11

747 59 4
                                    


            Szybko pożałowałam swojej decyzji. Miejsce, do którego trafiłam, przerażało mnie. Z tego co się zorientowałam musiał to być opuszczony ośrodek sportowy. Stojące na nim budynki miały powybijane szyby w oknach i całe były pokryte graffiti. Jak nic trafię na jakiegoś bezdomnego, narkomana albo członka gangu, o których było ostatnio głośno. Idealna sceneria do zbrodni. Najgorsze, że nie wiedziałam dokąd się udać.

Już miałam zawrócić, gdy nagle mój telefon zawibrował pod wpływem przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam go z kieszeni kurtki.

Czekam na basenie, brzmiał esemes od Brandona.

Moje serce zabiło z taką mocą, że aż na moment zabrakło mi tchu w piersi. Znów ogarnął mnie stres i strach, ale i ciekawość.

Czy poznam prawdę?

Co on mi powie?

Czy rozwieje moje wątpliwości?

A może faktycznie mnie polubił i, tak jak sugerowała Abby, byłam w jego typie? Tylko czy ja byłam gotowa na związek? Czy w ogóle chciałam mieć chłopaka?

W sumie to było głupie pytanie.

Oczywiście, że chciałam. Tylko zwyczajnie bałam się tego, co zrobiliby moi rodzice, gdyby dowiedzieli się, że z kimś chodzę. Dlatego odsuwałam od siebie podobne myśli i pragnienia. Jeśli moim wybrankiem nie byłby ktoś wskazany przez nich, nie daliby mi żyć. Poza tym nie od dziś wiedziałam, że sami chcieli mieć wpływ na to z kim będę i zakładali, że mężczyzna ten od razu zostanie moim mężem. Chcieli mnie sprzedać jak w średniowieczu. Póki byłam od nich zależna, musiałam poddać się ich woli, niepomna na własne potrzeby, dlatego Brandon tylko jeszcze bardziej namieszałby w moim życiu, gdyby chciał mnie za swoją dziewczynę.

Podążyłam za odrapanymi oznaczeniami i za zawalonymi górami śmieci kortami znalazłam spory gmach o spękanych ścianach opisany jako basen. Pchnęłam wiszące na jednym zawiasie drzwi i zajrzałam do środka. Znajdowały się tu kasy i zniszczona poczekalnia.

– Bra... Brandon?

Odpowiedziała mi cisza.

– Brandon, jesteś tu?! – zawołałam donośniej.

Znów to samo. Zupełnie jakby nikogo nie było w budynku, ale przecież esemes był jasny. Chłopak napisał, że na mnie czeka właśnie tutaj. Może po prostu był w dalszych pomieszczeniach? Z duszą na ramieniu wkroczyłam do środka.

– Brandon?

Obeszłam kasy oraz służbowe pomieszczenia, które do nich przylegały i nic. Ruszyłam więc dalej. W części kawiarnianej również nie trafiłam na chłopaka, choć zdawałoby się, że to miejsce najbardziej kojarzy się ze spotkaniem w cztery oczy. Dalej były szatnie. Ani w męskich ani damskich, ani pod prysznicami nie zastałam Brandona. Zaczęłam podejrzewać, że mnie wystawił, zwłaszcza, że będąc już w środku i nie mogąc go znaleźć wysłałam mu wiadomość z pytaniem gdzie jest. Nie odpowiedział.

Powinnam zawrócić?

Postanowiłam, że nim to zrobię zajrzę jeszcze do głównej pływalni. Jeśli tam go nie będzie, wracam do Abby.

Weszłam do ogromnej sali, w której mieścił się opróżniony z wody i pokryty glonami basen olimpijski. Był otoczony połamanymi ławkami dla widzów, którzy niegdyś śledzili rozgrywające się na nim zawodowy pływackie.

Forbidden romanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz