Gdy otworzyłam oczy Chris był już ubrany. Wczoraj zrobił dla mnie coś co mnie zszokowało. Zamierzał zabić człowieka który mnie skrzywdził. Nie sądziłam, że jest do tego zdolny. Przerażało mnie to. Ja nie byłabym w stanie nikogo zabić. Nawet takiej gnidy jak Hudson.
-Wychodzisz gdzieś?
-Nie, a czemu pytasz?
-Myślałem, że jedziesz uwolnić Hudsona.
-Nie zamierzam go więcej oglądać. Zleciłem to ludziom którzy go dla mnie uwięzili. Jeśli cię zasmuciłem tym prezentem to przepraszam.
-Nie spodziewałam się, że mógłbyś kogoś zabić.
-Mógłbym. Dla ciebie mógłbym. Teraz żałuję że wpadłem na taki głupi pomysł na prezent. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.'
-Pod jednym warunkiem.
-Zamieniam się w słuch.
-Chciałabym się spotkać z tą dziewczynką której obrazek kupiłam.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Zadzwonię do dyrektora i umówię spotkanie. Na pewno nie będzie z tym żadnego problemu.
Chris natychmiast wyciągnął telefon
-Panie dyrektorze, razem z moją partnerką chcielibyśmy się spotkać z jedną waszych podopiecznych. Moja dziewczyna kupiła na niedawnej aukcji jej obrazek, chciałaby ją poznać. Niestety nie wiem jak się nazywa...
-Helen. Podpowiadam podekscytowana.
-Wiem, że ma na imię Helen.
-Tak, wiem o jaką dziewczynkę chodzi. Ledwo słyszę głos dyrektora.
-O jedenastej? Nam pasuje. W takim razie do zobaczenia.
Rzucam mu się na szyję i całuję w policzek.
-Dziękuję!
-Ty nie dziękuj tylko się szykuj bo jest prawie dziesiąta!
Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście! Pędem ruszyłam do pokoju. Ubrałam jeansowe spodnie i błękitną bluzkę. Gdy zeszłam a raczej zbiegłam na dół Chris obarczył mnie surowym spojrzeniem.
-Nie biegaj po schodach bo jeszcze się potkniesz i coś sobie zrobisz. Po za tym masz już siedemnaście lat. Nie zachowuj się jak dziecko.
-Przepraszam, po prostu nie mogę się doczekać.
-Mamy jeszcze chwilę, a ty nie jadłaś śniadania.
Jego surowy ton dał mi do zrozumienia, że bez śniadania nigdzie nie pojedziemy. Wsunęłam więc dwie kanapki najszybciej jak się dało, popiłam herbatą i byłam gotowa. Wsiedliśmy do samochodu o 10 30 tak więc bez trudu dojechaliśmy na miejsce przed wyznaczoną godziną. Gabinet dyrektora mieścił się na parterze. Był skromny co mnie ucieszyło bo oznaczało, że dyrektor przeznacza pieniądze na dzieci, a nie na siebie. Budynek prezentował się dobrze. Ściany były odmalowane, a dzieci które minęłyśmy po drodze były ubrane w ładne niemal identyczne mundurki. Różnica była taka, że chłopcy mieli spodnie a dziewczynki spódniczki.
-Dzień dobry Panie dyrektorze! Zawołał Chris
-Dzień dobry Panie Turner. Korzystając z okazji chciałbym podziękować za aktywny udział w licytacji.
-Powinien pan podziękować również Juliet.
-Oczywiście, Pani również dziękuję.
Dyrektor uśmiechnął się do mnie serdecznie. Miał ponad pięćdziesiąt lat spory brzuszek i niewiele włosów na głowie.
CZYTASZ
Z piekła do... nieba?
RomanceNiewolnica Juliet wiedzie ciężkie życie w domu swojego brutalnego pana, po nieudanej próbie samobójczej ten postanawia ją sprzedać. Na aukcji zostaje kupiona przez Chrisa człowieka zmagającego się z rodzinną tragedią Jak potoczą się ich losy?