Anioły poczęły spadać z nieba.
Uosobienie zemsty i wściekłości bożej, a Orobas jeszcze nie skończył swego dzieła. Desdemona siedziała na kamenach, kuląc i trzęsąc się coraz mocniej. Fale mocy, którymi atakował Zakon, nie robiły krzywdy kobiecie. Starał się jakoś ją ukoić, jednak trudno było podjąć tak skrajne czyny.
On sam miał wrażenie, że wkrótce po prostu spłonie.
Miał świadomość tego, jak wiele mocy zbierało się w demonach oraz aniołach, które równoważyły wszechświat. To wszystko jednak, każda uncja nieznanej mu potęgi sprawiała, że czuł się silniejszy niż książę piekielny, silniejszy niż sami Archaniołowie.
Nie chciał nawet o tym myśleć, ale ta moc... ta moc...
Izjasz i jego Akolici unosili się w powietrzu niczym maleńkie cząstki żaru, który ucieka z wielkiego ogniska. Pufff i między jednym a drugim mrugnięciem przestali istnieć, tak po prostu.
– Nie wiedziałam, że to będzie tak wyglądać... – Za jego plecami rozległ się ochrypły głos oszołomionej Desdemony.
Zwrócił na nią swoje gorejące samym Piekłem spojrzenie. Zdziwił się, że wyglądała tak źle, jakby zabicie Izjasza w ogóle nie pomogło. Po jej minie wiedział, że kobieta nie przygotowywała się na nic, ale ten widok ją zaskoczył.
– Oko za oko, Desdemono. Kierowali się czystym złem oraz nienawiścią, niczym więcej. To, co robili naszym ludziom od kilkuset lat... Demonom, aniołom, płomiennym. Zasłużyli na wieczną anihilację, i ktoś na pewno się ze mną zgadza. – Odetchnął i dodał ciszej: – Inaczej nigdy bym w ten sposób nie pokierował mocą.
Kiwała głową jak kukiełka, jej oczy stały się szkliste. Zrobił krok ku niej i gwałtownie zatrzymał się.
Anioły nad ich głowami niczym pociski szybowały we wszystkich kierunkach świata. Ludzie musieli być zadziwieni tym pokazem, czy myśleli sobie życzenia widząc nich, tak podobnych do spadających gwiazd? Gdzieś pomiędzy zastępami musiał znajdować się Michael, który komenderował wszystkim legionom. Jeden za drugim szybowali po niebie – wybuch mocy Orobasa działał i utrzymywał anielską reakcję.
Desi patrzyła w oczy swojego demona, ale zachowywała się, jakby go nie widziała. Barki miała przygarbione a dłonie drżały jej niebezpiecznie. Poruszyła ustami, lecz nie wydobyło się z nich żadne słowo.
– Moje kochanie? – zapytał cicho, kamienie chrzęszczały pod jego stopami.
Odwróciła głowę i od razu podążył spojrzeniem w miejsce, w które właśnie patrzyła.
Pół jego twarzy rozpadło się. Sapał, pluł śliną z ust i szukał czegoś wzrokiem. Orobas spiął swoje ciało, miał w sobie już tak mało mocy. Nie chciał narażać Desdemony na niebezpieczeństwo, więc pozostawała stara metoda ręka na krtani.
Ale wtedy właśnie Desi zaczęła krzyczeć. Bass obrócił się na pięcie zszokowany.
– Szukałem cię, plugawa nierządnico demona! – ryknął Akolita za nimi.
Szedł ku nim chwiejnym krokiem, co rusz potykając się i zataczając, ale wciąż udawało mu się trzymać pion. Orobasa obleciał blady strach. Moc, którą z siebie uwolnił powinna zrobić z niego wspomnienie na wietrze. Starszy mężczyzna ewidentnie był uszkodzony, widać że cierpiał, ale to wszystko.
Desi znowu wrzasnęła, pochylając się do przodu.
– To nie Izjasz – przerażony Orobas wyszeptał. – Nie Izjasz wszczepił w ciebie Krzyż Pański.
CZYTASZ
Incubi Amore. Na jej wezwanie [+18]✅
FantastiqueWersja przed korektą, przepraszam za wszystkie błędy🙏 W niewoli z demonem, którego sama zniewoliła? Cóż, nawet rewelacyjny plan może się rewelacyjnie rozwalić... Świat i Desdemona nie byli najlepszymi przyjaciółmi. Co sześć lat przytrafia jej się o...