🔥seven

4.9K 343 242
                                    

Harry

Był późny wieczór, a ja siedziałem na huśtawce przed domem i myślałem. Po prostu myślałem. Moja mama dała mi dzisiaj wiele do przemyślenia.

Czy chciałem zostać tutaj w Londynie? Nie wiem. Z jednej strony są tutaj moi najlepsi przyjaciele (czyt. jedyni przyjaciele), mama, a z drugiej, w LA, jest Nick, moja praca, Gemma.

Czy byłem szczęśliwy tam w Kalifornii? Pytanie bez odpowiedzi.

W sumie nie jestem w stanie na nie konkretnie odpowiedzieć, ponieważ tam jest mój chłopak, którego kocham i bez wahania powinienem odpowiedzieć 'tak'. Jednak coś mi umyka. Sam nie wiem co to takiego.

Ugh, ostatnio ciągle powtarzam 'nie wiem'.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Nialla. Odebrał od razu.

- Siema stary, co jest? - jego, jak zwykle wesoły, głos rozbrzmiał w słuchawce.

- Mam mały problem - westchnąłem, potrzebując rady.

- Tak jakby, nie mogę do ciebie w tej chwili przyjść, ale możesz wpaść do mnie.

- Jeśli jesteś zajęty, to nie będę ci...

- Zamknij się i przyjedź, w sumie nawet mi się przydasz - zaśmiał się.

- Do czego? - zdziwiłem się.

- Pójdziesz ze mną na mecz Chelsea i Realu.

- Kiedy?

- Za godzinę - wykrzyknął.

Pokręciłem głową z rozbawieniem. Jak zwykle zakręcony i spontaniczny Niall rozwalał mnie psychicznie.

- Zdajesz sobie sprawę, że bilety są już dawno wyprzedane? - spytałem, wchodząc do domu.

- Jasne, ale ja mam dwa, więc... - przeciągnął głoski.

- Dobra jadę - powiedziałem i rozłączyłem się.

Co jak co, ale meczu Chelsea i Realu nie przegapię. Real Madryt- mój ulubiony klub piłkarski i Chelsea London- ulubiony klub piłkarski Niall i... Louisa, cóż.

Złącze w ogóle o nim pomyślałem?

Założyłem na siebie bordową bluzę i ciemne spodnie, a do tego conversy. Dziesięć minut później wyszedłem z domu, złapałem pierwszą lepszą taksówkę i pojechałem do domu Horana.

Po dwudziestominutowej jeździe byłem już na miejscu.

- Siema, Blondi - wszedłem do jego mieszkania bez pukania, jak za każdym razem. Niektóre rzeczy nawet po trzech latach się nie zmieniają.

- Przywalić ci w twarz?

Taak, Niall i jego groźby. Mistrzostwo.

- Patrząc na niego, nie mogłem powstrzymać śmiechu. Blondyn miał na sobie niebieskie spodnie i niebieską koszulkę Chelsea, a na to niebieską bluzę ze znaczkiem... Chelsea. Wyglądał jak niebieska plamka na zielonym tle (ściany w pomieszczeniu były zielone). Ubrał się w barwy klubowe CL.

- Mam koszulkę z podpisem Diego Costy - wyszczerzył się.

- Serio? - uniosłem brwi, patrząc na jego zadowoloną minę. Cieszył się jak dziecko. Po prostu uwielbiał sport, co tu więcej mówić.

Rzeczywiście Niall miał ten autograf, ponieważ oczywiście musiał mi pokazać tył swojej koszulki, gdzie pod numerem 19 i nazwiskiem zawodnika, widniał jego własnoręczny podpis.

- Idziemy? I pogadamy po drodze - nie czekając na moją odpowiedź, Horan wyciągnął mnie za drzwi, zamykając je na klucz.

- Więc? O co chodzi - do stadionu, Stanford Bridge, na Fulham Road, mieliśmy jakieś dwadzieścia minut drogi pieszo, więc w spokoju mogliśmy pogadać.

Just fine // larry stylinson part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz