🔥ten

4.3K 337 231
                                    

Piosenka może nie pasuje, ale to dzięki niej napisałam ten rozdział:)

Louis

Obudziłem się rano przez płacz małej Diany.

- MAAAAMOO - krzyczała na cały dom, aby ktoś do niej przyszedł.

- Ugh, Diana - wstałem z  łózka, nie będąc w nastroju do uspokajania dziecka. Miałem ciężki dzień w pracy, Claudia działała mi na nerwy i w dodatku dzisiaj przyjeżdżają jej rodzice, a jutro moi, ponieważ mojej 'narzeczonej'  zachciało się rodzinnych spotkań.

Coś chyba za bardzo wczuła się w to bycie razem.

Nigdy w życiu nie mógłbym być z tą kobietą, ale razem ustaliliśmy, że tak zostanie dla dobra dziecka. I wszyscy dookoła byli z tego zadowoleni: rodzice, przyjaciele, reszta rodziny, Obama i Putin pewnie tez.

Dobra, majaczę.

Poszedłem do pokoju, w którym spała moja córeczka i popatrzyłem na nią przez chwilę.

Siedziała na swoim łóżeczku i płakała. Miała całe załzawione oczka i smutną minkę.

- Hej, co się stało? - usiadłem obok niej.

- Mama sobie poszła - wychlipała.

- Jak to poszła? - zdziwiłem się.

Umawialiśmy się, że dzisiaj Claudia się nią zajmuje, bo ja mam pełno pracy w redakcji. Zbliża się wydanie i muszę 24h pilnować co się tam dzieje.

- Rano wyszła - pokazała paluszkiem na drzwi - I poszła.

- Dawno? - spytałem, na co pokiwała główką.

- Chodź - westchnąłem, w środku nie mogąc opanować emocji. Wziąłem Dianę na ręce i zaniosłem do kuchni.

Zrobiłem jej kanapki i wziąłem telefon wybierając numer Claudii.

- Gdzie ty do cholery jesteś? - warknąłem do słuchawki, kiedy odebrała.

- Mam sesję, Louis - oznajmiła.

- Miałaś zająć się Dianą - przypomniałem.

- Miałam, ale nie mam czasu.

- Wyobraź sobie, że muszę iść do pracy -zaczynałem tracić cierpliwość.

- Jesteś ojcem. Wymyśl coś, cześć. - rozłączyła się.

Co za pojebana kretynka.

Zastanawiałem się co mam teraz zrobić. Przecież nie zostawię jej samej w domu, a opiekunka nie przyjedzie, po tym jak Claudia zwolniła ją, ponieważ pozwoliła małej zjeść czekoladę przed obiadem.

- Kurwa - przekląłem pod nosem. 

Jak najszybciej ubrałem siebie i Dianę. 

Muszę iść do tej pierdolonej pracy, kurwa.

Zdecydowanie targały mną emocje i nie miałem nastroju na nic, totalnie nic.

- Gdzie idziemy? - spytała, kiedy założyłem jej kurtkę i buty.

- Do mnie do pracy - wymamrotałem, biorąc kluczyki.

Bo co miałem zrobić? Musiałem ją ze sobą wziąć. Nie moja wina, że Craven jest suką.

W takich chwilach miałem ochotę zostawić ją i uciec jak najdalej stąd. Tylko, że jakbym to zrobił, to zabrałaby mi dziecko, a tego bym nie chciał.

Po piętnastu minutach jazdy autem, z małą na rękach, wszedłem do mojej redakcji.

- Madison - zwróciłem się do niej.

Just fine // larry stylinson part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz