Spływające po szybie krople deszczu tworzyły pewnego rodzaju wzory, które w znacznym stopniu kontrastowały z ponurym obrazem za oknem. Pogoda w Detroit od dłuższego czasu nie rozpieszczała mieszkańców. Przelotny deszcz mieszał się z mocnym wiatrem, ochładzając nie tylko temperaturę, ale również zapał ludzi do wychodzenia z domu. Ulice świeciły praktycznie pustkami, i gdyby nie palące się pojedyncze latarnie ustawione wzdłuż ulicy, mogłabym śmiało stwierdzić, że dzielnice opatulił mrok praktycznie z każdej strony.Z zrezygnowaniem obserwowałam, ten widok, z nadzieją, na chociażby drobną poprawę, pomimo tego, że doskonale wiedziałam, że prędko ona nie nastąpi. Zmęczona podniosłam się leniwie z łóżka zmierzając w kierunku kuchni. Szło mi to naprawdę mizernie ale po ostatniej zmianie w pracy, ledwo dawałam radę leżeć a co mówiąc stać i w jakikolwiek normalny sposób funkcjonować. Nagle poczułam pod stopami nieprzyjemny chłód, jakby wilgoć z zewnątrz w jakiś sposób przedostała się do środka. Zdezorientowana przeniosłam spojrzenie w kierunku nóg, a moim oczom ukazała się ogromna kałuża wody.
- Co jest ?- mruknęłam pod nosem, rozglądając się w poszukiwaniu ewentualnych szkód. Śledziłam pomieszczenie centymetr po centymetrze, ale nie znalazłam niczego co mogło by być sprawcą tej powodzi. Kiedy miałam już odwracać się w kierunku szmatki, na nos spadła mi pojedyncza kropla wody powodując na mojej twarzy znaczny grymas. Podniosłam wzrok w kierunku sufitu z nadzieją, że to nie to o czym teraz dokładnie myślę. Niestety jakby inaczej byłam w błędzie.
- Nie wierzę, no po prostu kurwa nie wierzę. Ile jeszcze razy będę musiała cię łatać, żebyś wreszcie przestał niszczyć mi podłogę ? - Skierowałam swój wywód w kierunku blaszanego dachu, który co i rusz, przeciekał mi w okresie jesiennym. Chociaż po ostatnim razie naprawdę myślałam, że udało mi się z nim uporać raz na zawsze.
Zrezygnowana udałam się do szafy, gdzie trzymałam cały niezbędny asortyment do sprzątania. Mała powierzchnia miała swoje plusy ale również minusy. Zdecydowanie mniej miałam tutaj do sprzątania, niż na przykład w domku jednorodzinnym, ale nawet pomimo tego mój kamper zawsze przyozdabiał syf. Wiem okropnie to zabrzmiało, bo jak bałagan może w jakikolwiek sposób przyozdabiać miejsce zamieszkania, ale ja po prostu preferowałam ,, artystyczny nie ład'', niby wszędzie panował chaos ale ja nawet po ciemku potrafiłam się w nim odnaleźć. Zresztą mieszkając w takim miejscu praktycznie całe swoje życie, ciężko by było nie potrafić się przemieszczać po zaledwie kilku metrach kwadratowych.
Kiedy pierwszy raz przybyłam tutaj, byłam zaledwie dzieckiem. Miałam może dziesięć lat, tata pokazał mi go podczas jednej z wielu wycieczek, kiedy mama nie była w stanie się mną zajmować. Pamiętam jak opowiadał mi o tym miejscu, dużo, intersujących historii jego oraz wujka, do tej pory nie pamiętam jak dokładnie wujek miał na imię. Kiedy oboje więc zniknęli zostałam sama. Ja i kamper, który w jakimś stopniu przypominał mi dom.
Początkowo to miejsce tętniło życiem, urządzony był w starym stylu retro, co bardzo mi w okresie dzieciństwa przeszkadzało, teraz szczerze mówiąc tęsknie za tym kiczowatym wnętrzem, niestety kamper obecnie zamienił się w jedną wielką bryłę niczym nieprzypominającą pierwotnej wersji. Na prawie każdej ze ścian odchodziła wyblakła farba, natomiast w dachu pojawiały się pojedyncze dziury świadczące o tym, że rdza już dawno zaczęła pożerać to miejsce w całości. Podłoga w niektórych miejscach była popękana bądź napuchnięta od zalewających mnie w okresie jesiennym powodzi. I choć całość nie prezentowała się najlepiej i zdecydowanie przydałby się tutaj już dawno gruntowny remont to mój kamper zdecydowanie, odgrywał rolę mojej bezpiecznej przystani.
Moje przemyślenia przerwało głośne pukanie do drzwi, jeśli w ogóle można było to nazwać pukaniem, bo odgłos tego łomotu roznosił się dosłownie po całym pomieszczeniu.

CZYTASZ
The Miracle Of Hell
RomansaŻycie lubi nas zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. Zazwyczaj krzyżuje nasze drogi umyślnie, mając określony na nas szczegółowy plan. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nić podobieństwa potrafi zaważyć nad naszym losem jeszcze w momencie poz...