Wybrałam numer Abby.
– Dove? – zawołała radośnie dziewczyna odbierając połączenie. – Nareszcie. Czekałam na twój telefon jak na zbawienie, a nie chciałam wydzwaniać, bo znam twoją sytuację rodzinną. Starzy – potwory, i tak dalej... Ale teraz już się nie wywiniesz. Opowiadaj! Jak ci poszło z Brandonem?
Milczałam zszokowana.
Brandon? Czy ona miała na myśli TEGO Brandona?!
Czułam się jak w alternatywnej rzeczywistości. A może w ogóle do niej trafiłam po przebudzeniu w ruderze? Może to miejsce nie było moim domem, a wytworem mojej wyobraźni lub innym wymiarem? Nie mogłam pogodzić się z faktami, które do mnie docierały.
– Hej, Dove? Jesteś tam? – pogoniła mnie Abby, a ja zdałam sobie sprawę, że mam niewiele czasu na rozmowę i muszę wyciągnąć z niej jak najwięcej, bo potem ze względu na rodziców może to już nie być takie proste.
– Tak, ale... ale nic nie pamiętam – jęknęłam przejęta. – Masz na myśli Brandona Millera?
– Co ty pieprzysz? – zdumiała się moja rozmówczyni. – Naprawdę nie pamiętasz tego, jak zarwał cię w kawiarni? Najprzystojniejszy koleś na troku robi umizgi do ciebie, a ty ot tak o tym zapomniałaś?
– Tak... – bąknęłam.
– I nie pamiętasz naszych zakupów, kawy, przypadkowego spotkania z Millerem, a potem waszej randki?! – wykrzyknęła zszokowana.
– Ra... Randki?!
O Boże. Jeśli faktycznie oddaliłam się z Brandonem, czy to możliwe, że on był tym, któremu zawdzięczałam swoje niewesołe położenie? Czy mógł być... ojcem mojego dziecka?
Zrobiło mi się niedobrze.
– Nic a nic... Ja... Ja chyba straciłam pamięć – skłamałam.
Na razie nie chciałam się dzielić z nią moimi podejrzeniami. Jeśli Brandon faktycznie był zamieszany w moje otrucie, a potem mnie wykorzystał, musiałam poznać prawdę i wyjaśnić to z nim twarzą w twarz, bez udziału osób trzecich. Lubiłam Abby, ale bałam się jej plotkarstwa. Ze względu na rodziców wolałam, by ten drażliwy dla mnie temat pozostał na razie tajemnicą. O reszcie postanowię, gdy już dowiem się co naprawdę wydarzyło się w czasie ostatnich dwóch dni.
– Że co?! – wykrzyknęła wzburzona dziewczyna. – Jakim cudem?
– Nie wiem, Abby. Próbuję to poskładać w całość. Pomóż mi. Ciebie ostatnią pamiętam. Potem mam czarną dziurę w pamięci. Wróciłam do domu po dwóch dnia nieobecności, nie w swoich ubraniach, ledwo żywa. Właśnie wyszedł ode mnie lekarz. Nie będzie mnie na zakończeniu roku akademickiego.
– O cholera. To grubo... Czyżby Brandon coś ci zrobił?
– Nie wiem – przerwałam jej stanowczo. – Nie oskarżam nikogo. Chcę tylko dojść do prawdy. Czy my... czy byłyśmy na jakiejś imprezie?
Miller był mega przystojniakiem. Uchodził za prawdziwe ciacho. Króla Uniwersytetu Nowojorskiego. Rządził uczelnią. Nie mogłam mu się narazić bez dowodów, a podejrzenia nimi nie były.
– No dobra. Było tak. Po zajęciach byłyśmy na zakupach, a potem skoczyłyśmy na kawę. W kawiarni w centrum handlowym podszedł do nas Brandon, który zobaczył nas przez szybę i ot tak zagadał. To było dziwne, bo przecież nigdy z nami nie trzymał, ale widać było, że mu się podobasz i to prawdziwy powód jego zainteresowania.
CZYTASZ
Forbidden romance
RomanceOn jest kandydatem na prezydenta USA. Ona córką szefa jego sztabu. Czytacie na własną odpowiedzialność!