chapter one

7.1K 386 419
                                    

Harry

Obudziłem się rano i poczułem uporczywy ból głowy. Skutki nocnego imprezowania dają o sobie znać. Obróciłem głowę w prawo i zobaczyłem Nicka, który smacznie spał, rozwalony na poduszkach. Chcąc nie chcąc podniosłem się z łóżka i poczłapałem w stronę kuchni. Ledwo widząc na oczy, wyciągnąłem z apteczki tabletki przeciwbólowe i szybko je połknąłem.
Nastawiłem wodę na kawę. O tak, zdecydowanie potrzebuję kofeiny.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.

Już chciałem denerwować się, że ktoś niepokoi nas o tak wczesnej porze, ale spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że jest godzina 12:38.

Świetnie, miałem nadzieję, że obudzę się chociaż przed południem.

Otworzyłem drzwi a w progu stanęła moja kochana siostrzyczka.

Tak, w ostatnim czasie bardzo kochana.

- Harry do cholery... - wparowała do środka niczym burza.

- Gem, uspokój się - jęknąłem, czując narastający ból głowy.

- Znowu na kacu? - zdenerwowała się - Naprawdę? Od czasu kiedy z powrotem jesteś z Nickiem, od ponad półtora roku, co tydzień imprezy, alkohol i nie wiadomo co jeszcze! - krzyknęła.

- Masz z tym problem? - zaparzyłem sobie kawę i usiadłem na blacie, wpatrując się w Gemmę.

- Tak, mam i to wielki. Zmieniłeś się strasznie odkąd...

- Nie, nie kończ - przerwałem jej, kręcąc głową.

Nie chciałem o tym myśleć, nie.

- Harry... - podeszła do mnie - Musimy porozmawiać.

- Jeśli chcesz mi wyrzucać jak się zmieniłem, to nie mam ochoty tego słuchać - westchnąłem.

- Nie tym razem. Chodzi o mamę - przyznała.

- Co z nią? - przestraszyłem się.

- Jest źle, Harry. Musimy wracać do Anglii - powiedziała.

- Gem, do cholery co się stało?! - zdenerwowany wstałem z miejsca.
Przecież nie może jej nic być. Nie, po prostu nie.

- Nie wiem, Liz dzwoniła, że mama jest w szpitalu i będzie miała robione badania i nie kazała nas informować, ale Liz stwierdziła, że musiała nam o tym powiedzieć - westchnęła.

- Zabukuj bilety na jak najszybciej.

W jednej chwili wszystkie prowizoryczne problemy nie miały żadnego znaczenia. Mama jest teraz najważniejsza, muszę się dowiedzieć co się dzieje. W tej chwili zapomniałem o kacu i bólu głowy.
Jak najszybciej udałem się do sypialni i wyjąłem walizkę. Zacząłem wrzucać do niej pierwsze lepsze rzeczy z szafy.

- Harry? Co ty robisz? - usłyszałem za sobą zaspany głos Nicka.

- Wracam do Anglii - poinformowałem go.

- Kurwa Harry, co się stało? - uklęknął obok mnie i wpatrywał się we mnie z niepokojem.

- Mama... Nick, coś się stało i muszę wiedzieć o co chodzi - poczułem napływające do oczu łzy.

Bałem się, tak cholernie się o nią bałem.

- Jak to? - zdziwił się.

- Gemma tutaj jest i mówiła, że Liz do niej dzwoniła i mama jest w szpitalu.

- Ej - objął mnie ramieniem, przytulając do siebie - Jedź tam i bądź z mamą, ja ogarnę wszystko tytaj w LA i przyjadę do ciebie.

Wtuliłem się w tors mojego chłopaka i zacząłem cicho szlochać. Mama od jakiegoś czasu miała problemy ze zdrowiem, ale nie na tyle poważne, aby udać się do szpitala. Poza tym gdyby to były tylko profilaktyczne badania to przyjaciółka mojej mamy nie niepokoiłaby Gemmy.

- Shh, damy radę. Jestem z tobą - Nick zaczął gładzić mnie po plecach, próbując uspokić.

Po kilku minutach odsunąłem się od Grimmy'ego, ocierając łzy.

- Muszę się spakować - wrzuciłem resztę przypadkowych rzeczy do walizki i zamknąłem ją.

Wziąłem jeszcze szybki prysznic podczas, gdy Gemma czekała na mnie w kuchni razem z Nickiem. Oboje szczerze się nie lubili (żeby nie powiedzieć nienawidzili), ale starali się zachować względnie pozytywne relacje.
Od trzech lat odkąd wyjechałem z Anglii byłem tam tylko raz, jeden raz w ciągu trzydziestu sześciu miesięcy. Nie miałem w sobie tej odwagi, bo wiedziałem, że jeśli pojadę tam po raz kolejny, to będę chciał zostać. Mimo, że Los Angeles to piękne miasto, to jednak nie to samo co Londyn. Tam się wychowałem i tam chciałbym wrócić.
Pierwszy rok pobytu tutaj, w Kalifornii, był najgorszy. Mieszkałem z Gemmą i nie mogłem znaleźć odpowiadającej mi pracy. Ale najgorsze było to za czym tęskniłem. Wiadomo o co chodzi.
Dopiero w drugim roku pobytu tutaj znalazłem pracę i postanowiłem zacząć żyć. Nie było łatwo zapomnieć- do teraz nie mogę pozbyć się tych wszystkich wspomnień z mojej głowy.
Jednak nauczyłem się blokować pewną część mojego umysłu, aby móc normalnie funkcjonować. Utrzymywałem stały kontakt z Nickiem i tak jakoś wyszło, że znów zaczęliśmy się spotykać.
Gem miała trochę racji mówiąc, że się zmieniłem. Kiedyś odczuwałem wstręt do alkoholu, nie lubiłem się upijać. A teraz... Co tydzień imprezy, alkohol, papierosy, a czasem i narkotyki.
Szczerze mówiąc mam to gdzieś. Nick akceptuje mnie takim jakim jestem. Kocham go i w sumie trochę też przez niego stałem się taki jaki jestem. Grimmy jest piątą osobą, na której najbardziej mi zależy. Pierwszą jest...um, no... Kolejne to mama, Gem i Niall. Właściwie to o drodze powinna jeszcze być Madison, więc mój chłopak przesuwa się na szóste miejsce.

Po prysznicu, ułożyłem pośpiesznie włosy i stanąłem przed moją siostrą.

- Najbliższy lot jest za pięć godzin - oświadczyła.

- Okej, ja jestem gotowy - zakomunikowałem.

- Jedź na lotnisko po bilety, a ja załatwię wszystko z Gregiem i spakuję bagaże.

Zgodnie z jej prośbą, razem z Nickiem, pojechałem na lotnisko po bilety, a kilka godzin później czekaliśmy na odprawę. Zdążyłem jeszcze zatelefonować do mojego szefa, który z trudem dał mi tydzień wolnego, informując przy tym, iż nie ma zamiaru zapłacić mi za te siedem dni urlopu.

- Wrócę za tydzień, nie musisz lecieć do UK, poradzę sobie - posłałem Grimmy'emu nikły uśmiech, starając się zapewnić go, że sobie poradzę.

- Jeden twój telefon i wsiadam w najbliższy lot do Anglii - przytulił mnie do siebie, całując w czoło.

- W porządku - prztaknąłem.

- Kocham cię - musnął moje usta na pożegnanie.

No cóż...

London, I'm coming!

Just fine // larry stylinson part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz