Przez dwa następne dni symulowałam chorobę. To było kłamstwo i grzech, ale nie mogłam inaczej. Czekałam na wiadomość do Brandona, a każda chwila jego milczenia tylko wzmagała mój stres. Jeśli rodzice wypełnią groźbę i zamkną mnie w piwnicy, nici z poznania prawdy. Na szczęście w domu znów pojawił się Adam i podtrzymał moją wersję o złym stanie zdrowia. Byłam mu wdzięczna. Wiedział co przechodzę. Powiedziałam mu też o moich emocjach związanych z wizytą u doktor Brown. Spotkałam się ze zrozumieniem i wsparciem. Dzięki niemu moi rodzice dali mi spokój. Nawet do mnie nie przychodzili, obrażeni, a posiłki podawali mi pod drzwi, ograniczając je do chleba i wody. Głodowałam, ale to nie było istotne. Ważne, że dali mi spokój, którego tak potrzebowałam.
W końcu przyszedł wyczekiwany przeze mnie esemes od Brandona, a ja ponownie skorzystałam z pomocy Abby, która podobnie jak poprzednim razem wywiozła mnie z Roses Valley w bagażniku.
– To tutaj! – oświadczyła dziewczyna zatrzymując auto przy krawężniku i wskazując na ogrodzony drutem kolczastym, zarośnięty teren.
Przełknęłam głośno ślinę. Miałam złe przeczucia. To było jakieś odludzie. Powinnam uciekać, a nie brnąć w to dalej. Nagle ogarnęły mnie wątpliwości.
– Jesteś pewna? – zapytałam słabo.
– Współrzędne, które podał ci Brandon odpowiadają tej lokalizacji – potwierdziła dziewczyna.
Nie cieszyło mnie to...
– Może... Może powinnyśmy zawrócić – bąknęłam.
Bałam się. Ogarnął mnie paniczny strach. A co jeśli znów spotka mnie krzywda?!
– Dotarłaś aż tutaj, Dove – stwierdziła Abby. – Zaraz wszystko się rozjaśni. Dowiesz się prawdy. Chciał się z tobą spotkać, a więc ma ci coś do powiedzenia. To twoja szansa. Jeśli stchórzysz, drugiej może nie być. No i pamiętaj, że to najprzystojniejszy chłopak na Uniwersytecie Nowojorskim. To jak randka. Zresztą wasza kolejna.
Popatrzyłam na nią jak na szaloną.
– Żartujesz? Randek nie spędza się na odludziu! – Zatoczyłam krąg ręką wskazując na zamknięty teren przed nami. – To podejrzane. Nie rozumiem dlaczego wybrał akurat to miejsce. Nowy Jork jest ogromny, daje tyle możliwości. Tymczasem on umówił się ze mną w jakiś ruinach... Chyba je lubi!
– A wzięłaś pod uwagę, że może Brandon tak jak ty ma problemy w domu i jego też rozliczają z każdego spotkania czy wyjścia? Może woli się nie afiszować z dziewczyną, którą chce lepiej poznać, bo będzie miał przez to kłopoty?
Te argumenty Abby brzmiały racjonalnie.
– Nie pomyślałam o tym...
– Nie zakładaj z góry, że ma złe intencje. Nawet nie wiesz czy to on doprowadził cię do amnezji. A jeśli będzie próbował ci coś zrobić, będzie miał ze mną do czynienia. Przecież cię nie opuszczę. Zostanę tu na czatach. Nie wrócisz do auta w ciągu pół godziny, wzywam policję.
Skinęłam głową. To mnie uspokoiło. Nic się nie wydarzy, bo tym razem nie byłam sama. Miałam przyjaciółkę, która mnie ochroni.
– Masz rację. Muszę przekonać się czego ode mnie chce, inaczej nie zaznam spokoju.
– Słusznie! – poparła mnie Abby, a ja zmotywowana wysiadłam z samochodu i zdeterminowana ruszyłam w stronę zdezelowanej bramy wjazdowej.
CZYTASZ
Forbidden romance
RomanceOn jest kandydatem na prezydenta USA. Ona córką szefa jego sztabu. Czytacie na własną odpowiedzialność!