za mężczyzną. Jeszcze dobrze nie postawiłam kroku w korytarzu, uderzyła we mnie wielkość, bogactwo i dostojność tej budowli. Brązowa, inkrustowana podłoga oraz czerwono - złote ściany, na których znajdowały się portrety wszystkich przodków rodziny królewskiej, to wszystko tylko odbierało mi moją pewność siebie, której już praktycznie nie miałam. Szliśmy po marmurowych schodach, skręciliśmy to w prawo to w lewo. Istotnie, zamek był ogromny. W końcu dotarliśmy pod jedne z drzwi. Fred zabrał ode mnie płaszcz.

- Zapowiem panienkę, a następnie panienka wejdzie przez drzwi - oznajmił Fred.

- Rozumiem - odpowiedziałam.

Kiedy mężczyzna otworzył drzwi, moje serce waliło jak oszalałe, nie było już odwrotu. Wóz albo przewóz, zaczęłam brać głębsze wdechy żeby się uspokoić. Usłyszałam swoje nazwisko i odczekałam wyznaczony czas. Ruszyłam powoli, minęłam drzwi i stanęłam zaraz obok Freda. Przy stole siedzieli już wszyscy. Na mój widok podnieśli się z krzeseł i podeszli w moją stronę. Król August założył czarny garnitur, podobnie jak Will, który wyglądał jak zawsze obłędnie. Teraz zauważyłam, że jest podobny do ojca, tylko włosy i usta miał po matce. Zdziwiłam się jak szybko udało mi się to wyłapać. Eloise uśmiechnęła się na mój widok od ucha do ucha. Założyła jasnoróżową sukienkę z bufiastymi rękawami. Na samym końcu spojrzałam na królową. Swoim dostojeństwem biła na kilometr. Włosy miała zaplecione w wianek i założyła do tego tiarę wysadzaną szmaragdami. Założyła również zieloną sukienkę sięgającą jej do połowy łydki. Wyglądała olśniewająco, zawsze była i będzie ikoną stylu dla swoich poddanych.

- Wasze królewskie mości - ukłoniłam się najpierw w stronę króla, a następnie w stronę królowej.

Nie dostałam żadnej odpowiedzi tylko poczułam, że znajduję się w jakiś objęciach. Początkowo myślałam, że to Will ale szybko się przekonałam, że to nie był on.

- Dziękuję - usłyszałam męski głos - że uratowałaś moją córkę.

Byłam w objęciach króla. Wydawał się w tym momencie tak ludzki, tak bardzo podobny do moich braci, którzy też darzyli mnie takimi uczuciami. Na chwilę zapomniałam jaką ma władzę. Wypuścił mnie ze swoich objęć, ale nie minęła sekunda a znajdowałam się w innych. Tym razem były one delikatniejsze i pachniały bzem. Królowa również zamknęła mnie w chyba matczynym uścisku. Nie do końca wiedziałam jak wygląda, ale taki właśnie dawała mi Sarah.

- Jesteśmy ci bardzo wdzięczni - powiedziała gdy wypuściła mnie z objęć.

- Cieszę się, że mogłam pomóc - posłałam im ciepły uśmiech.

Przywitałam się później z Eloise, wymieniłyśmy ze sobą kilka komplementów. Na koniec została osoba, dla której traciłam oddech. Will podszedł do mnie, wziął moją dłoń i przystawił do ust.

- Witaj moja ukochana - popatrzył na mnie z czułością.

- Witaj mój najdroższy - ukłoniłam się przed nim.

Priceless FeelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz