9

1K 52 5
                                    


– Dove, skarbie. Jesteś mega dzielna. Moja bohaterka! – Abby gładziła moje włosy, przytulając mnie mocno do siebie, a ja szlochałam w jej ramionach, nie mogąc się uspokoić.

– Zabiłam je... Zabiłam...

– Co ty pieprzysz! – ofuknęła mnie dziewczyna. – Wcale nie musiałaś być w ciąży. Poza tym lekarka powiedziała ci, że to profilaktyka. Zażyłaś lek na wszelki wypadek. Przecież wiesz, że to by była najgorsza z możliwych dla ciebie opcji.

– Wiem o tym, ale... ale muszę się wypłakać. To takie straszne... To takie okropne... Dlaczego... Dlaczego mnie to spotkało? Co zrobiłam złego, że los jest dla mnie taki okrutny?!

– Nic nie zrobiłaś. To niefortunny zbieg okoliczności. A ci, którzy są za to odpowiedzialni poniosą karę. Zobaczysz. Karma to suka. Zawsze wraca!

– Tak sądzisz? – Uniosłam głowę ocierając pięściami zapłakane oczy.

– Oczywiście. Już wiele razy przekonałam się o tym na własnej skórze. Zło wraca jak bumerang. Takie są odwieczne zasady rządzące światem – odparła z pewnością w głosie Abby. – A teraz zadzwoń do skuriwela, który jest za to odpowiedzialny i przyciśnij go do muru, póki jeszcze nie wróciłaś do tej swojej twierdzy. Tylko daj na głośnomówiący. Chcę wiedzieć, co ma do powiedzenia ten dupek.

Skinęłam głową i wyciągnęłam z kieszeni kurtki swój zastępczy telefon na kartę i wybrałam numer z kartki, którą otrzymałam od mojej przyjaciółki.

– Halo? – We wnętrzu samochodu, w którym się znajdowałyśmy, rozbrzmiał głos młodego mężczyzny.

Abby pogoniła mnie kuksańcem, bo przez chwilę z przejęcia nie wiedziałam co powiedzieć.

– Czy rozmawiam z Brandonem Millerem? – zapytałam starając się nadać mojemu głosowi mocy i pewności siebie, których mi brakowało.

– Przy telefonie.

– Cześć. To ja. Dove Carter – przedstawiłam się, co było uwłaczające, zwłaszcza gdy pomyślałam o tym, że dopiero co mogliśmy spać ze sobą.

Zaraz mnie obśmieje. Albo powie, bym spadała. Miałam złe przeczucia. Czułam, że wydarzy się coś niemiłego. W końcu pasmo niemiłych wydarzeń wciąż trwało.

Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak powiedział:

– Czekałem na twój telefon.

– No proszę. Widzisz? Mówiłam, że się ułoży – wyszeptała radośnie Abby.

Nadal nie byłam tego tak pewna, jak ona.

– Czekałeś na mój telefon? Dlaczego?

– Bo mam coś, co cię bardzo zainteresuje, Dove i rozpocznie naszą... wielce obiecującą współpracę – odpowiedział wyraźnie rozbawiony.

Popatrzyłam na siedzącą obok mnie dziewczynę szeroko otwartymi oczami. Byłam w szoku. Abby rozłożyła bezradnie ręce. Tak jak ja nie miała pojęcia o co mu chodzi.

– Współpraca? O czym ty mówisz?! – Czułam, że nerwy biorą nade mną górę. To mógł być ojciec mojego dziecka, ktoś, komu oddałam swoje dziewictwo, tymczasem on robił sobie ze mnie podśmiechujki! Jak śmiał tak mnie traktować? Żałosny typ... Najgorsze jednak było to, że bez względu na to, jak bardzo bym się na niego gniewała i jak wielką odrazę czy żal czułabym do niego, byłam od niego zależna i nie mogłam go zrazić. On wiedział co się wydarzyło. Teraz byłam tego pewna!

– Dowiesz się wkrótce. Wyślę ci lokalizację. Tylko masz być sama. Obowiązuje cię ścisła tajemnica. Przyjdziesz z kimś lub powiesz komuś o naszym spotkaniu, nici z naszej rozmowy!

– Ale... – nie zdążyłam zaprotestować, bo chłopak się rozłączył.

– Co to było? – zapytałam zagubiona Abby.

– Nie wiem. Ale to było dziwne.

– Liczyłam na szczerość, a nie tajemnicę – przyznałam. – Nic z tego nie rozumiem.

– Ja też nie – mruknęła Abby. – I nie mam pojęcia o co mu chodziło z tą współpracą.

Na wspomnienie o tych słowach, moje ciało oblał zimny pot.

– Co powinnam zrobić?

– No, jak to? Iść na spotkanie.

– Żartujesz?! – zdumiałam się. – Przecież to może być niebezpieczne. Jestem święcie przekonana, że ten chłopak maczał palce w tym, co mnie spotkało tamtej nocy.

– Tym bardziej musisz iść na to spotkanie. Nie masz wyjścia. Musisz go wysłuchać. Nie sądzę, by chciał zrobić ci coś złego.

– Już raz zrobił – burknęłam nieprzekonana.

– O ile to on – broniła Brandona Abby. – Nie mamy na to twardych dowodów.

– Słyszałaś go. Brzmiał złowróżbnie...

– W takim razie, jeśli to cię uspokoi, pojadę tam z tobą – oświadczyła zapalczywie.

– Ale on mówił, że...

– Wiem co mówił. Podwiozę cię i poczekam w pewnym oddaleniu. Jeśli coś się wydarzy, będę mogła interweniować.

– Zrobisz to dla mnie? – zapytałam wzruszona.

– No jasne. Nie pozwolę, by spotkała cię kolejna krzywda!

– Dziękuję, Abby. Nie wiem czy kiedykolwiek ci się odwdzięczę – stwierdziłam czując, że znów po moich policzkach płyną łzy.

– Drobiazg. To mój obowiązek względem najlepszej przyjaciółki.

Ścisnęłam jej dłoń. Ona była światełkiem w tunelu. Byłam wdzięczna losowi, że postawił ją na mojej drodze. Przynajmniej tego nie schrzanił w moim życiu. Dysponowałam prawdziwą przyjaźnią. To był bezcenny skarb.

Forbidden romanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz