10. Przed chwilą nie byłeś taki wstydliwy

548 94 0
                                    


- Dzień dobry mój śpiochu - Harry ucałował wargami kolejny raz środek klatki piersiowej szatyna - Czas wstać na śniadanie z moją rodziną.

- Dobrze mi się spało - przeciągnął się i zamrugał parę razy, następnie uchylając swoje powieki - Masz wygodne łóżko tutaj, nawet jeśli nie jest zbyt szerokie.

- Dzięki temu musieliśmy spać przytuleni, ale nie przeszkadzało mi to, masz ciepłą skórę - teraz jego wargi skupiły się na głównym tatuażu szatyna na klatce piersiowej.

- Byłeś praktycznie przyklejony do mnie całą noc - zaśmiał się - Ale to urocze i lubię to bardzo.

- Jestem przytulaczem - powiedział dumny z siebie i finalnie połączył ich wargi w jedność.

- Szczerze? Nie chce mi się wracać do Londynu - wypuścił powietrze, po tym jak się odsunęli od siebie - Czuje, że po tej płycie i trasie, będę miał przerwę.

- Czas na ustatkowanie się? Własną rodzinę? Prywatność? - zgadywał, kładąc głowę na jego ramieniu - Też nie chcę wracać, ale Perrie mnie odnajdzie nawet pod ziemią, jeśli będę zwlekać z powrotem.

- Odpoczynek, wakacje i możliwe, że ustatkowanie się, zobaczymy jak sprawy się potoczą - mruknął rozmarzony - Perrie jest niesamowita, jeśli czegoś chce dostanie to, choćby miała poruszyć góry.

- Nic nie mów, jest czasem straszna - wzdrygnął się nie na żart - Chciałbyś mieć dzieci?

- Myślę, że tak. Lubię dzieci - zastanowił się - Dwójka to takie minimum, nie wyobrażam sobie jednego. A jak z tobą?

- Jestem rodzinnym typem, chciałbym mieć swoje pociechy. Kocham dzieci - mówił z całą pewnością siebie - Już bym mógł mieć jedno.

- Gdybym nie miał przed sobą promocji, płyty i trasy też mógłbym - zastanowił się - Chciałbym surogatkę wiesz? I żeby wszystko było jak najmocniej prywatne.

- W takim razie znajdziemy surogatkę i będziemy rodzicami - powiedział pewny siebie - Jedno z twoich genów, drugie z moich.

- Widzę, że ktoś tu podejmuje mocne decyzje - zaśmiał się - Ale najpierw nacieszymy się sobą, a potem poczynimy jeszcze parę innych kroków.

- Po prostu chcę ci pokazać, że nigdzie nie odchodzę. Myślę o nas poważnie kochanie - zaczerwienił się intensywnie - Nie widzę się z innym facetem.

- Ja też nie wyobrażam sobie życia z kimś innym - zapewnił - Czekałem na ciebie dziesięć lat - przypomniał.

- Ja też! Mamy równy staż w czekaniu - uszczypnął z premedytacją bok partnera.

- Miałem ciągle nadzieję, ale też powoli godziłem się z tym, że się nie spotkamy nigdy. Na pewno nie spodziewałem się, że uczucia wyjdą tak szybko - splątał ich palce, po złapaniu dłoni bruneta.

- Szalone, ale będę o nie pielęgnować całym sobą - usiadł i pociągnął łatwo Louisa za sobą - Chociaż leżałabym z tobą cały dzień, to śniadanie będzie zimne.

- A było tak pięknie - jęknął, jednak posłusznie zaczął się zbierać z łóżka, zaraz wyjmując czyste ubrania z torby.

- Ćwiczyłeś, czy geny? - Harry uszczypnął pośladek Louisa, tuż pod jego bokserkami, czując się naprawdę komfortowo przy takich ruchach.

- Jedyny ruch do którego się ograniczam to bieganie - wyprostował się natychmiast - Więc obstawiałbym raczej geny.

- Ja musiałem swój wyćwiczyć, za dobrze ci Tomlinson - jego dłoń ponownie powędrowała, aby go uszczypnąć.

Saved by a stranger || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz