Sprawa z Hannya zawsze była śliska – nie liczyło się to, że należały do Podziemia, cały ich legion nienawidził każdej żyjącej istoty po równo, bez wyjątku. Kochały wyłącznie mataczenie, mącenie oraz, niestety, wyrządzanie i nakłanianie do krzywdy. Archanioł Michael musiał własnoręcznie związać ich obietnicą, by zostawili swoich pobratymców w spokoju. Odgórny zakaz dotyczył przede wszystkim wtrącania się w życie demonów oraz aniołów, a co za tym idzie, także w codzienność każdej osoby z nimi związanej.
Ale ci, z jakiegoś powodu, nie odpuścili Płomiennym.
– Jakie zachłanne demoniątko – Po zaskrzeczała przekrzywiając głowę w bok. – Nigdy się nie dzielą, wszystko chcą dla siebie.
Nie zatłuc jej, nie mogę jej teraz zatłuc. Orobas nie miał pojęcia ile jeszcze mu wystarczy opanowania, Po–Hannya za bardzo testowała granicę jego wytrzymałości.
– Kim jest ten demon? – słaby głos Desi sprawił, że spojrzał na nią w dół.
– To... ona i jej gatunek odpowiada za twoje koszmary – wyjaśnił tak łagodnie, jak tylko był w swoim stanie.
– Co? – Desi wykrztusiła. – Jakim cudem?
– Twój ogień jest za jasny, żeby nie kusić Hannya, dziewuszko. – Po wyszczerzyła zębiska w upiornym grymasie.
Dotarło to do Desdemony bardzo szybko, ta świadomość, że ktoś po prostu postanowił się z nią zabawić. Zabawić jej kosztem, kosztem cierpienia, które narastało w niej przez lata pełne straty.
– Będziesz błagać Lucyfera na klęczkach, żeby poskładał cię do kupy, jak to z tobą skończę! – fuknęła wściekle, rzucając się w kierunku Po. Bass złapał kobietę w pasie i przytrzymał jej słabe ciało w miejscu.
Zdecydowanie nie powinien aż tak bardzo ekscytować się jej wściekłością, oj nie.
Po–Hannya zaskrzeczała uradowana, przez co jego własny uśmieszek zmienił się w kwaśny grymas.
– Płomienne nigdy nie zawodzą! – Wzniosła się na kilka centymetrów ponad ziemię, a Bass zmusił Desi, żeby cofnęła się z nim o kilka kroków.
– Skąd znasz pojęcie płomiennych? – zapytał gniewnym, choć nie uniesionym głosem. Musiał sobie wmawiać, że wcale nie czuł się sprowokowany i Hannya nie sprowadzi go na ścieżkę zrobię coś głupiego w pół minuty.
– Jakie to śmieszne, że demony na wygnaniu wiedzą więcej niż ci, których to dotyka. – Po zaśmiała się, starając się zajrzeć za jego ramię, w twarz Desi. Kobieta butnie uniosła brodę i odwzajemniała to spojrzenie. Bass czuł, że cała aż wibrowała od złości oraz przejęcia. – Płomienni to ludzie przeznaczeni piekłu, nigdy nie wiadomo czy na ofiarę, czy wieczną kochankę? To jest najcudowniejsze!
Po wzbiła się w powietrze, by okrążyć ich trzykrotnie.
– Ona mówi o Kotwicach? – Desi zapytała w napięciu.
– Tak – Bass odetchnął ciężko.
– Bla–bla – Po zaskrzeczała, znów lądując, o wiele za blisko nich. W ich nozdrza wdarł się nieprzyjemny zapach siarki i mokrych piór. – To czyyyysty ogień! W nich! Wabi wszystkie demony i anioły, jakie tylko może. Ale głupi i ślepi to pominęli.
Orobas oblizał powoli usta, znowu przytrzymując w miejscu Desi. Kompletnie nie wiedział, czego demonica tak naprawdę chce od niej. Jeśli tylko ją wkurzać, to jedno, bo do tej pory wyrządzała jej tylko krzywdę psychiczną. Co jeśli będzie chciała ją zabić? Okaleczyć?
![](https://img.wattpad.com/cover/340439767-288-k917095.jpg)
CZYTASZ
Incubi Amore. Na jej wezwanie [+18]✅
ParanormalWersja przed korektą, przepraszam za wszystkie błędy🙏 W niewoli z demonem, którego sama zniewoliła? Cóż, nawet rewelacyjny plan może się rewelacyjnie rozwalić... Świat i Desdemona nie byli najlepszymi przyjaciółmi. Co sześć lat przytrafia jej się o...