- Chcesz zostać tutaj czy jechać do mojego domu? - spytał Louis, po tym jak pokazał młodszemu swój pokój z nastoletnich czasów.- Chyba do ciebie - powiedział po dłuższej chwili namysłu - A tylko dlatego, że przywykłem do większej ciszy i dosłownie głowa mi pęka.
- W porządku - zgodził się natychmiast - Uroki dużej rodziny i bliźniąt pełnych energii. Po prostu podjedziemy jutro tu na obiad. Poznasz jeszcze Lottie i Felicite.
- Najstarsze z sióstr - dotknął delikatnie biurka - Louis Tomlinson się tu uczył kilka lat temu.
- Dokładnie tak - zaśmiał się - Chociaż z tą nauką to różnie było w czasie szkoły. Nie byłem najlepszym uczniem.
- Słyszałem, o tych okropnych słowach twojego nauczyciela od geografii - przeszedł w stronę starszego - I kompletnie się mylił co do twojej osoby.
- Mam nadzieję, że dotarło do niego kim jestem - powiedział zadowolony z siebie - Osiągnąłem więcej już niż sam w to wierzyłem.
- Zrobiłeś to - stanął na palcach i pocałował po prostu Tomlinsona - Tęskniłem za tym przez cały dzień.
- Mogłeś to robić, moja mama nie gryzie za takie rzeczy - droczył się - Ale wrócimy do mnie i spędzimy razem czas.
- Hm, w takim razie dlaczego sam mnie nie pocałowałeś? - uniósł lekko brew, prowokując Louisa do mówienia dalej.
- Nie chciałem stawiać cię w niekomfortowej sytuacji - usprawiedliwiał się - Ale nadrobimy to, przysięgam.
- Ufam na słowo - dotknął dłonią bardzo delikatnie policzka mężczyzny - Zabierzesz mnie do swojego domu?
- Już jesteśmy, mam cię przy sobie - był zadowolony i dumny ze swojej odpowiedzi - Pamiętaj, że ty jesteś moim domem.
- Och, och - brunet dosłownie cały się zaczerwienił, słysząc jak Louis go nazwał - Kocham cię, ty też jesteś moim domem.
- Kocham cię też, chodźmy już. Sam mam ochotę na trochę ciszy i przytulania - objął mocno bruneta.
Zeszli na dół, gdzie poinformowali wszystkich o swojej decyzji. Nikt na szczęście nie marudził na to, wiedząc że będzie ich dzielić maksymalnie kilkanaście minut spacerem. Przeszli do auta, gdzie jeszcze zostały ich rzeczy, ale dobrze wyszło dla nich. Sprawnie przejechali pod dom, gdzie Louis pilotem ze schowka otworzył bramę.
Westchnienia zachwytu co chwile opuszczały usta Stylesa. Brunet dosłownie zakochał się w całym miejscu. Louis doskonale wybudował ten dom, sprawił że nie przesadzał on z luksusem, a raczej wszystko idealnie się mieszało, tworząc spójną całość.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - wysiedli z samochodu i stanęli przed domem - Nie jest super przytulnie, dość surowo, mimo że się starałem.
- Już sam wystrój zewnętrzne dla mnie przemawia, jest domowo... Ja to tak odczuwam - uwielbiał ciemne okna i takie miał tutaj Louis.
- W takim razie muszę tylko wyłączyć alarm od razu po wejściu. Będziesz musiał pamiętać kod, ale to na spokojnie - położył dłoń na plecach bruneta i podeszli do drzwi.
- Będę starał się, aby nigdy alarm nie zabrzmiał - Nie chciał sprawić problemu Louisowi swoim gapiostwem.
- Jeśli to się stanie to nic, ale dużo zamieszania jest - wyciągnął klucze - Po otwarciu górnego zamka są dwie minuty na wpisanie kodu. Nie trzeba biec, ani nic z tych rzeczy. A alarm włączam tylko jak mnie dłużej nie ma. Na co dzień nie.
Brunet starał się wszystko zapamiętać, uważnie również obserwując ruchy swojego chłopaka. Kiedy w końcu byli w środku, dosłownie zostało mu zaprezentowane jak wpisywać kod. Później, mógł się skupić na wnętrzu, który mu jakoś od razu zaczął krzyczeć Louisem. Widział w niektórych szczegółach rękę Louisa, tylko tak jak szatyn powiedział, w niektórych miejscach było za bardzo surowo dla oka, ale to tylko kilka wizualnych zmian by zadziałało cuda.
CZYTASZ
Saved by a stranger || Larry
FanfictionW życiu popełnia się wiele błędów, ale one uczą nas jak żyć. Najważniejsze, aby ich nie powtarzać w przyszłości i działać z rozwagą. Opowiadanie inspirowane piosenką Saved by a stranger.