Tak ubrana i ogarnięta wyszłam z pokoju który mi przydzielono. Tylko w tym problem że totalnie nie wiedziałam co mam robić. Więc obróciłam się spowrotem w stone drzwi kiedy nagle usłyszałam za sobą głos.
-Głodna jesteś?-Zapytał Vincent.
Odwróciłam się do niego i zobaczyłam że wilkus się lekko uśmiecha. Pokiwałam głową na znak że tak.
-To zapraszam panią za mną.-Powiedział z rozbawieniem. Uśmiechnęłam się do niego.
Vincent ruszył a ja poszłam za nim. Szliśmy przez korytarz mijaliśmy dużo innych wilkusów którzy krzywo na mnie patrzyli. Trochę się tym przejełam więc postanowiłam iść obok Vincenta. Tak idąc czułam się bezpieczniej.
-Na co masz ochotę?-Zapytał.
-Nie wiem.-Odpowiedziałam.
-Może naleśniki? -Zaproponował na co się uśmiechnęłam. Zauważyłam też że jak szłam rozmawiając z Vicentem wilkusy już się na mnie przerażająco nie patrzą. Bo chyba wiedzą że ich książe wie że tu jestem. Po jakoś 10 minutach byliśmy w wielkiej czarnej jadalni. W pomieszczeniu obok była kuchnia też cała czarna. Było tam kilka wilkusek. Pewnie to kucharki.
Vincent usiadł i odsunął miejsce obok siebie abym mogła je zająć co z chęcią zrobiłam. Po chwili podeszła do nas jedna z kucharek i się pokłoniła przed Vincentem.
-Co podać panie?-Zapytała. Vincent spojrzał na mnie po czym odrzekł.
-Naleśniki dla dwóch osób.-Powiedział.
-Tak jest panie.-Powiedziała po czym poszła w stronę kuchni.
-Zaraz przyjdę. Kiedy ci przyniosą to jeśli możesz powiedz że dla mnie z nutellą i powiedz im z czym ty chcesz.-Powiedział Vincent po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia.
Po jakoś 15 minutach przyszła spowrotem ta sama kucharka. Tym razem się nie pokłoniła.
-Z czym będzie?-Zapytała oschle.
-Wasz książe powiedział że dla niego z nutellą. Dla mnie też.-Powiedziałam.
- A skąd ja mam wiedzieć że nie kłamiesz?- Zapytała.- W końcu nie jesteś wilkusem.
-A po co miałabym cię okłamywać?-Odpowiedziałam jej.
-Dla ciebie pani dziewucho!-Powiedziała i walła mi plaskacza. Po czym szybko wyszła z kuchni.
Piekło strasznie,chyba nigdy nie czułam takiego bulu. Po chwili do pomieszczenia wszedł Vincent. Zajął miejsce obok mnie. Policzek był akurat po jego stronie dlatego oparłam się ręką aby nie widział śladu. Po jakoś 5 minutach weszła ta kucharka z jednym talerzem naleśników. Tylko że były one bez niczego. Podała je Vincentowi na co on spojrzał na nią zszokowany. Przez przypadek odkryłam swój policzek. A los chciał że Vincent to zobaczył. Chciałam zasłonić go spowrotem ale ten złapał moją rękę.
-Kto ci to zrobił?! -Zapytał zdenerwowany a ja milczałam. Kucharka zaczeła wycofywać się z kuchni.-Chodź tu! -Powiedział patrząc na nią na co ona niechętnie podeszła spowrotem.
-Panie ja nie wiem kto to.-Powiedziała powoli przerażona.
-Ada kto ci to zrobił?-Zapytał Vincent łagodnie. W moich oczach pojawiły się łzy. Wilkus zmusił mnie abym spojrzała na niego.-Ona? -Zapytał patrząc na kucharza.
Lekko pokiwałam głową że tak. Vincent puścił moją brodę. I momentalnie wstał.
-Panie ja nie chciałam. Spytałam się dziewczyny z czym mają być powiedziała że z nutellą. Nie uwierzyłam jej. I to.. To przez emocje.. Panie najmocniej przepraszam.-Powiedziała wilkuska.
-Jak śmiałaś ją dotknąć! -Warknął na nią.
-Przepraszam ale ta dziewucha nie jest od nas! -Powiedziała dużo pewniej.
-Dla ciebie jest to pani a ty w porównaniu do niej jesteś nikim!-Powiedział Vincent.
Kucharka wyszła z pomieszczenia do którego weszła po chwili inna z dwoma tależami naleśników z nutellą.
Podeszła do nas niepewnie i położyła ja kłaniając sie.
-Panie? -Powiedziała.
-Tak? -Zapytał ją łagodnym i spokojnym głosem.
-Na miejscu księcia nie jadłabym naleśników od niej. Mogła je otruć.-Powiedziała.-Przynieść coś do picia? -Zapytała.
Vincent spojrzał na nią.
-Nie trzeba sam zaraz zrobię. Jak byś mogła przynieść tylko apteczkę bo widzisz co tamta narobiła.-Powiedział Vincent.
- Ojć to wygląda okropnie. Może zawołam do panienki lekarza?-Zapytała uśmiechając się do mnie.
-Nie trzeba dam radę.-Powiedział Vincent z uśmiechem.
Po chwili wilkuska przyszła z apteczką i dała ją Vincentowi po czym wróciła do kuchni.
-Zjedz a potem ci to opatrzę.-Powiedział Vincent.
-Ale przecież nic wielkiego się nie stało. -Powiedziałam.
-Wilkusy mają mocniejszą siłe,masz cały czerwony polik z kawałkami krwi. Trzeba to odkazić. A pozatym stało się. Ta wilkuska poniesie karę za to że zrobiła coś naszemu nowemu gościowi.-Powiedział Vincent.
Zjadłam naleśniki i strasznie chciało mi się pić miałam ochotę na ciepłą, klasyczną herbatkę. Vincent wstał i bez słowa wszedło kuchni. Po chwili przyszedł z herbatą,którą następnie mi podał.
-Skąd ty..? -Zapytałam go bo przecież o takiej herbacie pomyślałam.
-Widzisz magia. -Powiedział z uśmiechem.
Vincent wstał z krzesa i wziął apteczkę. Ja też wstałam z moją herbatą i poszłam za nim. Wszedł do pokoju który mi przydzielono a ja za nim. Odstawiłam herbatę na stolik obok i usiadłam na łożku. Vincent kucnął przy mnie rozkładając apteczkę na łóżku. Uważnie go obserwowałam. Wyjął jakiś płyn i taki "waciki" przyłożył go do mojego policzka. No nie będę ukrywała piekło to. Na to pieczenie lekko się skrzywiłam co Vincent musiał zauważyć bo zabrał "wacik".
Od razu po oderwaniu poczułam ulgę. Ale dalej szczypało mnie coś.
Vincent wyjął z apteczki taką "chusteczkę" i tym przejechał mi raz po policzku. Potem spryskał go sprejem. A na koniec przykleił mi takie coś jakby plaster. Było to przeźroczyste i wogóle tego nie czułam. Ale widać to było.
-Gotowe -Powiedział Vincent.
-Ile muszę to nosić? -Zapytałam.-Jakoś 20 minut. - Odpowiedział mi.-Szczypie dalej ?
-Nie. -Odpowiedziałam.-I bardzo przepraszam za nią nie powinna się do ciebie zbliżać.-Powiedział mi.
-Gdzie ona teraz jest?-Zapytałam.
-W więzieniu. -Powiedział.
-Za to że mnie uderzyła?-Zapytałam.
-Tak dokładnie. Będzie siedziała tam przez jakoś miesiąc. I jeśli się zgadzasz to możemy się tam przejść aby cię przeprosiła.-Powiedział.
-No okej możemy iść. To kiedy?-Zapytałam.
-Za jakoś 40 minut jak to zdejmiesz i odpoczniesz. -Powiedział.
-Okej. A do twojej cioci kiedy?-Zapytałam.
-Możemy potem. -Powiedział.
- I potem będe musiała już jechać?-Zapytałam.
-Jak chcesz. Pamiętaj zawsze jesteś mile widziana u nas.-Powiedział Vincent.
-Dziękuje. Ty też w Akademii.-Odpowiedziałam.
Vincent się lekko zaśmiał.
-No nie wiem czy twój wujek mnie lubi. -Powiedział z rozbawieniem.
-Jak nie to polubi.-Powiedziałam uśmiechając się do wilkusa.
-Vincent?-Zapytałam go już na poważnie.
-Tak? -Odpowiedział mi.
- Czy znałeś mojego tate? -Zapytałam.
Vincent westchnął po czym usiadł obok mnie.
-Trochę tak. Ale to jak byłem jeszcze mały, teraz prawie wogóle go nie pamiętam.-Odpowiedział patrząc w podłoge.
-Ale nie masz nic wspólnego z jego zaginięciem? -Zapytałam.
- Skąd taki pomysł?-Zapytał.
-Nie wiem. W końcu jesteście wilkusami.-Powiedziałam.
-Nie Ado. -Powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.-Ja i moja kraina nie na z tym nic wspólnego.
-Obiecujesz? -Zapytałam.
-Obiecuje. -Odpowiedział uśmiechając się lekko. -A teraz jeśli pozwolisz na chwilę wyjdę. Możesz nie wiem coś sobie wyczarować i np. Pomalować? Za jakieś 15 minut przyjdę.-Powiedział i wyszedł z pokoju.Postanowiłam wyczarować sobie kredki i notatnik. Niestety kolory kredek były tylko ciemne np. Ciemny zielony, ciemny niebieski, czarny.
Nie było różowego, pomarańczowego, żółtego, fioletowego, beżowego i innych jasnych. Był też jeden ołówek i gumka.
Zaczełam szkicować Krainę z drzewami. Potem pokolorowałam ją na ciemne kolory. Wziełam drugą kartkę, w niej narysowałam ten wielki Zamek w którym teraz jestem. Okna zrobiłam czerwono, złote.
Kończyłam malować kiedy ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Proszę! -Powiedziałam a do mojego pokoju wszedł Vincent.
-Co malujesz? -Zapytał kucając przy mnie bo ja leżałam na brzuchu na podłodze.
-Zobacz. -Powiedziałam i pokazałam mu obie pracę, które akurat skończyłam.
-Ale ładne. -Powiedział.-Ile ja bym dał żeby tak umieć malować.-Powiedział.
-Em z tego co wiem to z całej Krainy wilkusów malujesz najładniej. Tak samo jest ze śpiewaniem.-Powiedzałam mu.
-Bzdury. Poza tym ja za bardzo nie mam nawet czasu na to czy tamto.-Powiedział.-Chodź pomogę ci sciągnąć ten plaster.-Powiedział i wstaliśmy z podłogi.
Vincent podszedł do mnie i swoim pazurem podwinął plaster. Po czym go zdjął i wyrzucił. Podeszłam do lustra i zobaczyłam że prawie wcale nie mam śladu. Może trochę malutkich blizn.
-Idziemy? -Zapytał Vincent.
-Tak. -Powiedziałam i wyszłam razem z nim z pokoju. Szliśmy przez korytarz, potem zeszliśmy na dół po schodach. I na koniec do jakiegoś pomieszczenia. Gdzie było pełno cel ale wszystkie były puste, oprócz jedej. Którą zajmowała ta kucharka. Stałam obok Vincenta a ona patrzyła się na nas. Nie wiem czemu ale wogóle nie było mi jej żal.
-Vincent? -Zapytałam cicho.
-Tak? -Odpowiedział patrząc się na mnie.
Strażnicy wyszli zostałam tylko ja, Vincent i ta przeklęta kucharka.
-Mówiłeś że Wiktoria jest w celi.-Powiedziałam cichutko a na myśl o jego ciotce zadrżadam.
-Jest w specjalnym pomieszczeniu aby nie uciekła.-Powiedział po chwili bo chyba zobaczył że się przestraszyłam.
CZYTASZ
Akademia Pana Kleksa Po Latach(Zakończone)
Werewolf15-letniej Adzie Niezgódzce śni się dziwny sen. Opowiada o nim swojej mamie a ta odpowiada iż to znaczy że Pan Kleks wzywa ją spowrotem do swojej Akademii. Dziewczyna bardzo się cieszy jednak kiedy przypomina sobie co się stało ostatnim razem, boi...