🔥twenty-one

3.8K 337 174
                                    

Harry

Trzasnąłem drzwiami wychodząc na świeże powietrze. Jak najszybciej chciałem uciec z tamtego miejsca. Wiedziałem, że wszystko co się wydarzyło to z mojej winy, ale byłem jebanym tchórzem, aby powiedzieć prawdę. Kłamstwa do nikąd nie prowadzą, ale bałem się reakcji innych osób.
Skręciłem w lewo w stronę parku, bagatelizując swój strach.
Usiadłem na pierwszej lepszej ławce, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach.

Jestem kretynem, hipokrytą, egoistą.
Sam nie do końca wiedziałem co robić. Uciekanie od problemów to nie jedyne wyjście; powinienem stawić czoła temu wszystkiemu co narozrabiałem, ale brak mi odwagi.

Nie wiedziałem, że płaczę, dopóki nie poczułem łez na swoich dłoniach.
Czułem się źle, okropnie.

Największym błędem była ucieczka do Los Angeles. Miałem jakąś cholerną tendencję do uciekania od problemów, to chore.

Ja jestem popieprzony.

Zastanawiałem się co by było gdybym został w Kalifornii; Louis pewnie nadal dawałby manipulować sobą i może nawet w końcu wzięliby ślub i razem wychowywaliby Dianę.

Ale jak zwykle pojawiam się ja i wszystko psuję.

Ale gdybym został w LA, to nadal byłbym z Nickiem i udawał szczęśliwego, bo tak naprawdę to nie jego kochałem i zrozumiałem, to dopiero teraz, gdy przyjechał. W chwili, gdy go zobaczyłem, nie poczułem zupełnie nic- może tylko rozczarowanie. Rozczarowanie, że on nie jest Louisem.

- Tu jesteś - niedaleko mnie usłyszałem Tomlinsona, który widocznie biegł, bo był zdyszany i ledwo mógł złapać oddech.

- Lou, ja... - wychlipiałem przez łzy z powrotem odwracając się od niego.

- Harry, ty płaczesz? - kątem oka zauważyłem, że siada obok mnie.

- Harry - próbował zwrócić na siebie moją uwagę, ale nie chciałem z nikim rozmawiać.

- Harry, kochanie, proszę odezwij się do mnie - w jego głosie słychać było błaganie.

- Powinieneś mnie nienawidzić - wymamrotałem, ocierając dłonią łzy z policzków.

- Nienawidzić? - zadziwił się - Dlaczego?

- Bo nie zerwałem z Nickiem, na przykład - powiedziałem rzecz oczywistą.

- Wiesz - westchnął - Kiedy zobaczyłem Nicka obok ciebie, to zabolało. Zabolało jak cholera, ale z drugiej strony nic mi nie obiecywałeś i nie powinienem tak naprawdę mieć do ciebie żadnych wyrzutów, bo jeśli go kochasz to rozumiem i nie będę w to ingerować oraz nie powiem mu nic na temat tego co się między nami wydarzyło.

Spojrzałem na niego zdziwiony, Louis wpatrywał się tępo przed siebie i widać było, że wiele kosztowało go wyznanie tego wszystkiego.

- Nie kocham Nicka - szepnąłem, wiedząc, że Lou mnie usłyszy.

- To dlaczego...

- Boję się - wzruszyłem ramionami - Tego, że zostanę sam.

- Ej, przecież nie zostaniesz sam - zaprotestował, patrząc na mnie.

- Wiesz, postepuję nieuczciwie wobec ciebie i Nicka...

- Już ci powiedziałem, że to rozumiem - mruknął.

Byłem zły, że Louis nie był zły.

- Wiesz, gdzie pracuję? - pociągnąłem nosem - W redakcji magazynu Q.

Reakcja Louisa była taka jakiej się spodziewałem. Był zły.

- Co kurwa? To chyba jakiś jebany żart.

Był rzeczywiście zdenerwowany. Wstał z miejsca i zaczął chodzić w tę i z powrotem, mamrocząc coś pod nosem.

- Louis... Przepraszam.

- Wiesz, kurwa myślałem, że tym razem będzie inaczej. Po co to robisz? Masz rację- nie rozumiem tego, dlaczego tak robisz. Po co do cholery ta cała gra? Chciałeś odegrać się na mnie za to co było trzy lata temu? Kosztem moich uczuć, chociaż wiedziałeś, że kurwa się zmieniłem?! - krzyknął, sfrustrowany. Nie mógł się uspokoić, patrząc na mnie z całymi możliwymi pokładami nienawiści, jakie miał w sobie.

- Nie, to nie jest żadna zemsta - zaprzeczyłem, a więcej łez spłynęło po moich policzkach.

- Wiedziałeś od zawsze, że to pierdolone Q, to najgorsze gówno, z tymi wszystkimi szumowinami i to za dużo, nie wierzę, że oszukałeś mnie i bawiłeś się moimi uczuciami. TAK, HARRY, WIEM TERAZ JAK JA ZRANIŁEM WTEDY CIEBIE, ZADOWOLONY? Możemy już zakończyć przedstawienie, możesz wrócić do swojego Nicka, proszę bardzo - gestykulował, wskazując dłonią kierunek drogi powrotnej do mojego mieszkania.

Myśl, że Louis myślał o mnie w taki sposób, zabolała.

- Naprawdę tak myślisz? Że byłbym zdolny do czegoś takiego? - spytałem cicho, nie mając siły na więcej krzyków.

- Nie wiem co mam myśleć - wzruszył ramionami.

- Posłuchaj - wstałem z miejsca, podchodząc bliżej Louisa - Nigdy w życiu nie myślałem o jakiejkolwiek zemście. Dawno już wybaczyłem ci to co się stało i wiem, że teraz role się odwróciły, ale nie chcę cię ranić - powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.

- Dlaczego akurat Q?

- Potrzebowałem pracy, a oni sami wyszli z propozycją dużej płacy.

- Mogłeś mi powiedzieć. Zawsze mogłeś wrócić do mojej redakcji.

- Nie chciałem ci się narzucać, chciałem być samodzielny. Przepraszam.

- Harry, nie wiem czy potrafię...

Nie musiał kończyć, wiedziałem, że dla niego to też za wiele.

- Nie chcę cię stracić - wymamrotałem.

Spojrzałem kolejny raz w jego oczy, wiedząc, że zasługuje na to, abym był z nim szczery.

- Dlaczego? - spytał, błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

- Bo cię kocham, Lou.

Just fine // larry stylinson part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz