Wciąż kręciło się jej w głowie od intensywnego orgazmu, który dał jej Orobas. Faktycznie był nieziemskim stworzeniem, które w kilka krótkich chwil było w stanie wyciągnąć z niej więcej, niż sama kiedykolwiek potrafiła. Za każdym razem, gdy się pieprzyli, patrzyła na niego kompletnie innymi oczami. Uczucia, jakie w niej wzbudzał, to, co dla niej robił... Desi czuła o wiele za dużo, miała poczucie, że nie powinna się aż tak mu oddawać.
Był demonem, na litość boską! W każdej chwili mógłby stwierdzić, że przebywanie ze śmiertelniczka mu urąga.
Z drugiej strony... Bardzo niewiele wiedziała o kościelnych czy religijnych sprawach. Znała te powszechne ogólniki w których demony i piekło to raczej złole ludzkości.
A on nie był ani trochę zły.
Wkurzający, niezdrowo atrakcyjny i całkiem milutki, tak, to jak najbardziej. Nawet w chwilach, w których pozbawiał życia innych, widziała w nim trochę poczucia winy. Sam powiedział, że nie przywykł do zabijania. Jeśli to mogło być dla niej pocieszenie, oczywiście. Super, demon mi wmawia, że on nikogo nie krzywdzi i mu wierzę.
Naprawdę, naprawdę chciała mu wierzyć. Chciała, by Bass jej nie zostawiał.
Chciała go, cholera, widzieć codziennie. Pragnęła zaryzykować kolejny raz przywiązanie do kogoś, nawet złamane serce, byleby być blisko niego. Nie powie jednak mu tego jeszcze, da im jakiś czas. Do rozwiązania tej sytuacji. Potrzebowała zrozumieć swoje uczucia i nie ryzykować przedwcześnie. Tak naprawdę bała się tego, co się działo – bardziej niż osobistego demona, przerażał ją ten nieznany ból, któremu nie mógł zaradzić.
Przerażało ją to, co się z nią działo. Nakrył ich przyjaciel Orobasa, a ona niespecjalnie się tym przejęła. Jakby, do diabła, Bass coś w niej zmienił. Ale to chyba skutek uboczny dosłownego obcowania z inkubem.
Nie żeby było jej łatwiej spojrzeć w twarz Ifaaza.
Orobas bez rozkazu oczyścił ją i pomógł ponownie się ubrać. Ujął jej twarz w dłonie i patrzył tak długo w oczy, aż nie uśmiechnęła się krzywo.
– Nie dajmy mu czekać – mruknęła cicho i dopiero wtedy skinął głową.
Ifaaz odwzajemnił uśmiech, gdy po podejściu spojrzała na niego. Miał zjawiskową urodę, wręcz anielską w zestawieniu do jego silnego głosu. Długie włosy demona spływały nisko poza pośladki, była zahipnotyzowana ruchem, jakie wykonywały przy każdym kroku. Wyglądały niczym ciemna toń i Desi zauważyła, że chyba poruszały się niczym spokojna rzeka.
Rozmawiał i nawet śmiał się z Orobasem, ale Desi widziała jego oczy. Oczy czujnego drapieżnika. Patrzył na swojego przyjaciela, lecz wcale nie ignorował otoczenia. Wręcz przeciwnie, zwracał więcej uwagi na okolicę, niż na nich. Małe włoski na jej odsłoniętym ciele unosiły się, gdy zaczęła rozumieć mowę ciała tego demona. Wysokie, wyższe niż Bass ciało miał napięte, gotowe do skoku. Dłonie zaciskał w pięści i rozluźniał je, ale to nie był po prostu nerwowy gest.
Kurwa, czy on ich pakował w pułapkę? Zrozumiała, że gdziekolwiek byli przez niego prowadzeni, nie będą tam mile widziani. Nogi Desdemony zaczęły drżeć od potrzeby ucieczki. Narastało w niej złowróżbne przekonanie, że stanie się coś złego. Daleko w tle swoich myśli usłyszała śmiech, lecz nie mogła się teraz na tym skupiać.
Obserwowała Ifaaza – pięknego, pozornie rozluźnionego demona, któremu Bass ufał. Zaczęła kombinować, jak mogliby zwiać, ale szybko porzuciła ten plan – to raczej głupota, bo byli na jego terenie. Nie mogli ryzykować, że znów wywieje ich na teren w okolicy tych cholernych akolitów.
![](https://img.wattpad.com/cover/340439767-288-k917095.jpg)
CZYTASZ
Incubi Amore. Na jej wezwanie [+18]✅
ParanormaleWersja przed korektą, przepraszam za wszystkie błędy🙏 W niewoli z demonem, którego sama zniewoliła? Cóż, nawet rewelacyjny plan może się rewelacyjnie rozwalić... Świat i Desdemona nie byli najlepszymi przyjaciółmi. Co sześć lat przytrafia jej się o...