Harry rzucił butami sportowymi w Louisa i wyprostował się dumnie, mając na sobie przylegające spodnie i jasny podkoszulek, który prawdopodobnie należał do Tomlinsona.- Co do cholery? - na początku szatyn był zdezorientowany, jednak zaraz zauważył ubiór bruneta - Idziemy biegać?
- Idziemy biegać, to dobre dla zdrowia i głowy - ułożył dłonie na biodrach - A jak sprawdzałem na mapie, to jesteśmy koło sporego lasu, gdzie są dróżki.
- Będziesz dbał teraz o moją kondycję? - zaśmiał się, jednak usiadł i zaczął zakładać buty na stopy i tak mając już dresy na sobie.
- Chcę z tobą biegać, w towarzystwie zawsze raźniej - wzruszył nieśmiało ramionami - Plus widziałem że za mocno myślisz od kilku dni.
- Tak masz rację - nie chciał ukrywać odczuć przed brunetem - Myślałem, że odcięcie się od mediów zrobi mi dobrze, ale sam nie wiem czy to lepsze.
- Czasem siedzenie i nic nierobienie jest najgorsze - podskakiwał nogami w miejscu, aby się rozgrzać.
- Okej, możemy wychodzić - wstał z miejsca, sprawdzając czy jest mu odpowiednio wygodnie w butach.
Zielonooki złapał za swój plecak i nałożył go na swoje ramiona, wychodząc jako pierwszy z tourbusa i zaraz obaj wybierali trasę, którą chcieli obrać. To tak naprawdę było ich pierwsze wspólne bieganie. Obaj szybko zgodzili się na jedną z nich i ruszyli przed siebie. Na początku bez pośpiechu i równym tempem sprawdzali podłoże oraz obserwowali przestrzeń wokół.
- Jak myślisz, spotkamy jakieś dzikie zwierzęta? - Harry wyprostował się z sapnięciem i opadł na konar, po przebiegnięciu kilku kilometrów postanowili zrobić sobie przerwę.
- Mam nadzieję, że jednak nie - szatyn oparł dłonie na udach, jednak nie siadał nigdzie.
- Nie z tych gorszych - tego obaj nie chcieli - Wody kochanie? - zaproponował, otwierając plecak.
- Zdecydowanie tak, jestem spragniony - spojrzał na bruneta i wyprostował się, aby zaraz odebrać butelkę - Pomyślałeś o wszystkim.
- Zachowuję się jak typowa żona, co? - zaśmiał się lekko, dokładnie się tak czując czasem.
- Tak, ale to całkiem miłe - wypił łatwo połowę zawartości butelki, oddając resztę brunetowi.
- Czyli widzisz te cechy we mnie - pokręcił na siebie głową i sam dopiero zawartość butelki.
- Oczywiście, takie małe rzeczy są bardzo widoczne. Nawet to że wiesz jaką kawę czy herbatę piję, znasz moją rutynę i po prostu wiesz, kiedy cię potrzebuję - odparł prosto.
- I chyba lubię te wszystkie małe rzeczy, które wiem o tobie - wstał ze swojego miejsca, wcześniej zapinając plecak - Biegniemy dalej?
- Tak, bo zaraz rozleniwię się, a musimy wrócić jeszcze do busa - przeciągnął się kilka razy i ruszyli w dalszy bieg.
W czasie drogi czasem zamienili pojedyncze słowa, chcąc wybierać te same dróżki, przy powrocie byli cali wyprani z emocji i ich mięśnie zaczynały boleć. Dostali się do busa, czując jak mocno są spoceni po takim wysiłku. Louis wziął kolejną butelkę wody, którą opróżnił tym razem zupełnie sam.
- Zajmuję prysznic - Harry zawołał, wchodząc do ich łazienki - Powiedziałbym dołącz, ale jest mało miejsca!
- Bardzo żałuję, że nie zmieścimy się razem - jęknął - Tylko sprawnie słońce, bo czuje się źle sam ze sobą.
- Postaram się! - odkrzyknął, a potem rozległ się dźwięk wody lecącej w kabinie.
Louis opadł na małą kanapę i rozluźnił mięśnie, mogąc w końcu poprawnie odpocząć. Kątem oka na szafce zauważył swój telefon, który miał wyłączony internet od pierwszego koncertu. Nie chciał nawet sięgać po urządzenie, wiedząc jaki harmider może się dziać w całym internecie. Wolał odpocząć ile tylko mógł, to był najelszy sposób ani uniknąć zrobienia głupiego kroku. Odpalił za to radio, aby zagłuszyć ciszę, która mu z lekka przeszkadzała. Zawsze dobrze było posłuchać muzyki czy wiadomości.
![](https://img.wattpad.com/cover/322753752-288-k840536.jpg)
CZYTASZ
Saved by a stranger || Larry
FanfictionW życiu popełnia się wiele błędów, ale one uczą nas jak żyć. Najważniejsze, aby ich nie powtarzać w przyszłości i działać z rozwagą. Opowiadanie inspirowane piosenką Saved by a stranger.