Czwarty rok: Luty (cz.2)

350 37 32
                                    

CW przed naprawdę nieprzyjemną interakcją rodzic/dziecko.


Remus prawie przeoczył to, co się stało, ponieważ wszyscy w tłumie natychmiast wstali, przepychając się, aby zobaczyć rozwój katastrofy – na szczęście, kiedy Remus wstał, był znacznie wyższy od otaczających go osób.

Sirius próbował – nikt nie mógł temu zaprzeczyć. W chwili, gdy zobaczył, jak tłuczek uderza Regulusa, pochylił się płasko na miotle i wystrzelił do przodu, jakby diabeł deptał mu po piętach, szybciej niż Remus kiedykolwiek widział kogokolwiek – nawet Jamesa – latającego. Tak naprawdę Sirius nabrał takiej prędkości i pod tak przerażającym kątem pionowym, że Remus był pewien, że on też się rozwali, a jego żołądek podskoczył ze strachu. Sirius spóźnił się, ale Pani Hooch nie.

Stała na trawie z podniesioną różdżką i udało jej się spowolnić opadanie Regulusa, tak że jego ciało wydawało się spadać przez wodę, a nie powietrze. Zanim Sirius uderzył o ziemię, upuścił miotłę i rzucił się w stronę brata, Regulus leżał tak spokojnie, że mógłby spać.

Sirius klęczał, reszta drużyny lądowała wokół niego, McGonagall krzyczała coś przez megafon, a tłum szybko otoczył dwóch braci, tak że nikt nic nie widział. Remus zaczął kuśtykać po drewnianych schodach tak szybko, jak pozwalało na to jego chwiejne biodro. Peter biegł za nim.

-Gdzie idziesz? - dyszał.

-Sirius. - To było wszystko, co Remus mógł powiedzieć.

Kiedy jednak dotarli do poziomu gruntu, nie mogli wejść na boisko, opiekunowie domów zaganiali uczniów z powrotem do zamku i nie pozwalali im przejść.

-Zabiorą Regulusa do skrzydła szpitalnego. – powiedział Peter. - Może Sirius jest w szatni?

-Nie. – Remus potrząsnął głową. - Nie, chciałby iść z Regem... prawdopodobnie myśli, że to wszystko jego wina.

-No cóż. – Peter spojrzał na niego. - Uderzył w tłuczek, prawda?

Remus zacisnął pięści i walczył z chęcią uderzenia Petera.

–W takim razie idę do skrzydła szpitalnego. - Odwrócił się i zaczął niezdarnie maszerować w stronę zamku, starając się wyprzedzić wszystkich innych.

-A co z Jamesem? - Peter musiał biec, żeby dotrzymać kroku.

-On też tam będzie. – odpowiedział Remus.

I oczywiście, że był. Kiedy Peter i Remus weszli przed skrzydło szpitalne, przebijając się przez tłumy plotkujących uczniów, znaleźli Jamesa siedzącego na podłodze na zewnątrz, z łokciami opartymi na kolanach i wpatrującego się w przestrzeń. Wciąż miał na sobie szaty do quidditcha, jego policzki wciąż były zarumienione od latania, a jego włosy były w nieładzie.

-Czy wszystko z nim w porządku?! – zapytał od razu Remus – i nie był pewien, kogo ma na myśli.

-Tak, tak sądzę. - James spojrzał na nich z oszołomieniem. - Jednak stracił przytomność. Pomfrey nie chce mnie wpuścić.

-A Sirius?

-Tak, jest w środku. Pomyślałem, że lepiej poczekam... Slughorn kontaktuje się z ich rodzicami, więc. Wzruszył ramionami. – Pomyślałem, że będzie lepiej, jeśli tu zostanę.

-Wszyscy tu zostaniemy. – powiedział stanowczo Remus, siadając obok Jamesa z pewnym trudem. Jego biodro naprawdę go bolało, ból promieniował od miednicy aż po kostkę. W końcu Peter też przykucnął i czekali.

-Widziałeś, co się stało? – zapytał w końcu James. - Byłem po drugiej stronie boiska, nie...

-Tłuczek. – powiedział Remus. – Mulciber trafił prosto w Siriusa, to musiał być faul. Sirius oddał mu cios, ale Mulciber usunął się z drogi, a Regulus był tuż za nim. Sirius nie mógł go widzieć, to był wypadek. To było... to było okropne.

All the Young Dudes. Years 1-4 (Book One) (TŁUMACZENIE PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz