Harry
Kiedy usta Louisa spotkały się z moimi, poczułem przechodzący dreszcz. To uczucie było takie znajome; dające przyjemne ciepło i poczucie bezpieczeństwa coś czego zawsze brakowało mi, kiedy byłem z Nickiem.
Właśnie... Nick.
Robiąc, to co robię, niszczę jakiekolwiek szanse na ratowanie naszego związku.
Problem w tym, że kiedy Louis znajduje się w moim pobliżu, nie panuje nad sobą. Jest moją słabością i nie potrafię nad tym zapanować.
Po tym krótkim pocałunku, który był bardzo subtelny, odsuneliśmy się od siebie. Ramion Louisa oplotły się wokół mojego ciała, przyciągając do siebie. Zdecydowanie nie można było nazwać tego przyjacielskim uściskiem. Wyrażał jak bardzo nie potrafimy obejść się bez siebie, bo nawet jeśli próbujemy się oddalać, to i tak znajdujemy drogę powrotną w taki czy inny sposób.
W mojej głowie od razu zrodziło się pytanie: Louis czy Nick?
Z jednej strony był mój chłopak, na którym naprawdę mi zależało, który nie zranił mnie tak jak Louis.
A z drugiej strony był właśnie on. Louis Tomlinson. Mężczyzna potrafiący być czułym i delikatnym, ale również ignorantem, dupkiem i draniem.- Harry - moje rozmyślania przerwał zachrypnięty głos Louisa.
- Tak? - spojrzałem na niego. Jakąś godzinę temu był cały spięty, zdenerwowany i podburzony, a teraz emanował spokojem i na jego ustach widniał mały uśmiech.
Niesamowite jak działa na niego moja obecność.- Nie zostawisz mnie znowu, prawda? - rzucił mi niepewne spojrzenie.
- L-Lou... Ja nie jestem w stanie ci tego obiecać - powiedziałem smutno, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Dlaczego? - ton głosu Louisa był spokojny i opanowany.
- Nie chcę znowu cierpieć z twojego powodu - wyznałem cicho.
- Myślisz, że ja nie cierpiałem? - odsunął mnie od siebie tak, aby móc patrzeć mi prosto w oczy - Każdego cholernego dnia miałem nadzieję, że jednak wrócisz i mi wybaczysz te wszystkie kłamstwa i oszustwa. Nie mogłem spokojnie patrzeć na cokolwiek co przypominało mi ciebie, bo bolało... Nawet nie wiesz jak bardzo. Ty przynajmniej masz Nicka, Madison, Nialla, mamę i siostrę, a ja? Ja byłem z tym sam.
- Miałeś Zayna, rodzinę... - zauważyłem.
Wiedziałem jak ja to odczuwałem, ale słuchając opowieści mojego byłego chłopaka, bolało mnie serce. Dlatego, że musiał przeżyć to wszystko tylko i wyłącznie z mojego powodu.- Zayn - prychnął - On kazał mi zapomnieć o tobie tego samego dnia, kiedy wyszedłeś z mojego mieszkania po raz ostatni, a rodzina nie miała o niczym pojęcia. Zresztą nasze relacje nie należą do najlepszych - wzruszył ramionami, spuszczając głowę.
- J-Ja... P- Przepraszam - wyjąkałem, czując się winnym jego samotności. Teraz rozumiałem co znaczyło bycie samemu w zapełniony ludźmi pokoju.
- Nie, Harry - gwałtownie zaprzeczył - Nie przepraszaj mnie, bo sam do tego doprowadziłem robiąc to co robiłem. Teraz to ja powinienem błagać cię na kolanach o wybaczenie. Jesteś dla mnie kimś ważnym i kurwa przy tobie robię się ckliwym kretynem, ale patrz co ze mną robisz - jego oczy się zaszkliły - Sprawiasz, że mam chęć do życia, bo ty w nim jesteś - uśmiechnął się przez łzy.
- Już dawno ci wybaczyłem, LouLou - przytuliłem go mocno do siebie, chcąc pokazać, że jestem tutaj i będę. Tym razem nie odpuszczę.
- I ja nie jestem bez winy - dodałem.
Trwaliśmy przytuleni do siebie przez dłuższy czas. Wydawało się, że mijają godziny, a w rzeczywistości było to tylko kilka minut.
Kiedy po raz kolejny nasze spojrzenia się spotkały, Louis wciągnął mnie na swoje kolana tak, że siedziałem na nim okrakiem. Uśmiechnąłem się pod nosem, zadowolony z takiego obrotu spraw- miałem kontrolę nad sytuacją.
Zbliżyłem się do jego ust, muskając je delikatnie, aby po chwili przygryźć dolną wargę Lou. Jego ręce zacisnęły się na moich biodrach, a oczy były przymrużone, aby mógł spoglądać na mnie spod przymkniętych powiek.
Zacząłem całować jego szyję, zostawiając mokre ślady. Przygryzłem ją w jednym miejscu, mocno ssąc, czym wywołałem jęk z ust Tomlinsona.
Moje ruchy były śmiałe,natomiast Louisa niepewne. Zupełnie odwrotnie niż trzy lata temu; wtedy to on nie miał żadnych pochamowań, a ja wszędzie wyznaczałem granicę.
Chwyciłem dłoń Louisa i poprowadziłem ją pod moją koszulkę, pokazując mu, że może zrobić co tylko chce. Pocałowałem go tym razem mocno i z pożądaniem, czując dłoń Lou powoli sunącą pod moją koszulką.
Zarzuciłem moje ręce na jego szyję, ciągnąć za końcówki włosów.
Kiedy delikatna dłoń rozpięła mój rozporek i wsunęła się pod ich materiał, jęknąłem w jego usta, czując znajome mrowienie rozchodzące się po moim ciele.
Przerwałem na chwilę pocałunek, aby ściągnąć z Tomlinsona koszulkę, którą rzuciłem w kąt. Miałem teraz doskonały dostęp do jego opalonej klatki piersiowej. Kiedyś była idealnie wyrzeźbiona, a teraz najwidoczniej Louis zaniechał tak regularnych ćwiczeń jak wcześniej. Mięśnie na jego ciele były mniej widoczne, a ciało trochę wychudzone. Nie zmieniało to faktu, że nadal jest piękny.
Louis chciał przejąć inicjatywę, ale nie miałem zamiaru mu na to pozwolić. Chwyciłem jego dłonie i przeniosłem na swoje biodra. Śmiało zsunąłem się z jego kolan, po drodze odpinając pasek od jego spodni, od razu ściągając je w dół. Lou siedział teraz przede mnie w samych bokserkach, z widoczną erekcją.
Wsunąłem rękę pod gumkę jego bokserek, na co chłopak od razu wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia.Delikatnie ścisnąłem jego członka, powoli zsuwając spoczywający na nim materiał.
Chciałem doprowadzić go do granic wytrzymałości, więc postanowiłem przeciągać to co zamierzałem zrobić.
Pocałowałem mocno usta Louisa, rozkoszując się ich smakiem i pożądaniem, którego obaj nie byliśmy w stanie powstrzymać. Zjeżdżałem pocałunkami coraz niżej, podczas gdy Tomlinson ciągnął mnie za włosy.- H-Harry kurwa, bo zwariuję - jęknął, popychając moją głowę niżej.
Zaśmiałem się, chwytając erekcję Lou w swoją rękę. Zacząłem ruszać dłonią w górę i w dół, a Tomlinson wiercił się niespokojnie, chcąc więcej.- Harry, proszę - wymamrotał, patrząc na mnie z góry.
- O co mnie prosisz? - uniósłem brwi do góry, patrząc na niego wyzywająco.
- Ugh, Hazz...
Pokręciłem głową widząc przed sobą zupełnie innego Louisa, niż kiedyś. Stał się bardziej nieśmiały i zamknięty w sobie.
Przejechałem ręką po wewnętrznej stronie ud, kiedy rozległ się dzwonek do mojego mieszkania.- Kurwa mać - warknąłem zdenerwowany.
- Idealne wyczucie czasu - prychnął Louis, wstając.
- Ubierz się, sprawdzę kto to - mruknąłem, zirytowany, zapinając rozporek od spodni.
Lou niechętnie narzucił na sobie koszulkę i bokserki, a następnie spodnie.
Dzwonek co chwile dawał o sobie znać, kiedy odkluczałem zamek od drzwi. Seana już dawno nie było, a jest zdecydowanie za wcześnie na jego powrót.
Otworzyłem drzwi, patrząc na osobę stojącą za nimi jak na idiotę.A/N: Jak myślicie kto to?
Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy.All the love, A.
CZYTASZ
Just fine // larry stylinson part 2✔
FanficHarry Styles wraca do Londynu po długiej nieobecności. Czy zapomniał o Louisie? Czy może jednak istnieje takie coś jak przeznaczenie? ∞ sequel Destroyed fanfiction. ©cover by @darrrow