Trzeci rok: Szlachetny i wiekowy

323 27 15
                                        

Cold fire, you've got everything but cold fire
You will be my rest and peace, child
I moved up to take a place
Near you

So tired, it's the sky that makes you feel tried
It's a trick to make you see wide
It can all but break your heart.


Sobota, 15 września 1973

*Puk, puk*

-Sirius.

Nic.

*Puk, puk, puk*

-Sirius?

Cisza.

-Och, na miłość... Sirius Orion Black Trzeci, wiem, że tam jesteś! - James zapukał do drzwi.

-Odwal się, Potter.

James odsunął się od drzwi łazienki i usiadł na łóżku, wyglądając na przygnębionego. Sirius nie dołączył do nich podczas kolacji i był zamknięty w łazience już od dwóch godzin, nie wydając żadnego dźwięku.

-Zostaw go w spokoju. – powiedział Remus, przewracając stronę swojej książki. Położył się na brzuchu na własnym łóżku, udając, że wcale się tym nie przejmuje. - Wyjdzie, kiedy będzie gotowy.

To było coś, co często słyszał od Opiekunki. Przynajmniej raz w tygodniu jeden z chłopców ze Św. Edmunda – zwykle nowy dzieciak – wpadał w złość i zamykał się w pokoju lub wczołgał się do małej przestrzeni, aby nikt nie mógł go dosięgnąć. Reakcja personelu była zawsze taka sama, ignoruj ​​to, dopóki nie zrozumie, że nikogo to nie obchodzi, dopóki nie zrozumie, że nic, co może zrobić, nie zmieni sytuacji. To zawsze działało, Remus wiedział o tym z pierwszej ręki.

-To nie w jego stylu. – powiedział James, najwyraźniej ignorując drakońską taktykę Remusa. – Wiesz, mógłbym zabić Snape'a. Za mówienie takich rzeczy.

Remus wzruszył ramionami.

-Jednak Black już nienawidzi swojej rodziny. Nie wiem, dlaczego pozwala Snivellusowi zawracać sobie tym głowę.

James patrzył na Remusa oszołomiony, jakby właśnie powiedział coś niewyobrażalnie okrutnego.

-Nadal są jego rodziną, Moony.

-Są dla niego okropni.

-Co nie znaczy, że nie obchodzi go, co myślą. - James westchnął. – Słuchaj, Lupin, może lepiej idź, zanim on wyjdzie. Idź i znajdź Pete'a w bibliotece czy coś.

-Ja też jestem przyjacielem Siriusa! - Remus usiadł z oburzeniem.

-Tak, tak, oczywiście, że tak. – James machnął ręką. - Ale cóż... jeśli płakał, myślę, że wolałby, żeby nikt inny tego nie widział.

-Nie obchodzi mnie, czy płacze. Chcę pomóc.

To było trochę kłamstwo. Remus zawsze czuł się nieswojo w towarzystwie płaczących ludzi – nigdy nie wiedział, co ze sobą zrobić. Ale on też naprawdę chciał pomóc. Czy nie zawsze starał się pomóc?

Bardziej niż kiedykolwiek Remus chciał wyznać prawdę, że namówił Narcissę do złożenia nierozerwalnej przysięgi, tylko po to, żeby zobaczyć twarz Jamesa. Ale uspokoił się. To nie był konkurs, a nawet gdyby taki był, nie mógł go wygrać.

-Dobra, – powiedział James – ale musisz być wobec niego wyrozumiały. Nie możesz rozpocząć kłótni.

-O czym ty mówisz? - Remus był śmiertelnie urażony. Nigdy nie wszczynał bójek.

-Wy dwaj! Zawsze się kłócicie, przysięgam.

-Nie kłócimy się.  – warknął Remus. James tylko uniósł brwi, co było irytujące.

All the Young Dudes. Years 1-4 (Book One) (TŁUMACZENIE PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz