7. Zdrajca

426 18 2
                                    


Chris

Ucieszyła się gdy zrozumiała, że zamierzam przestrzegać zaleceń lekarza. Nie była gotowa i nie zamierzałem ją naciskać, nawet jeśli tydzień minie. Położyłem się tak jak lubiłem w salonie przed telewizorem i szybko zasnąłem. Grający cicho telewizor zawsze pomagał mi zasypiać.

Obudziło mnie krzątanie w kuchni. Spojrzałem na zegarek. Była 6 30...

-Juliet przecież jest niedziela! Wydarłem się wstając z łóżka.

-Przepraszam... mówił Pan, że śniadanie ma być na siódma.

Odparła niepewnie. Wtedy się zorientowałem, że nie poinformowałem jej, że w niedzielę nie trzeba tak wcześnie wstawać. To była moja wina a nie jej, a jeszcze na nią nakrzyczałem.

-To ja przepraszam, nie mówiłem, że w niedzielę wstaję zwykle około 9, a ty po prostu postępowałaś według rozkazu który wydałem wczoraj.

Spojrzała na mnie z wytrzeszczonymi oczami. Pan ją przeprosił. Domyśliłem się, że nigdy wcześniej w jej życiu nic takiego się nie wydarzyło.

-To co mam robić?

-Kontynuuj, i tak już nie zasnę. Co robisz?

-Właśnie chciałam zacząć smażyć naleśniki...

-Wspaniale, ja w takim razie skorzystam z łazienki.

Wziąłem szybki prysznic a gdy wróciłem stos naleśników leżał już na talerzu. Ja lubiłem naleśniki z nutellą, dziewczyna preferowała marmoladę. Wystarczyły dwa dni u mnie, i wyglądała już znacznie lepiej. Nadal była bardzo chuda, ale już nie taka blada, jej ciało nabrało koloru.

-Zamówiłem wczoraj podręcznik i zeszyt do nauki czytania i pisania. Powinni to dostarczyć jutro, więc od wtorku zaczynasz naukę.

-Naprawdę? Dziękuję! Aż krzyknęła z radości.

-Na sobotę masz umówioną wizytę u psychologa.

Radość na jej twarzy szybko znikła.

-Muszę? Spytała z nadzieją.

-Tak, muszę mieć pewność, że nie chcesz się więcej skrzywdzić. Mam nadzieję, że skończy się na jednej wizycie.

-Skoro tak sobie życzysz PANIE.

-"Panie" powiedziałaś, żeby mnie wkurzyć?

-Tak

-Grabisz sobie. Tak, jestem twoim panem, więc będziesz robić to co ci każę, a teraz posprzątaj po śniadaniu.

Chyba się przestraszyła swoich słów, bo szybko zabrała się do roboty, tak, że skończyła już po kilku minutach.

-Co mam robić?

-Nie musisz za każdym razem, o to pytać. Będę coś od ciebie chciał to sam się odezwę. Dziś niedziela, więc poza przygotowaniem obiadu masz wolne.

-Naprawadę? Nie muszę nic robić cały dzień? A co z kolacją?

-Chciałem zamówić pizzę.

-Mogę sama upiec.

-Umiesz?

-Nigdy nie robiłam, ale myślę, że dałabym radę.

-Upieczesz w tygodniu, dziś masz wolne.

-Mogę oglądać telewizję?

-Nie musisz pytać , nie ukarałem cię, możesz robić co chcesz. Mam konsolę, może w coś zagramy?

-Nie mam kary za to, że próbowałam cię wkurzyć?

-Przymknę oko, jeśli obiecasz więcej tego nie robić.

-Obiecuję! Uśmiechnęła się na co odpowiedziałem ty samym.

-To ja pomyślę nad obiadem.

Na obiad Juliet zaserwowała tłuczone ziemniaki, schabowe i surówkę z kapusty. Nie gotowała tak świetnie jak Jane ale i tak bardzo dobrze. Wreszcie w tym domu wróciły pyszne domowe posiłki. Po obiedzie usiedliśmy przed telewizorem, puściłem jej dalej "Zakochaną złośnicę" którą spauzowałem gdy zorientowałem się, że wczoraj zasypia. Tym razem obejrzała do końca. Przez okno dostrzegłem szwędającego się między drzewami Jaspera. Przypomniałem sobie, ze wczoraj go nie nakarmiłem.

-Chcesz nakarmić Jaspera?

-Nie mogę wychodzić sama.

-Możesz wychodzić na podwórko sama.

-To chcę.

-Miska jest pod którymś drzewem. Karma w spiżarni.

Pobiegła natychmiast. Przez okno obserwowałem jak wychodzi, rozejrzała się za miską i szybko ją zlokalizowała. Wsypała karmę. Jasper natychmiast podbiegł, nawet nie czekał, aż odejdzie. Tak bardzo był głodny? Dziewczyna stała pół metra od niego. Nagle się pochyliła i go pogłaskała! Nie uciekł, tylko dalej jadł. To jak go karmię tyle czasu i nadal nie pozwali mi się do siebie zbliżyć, a ona raz go nakarmiła i od razu pozwolił jej się pogłaskać! Zdrajca, nie kot! Dziewczyna wróciła po kilkunastu minutach.

-A mówiłeś, że nie pozwala się głaskać. Zawołała z uśmiechem.

-Oboje jesteście rudzi to pewnie dlatego. Odparłem z przekąsem, ale dobrego humoru dziewczyny to nie zepsuło.

Pod posesję podjechał samochód z zamówioną pizzą. Zjedliśmy, a po kolacji załączyłem konsolę, ale dziewczyna oczywiście nie potrafiła grać. Jeszcze się nauczy. Dziś głównie patrzyła jak ja gram. Spojrzałem na zegarek. Byłem tak pochłonięty grą, że nie zorientowałem się jak jest już późno.

-Juliet już 23. Idź spać. Jutro o 7 chce mieć śniadanie na stole.

-Lubię patrzeć jak grasz. Nic nie robiłam, nie potrzebuję tyle snu. Mogę jeszcze popatrzeć?

-Jeszcze zdążysz popatrzeć, zdążysz się nauczyć i sama będziesz grała. Zmykaj już.

Wiedziała już, że nie wygra.

-Dobra idę już, dobranoc.

-Dobranoc.

-------------------------

Dziś trochę krótszy rozdział. Następne będą dłuższe 

Z piekła do... nieba?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz