- Dzień dobry mój śpiochu - Harry ucałował wargami kolejny raz środek klatki piersiowej szatyna - Czas wstać na śniadanie z moją rodziną.- Dobrze mi się spało - przeciągnął się i zamrugał parę razy, następnie uchylając swoje powieki - Masz wygodne łóżko tutaj, nawet jeśli nie jest zbyt szerokie.
- Dzięki temu musieliśmy spać przytuleni, ale nie przeszkadzało mi to, masz ciepłą skórę - teraz jego wargi skupiły się na głównym tatuażu szatyna na klatce piersiowej.
- Byłeś praktycznie przyklejony do mnie całą noc - zaśmiał się - Ale to urocze i lubię to bardzo.
- Jestem przytulaczem - powiedział dumny z siebie i finalnie połączył ich wargi w jedność.
- Szczerze? Nie chce mi się wracać do Londynu - wypuścił powietrze, po tym jak się odsunęli od siebie - Czuje, że po tej płycie i trasie, będę miał przerwę.
- Czas na ustatkowanie się? Własną rodzinę? Prywatność? - zgadywał, kładąc głowę na jego ramieniu - Też nie chcę wracać, ale Perrie mnie odnajdzie nawet pod ziemią, jeśli będę zwlekać z powrotem.
- Odpoczynek, wakacje i możliwe, że ustatkowanie się, zobaczymy jak sprawy się potoczą - mruknął rozmarzony - Perrie jest niesamowita, jeśli czegoś chce dostanie to, choćby miała poruszyć góry.
- Nic nie mów, jest czasem straszna - wzdrygnął się nie na żart - Chciałbyś mieć dzieci?
- Myślę, że tak. Lubię dzieci - zastanowił się - Dwójka to takie minimum, nie wyobrażam sobie jednego. A jak z tobą?
- Jestem rodzinnym typem, chciałbym mieć swoje pociechy. Kocham dzieci - mówił z całą pewnością siebie - Już bym mógł mieć jedno.
- Gdybym nie miał przed sobą promocji, płyty i trasy też mógłbym - zastanowił się - Chciałbym surogatkę wiesz? I żeby wszystko było jak najmocniej prywatne.
- W takim razie znajdziemy surogatkę i będziemy rodzicami - powiedział pewny siebie - Jedno z twoich genów, drugie z moich.
- Widzę, że ktoś tu podejmuje mocne decyzje - zaśmiał się - Ale najpierw nacieszymy się sobą, a potem poczynimy jeszcze parę innych kroków.
- Po prostu chcę ci pokazać, że nigdzie nie odchodzę. Myślę o nas poważnie kochanie - zaczerwienił się intensywnie - Nie widzę się z innym facetem.
- Ja też nie wyobrażam sobie życia z kimś innym - zapewnił - Czekałem na ciebie dziesięć lat - przypomniał.
- Ja też! Mamy równy staż w czekaniu - uszczypnął z premedytacją bok partnera.
- Miałem ciągle nadzieję, ale też powoli godziłem się z tym, że się nie spotkamy nigdy. Na pewno nie spodziewałem się, że uczucia wyjdą tak szybko - splątał ich palce, po złapaniu dłoni bruneta.
- Szalone, ale będę o nie pielęgnować całym sobą - usiadł i pociągnął łatwo Louisa za sobą - Chociaż leżałabym z tobą cały dzień, to śniadanie będzie zimne.
- A było tak pięknie - jęknął, jednak posłusznie zaczął się zbierać z łóżka, zaraz wyjmując czyste ubrania z torby.
- Ćwiczyłeś, czy geny? - Harry uszczypnął pośladek Louisa, tuż pod jego bokserkami, czując się naprawdę komfortowo przy takich ruchach.
- Jedyny ruch do którego się ograniczam to bieganie - wyprostował się natychmiast - Więc obstawiałbym raczej geny.
- Ja musiałem swój wyćwiczyć, za dobrze ci Tomlinson - jego dłoń ponownie powędrowała, aby go uszczypnąć.
CZYTASZ
Saved by a stranger || Larry
FanficW życiu popełnia się wiele błędów, ale one uczą nas jak żyć. Najważniejsze, aby ich nie powtarzać w przyszłości i działać z rozwagą. Opowiadanie inspirowane piosenką Saved by a stranger.