Wstałam tuż przed świtem. Jet lag dawał mi w kość. Wyślizgnęłam się z łóżka tak by go nie obudzić i ruszyłam do salonu. Muszę przyznać, że Chris się wykosztował. Jak zwykle zresztą. Drewniany domek był piękny i jednocześnie nowoczesny. Dzięki panelom fotowoltaicznym i wiatrakowi był prąd. W salonie znajdował się telewizor z telewizją satelitarną. Nie było internetu, ale i tak nie korzystałam więc to nie był problem. W przeciwieństwie do tego, że nie było tutaj ani jednej książki do przeczytania. W podróż zabrałam dwie, jedną już przeczytałam, drugą zamierzałam zostawić na drogę powrotną. Chcąc nie chcąc włączyłam więc telewizor. Natrafiłam na program "zaginieni" w którym zrozpaczone rodziny szukają osób które zniknęły. I nagle zamarłam. Na ekranie pojawił się brat Hudsona ze zdjęciem w ręku...
Był takim samym skurwielem jak on. Zawsze gwałcił mnie gdy pojawiał się u brata. Poinformował telewidzów, że brat zaginął tydzień temu i od tej pory nie było z nim żadnego kontaktu. Prosił też osoby które go widziały o pomoc. Wyznaczył również nagrodę w wysokości 100 tysięcy dolarów. Tak się składa, że ja byłam osobą która go widziała. Ja i Chris który właśnie wszedł do salonu spojrzał na telewizor i stanął jak wryty.
-Powiedziałam, że masz go uwolnić! Czego nie zrozumiałeś?
-Skarbie nie mogłem...
-A to niby dlaczego?
-Myślisz, że byłby wdzięczny za uwolnienie i przysłałby ci kwiaty w ramach przeprosin? Nie! Na pewno chciałby się zemścić na upokorzenie jakiego doznał i zaplanowałby zemstę. Nie mogłem ryzykować.
-Trzeba było go nie porywać!
-Wiem popełniłem błąd. To był głupi pomysł.
-Co z nim zrobiłeś? Czy...czy ty kazałeś go zabić!?
-Nie. Sam go wykończyłem.
Moje serce rozpadło się na milion kawałków.
-Jesteś... mordercą. Wydukałam.
-Skarbie nie jestem. To był zły człowiek. Nie powinienem go zabijać, ale nie miałem wyjścia. Chciałem cię chronić.
-I... i nikogo innego nie zabiłeś...
Powiedziałam z nadzieją. Wybaczyłabym mu kiedyś zabicie Hudsona ale musiałam mieć pewność, że nikogo innego nie zabił. Jednak on jedynie wyszczerzył oczy i nic nie odpowiedział. Zrozumiałam, że Hudson nie jest jego jedyną ofiarą.
-Mów! Kto jeszcze?!
-Ten który na pasach potrącił moją żonę i córkę.
-Jesteś mordercą! Od tego są sądy! Wykrzyczałam przez łzy.
-Sądy i policja są skorumpowane. Nie doprowadziliby sprawy do końca albo wyrok byłby śmiesznie niski. Skarbie błagam uspokój się.
-Nie nazywaj mnie tak! Nie zbliżaj się do mnie!
Z płaczem uciekłam do sypialni. Znajdowałam się na bezludnej wyspie z człowiekiem który zabił dwie osoby. Owszem Hudson był złym człowiekiem, ale ten drugi mężczyzna? To był po prostu wypadek, nieostrożność, błąd. Przepłakałam pół dnia. W końcu jednak zgłodniałam. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała się z nim skonfrontować. Wyszłam z sypialni i skierowałam się wprost do lodówki. Oczywiście musiał mnie zauważyć...
-Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku!
-Chcesz wracać dzisiaj?
-Tak, ale nie chce siedzieć obok ciebie w samolocie.
-Zadzwonię i wszystko załatwię.
Nie odpowiedziałam mu. Chwyciłam z lodówki to co miałam pod ręką i odwróciłam się na pięcie wracając do sypialni. Zjadłam i znów się położyłam, ale już nie płakałam. Po trzech godzinach zapukał do drzwi.
-Juliet pakuj się zaraz po nas przypłyną.
Przypłyną? Czyli tym razem będziemy wracać łodzią? Jeden kłopot mniej. Przerażała mnie myśl, że znów będę musiała wsiąść do tej strasznej hałaśliwej maszyny. Wzięłam się za pakowanie moich rzeczy. Pakowanie to może za duże słowo. Po prostu wrzucałam do walizki wszystko jak leci. Wyszłam z sypialni i dopiero wtedy Chris wszedł i zaczął pakować swoje rzeczy. Po około godzinie do plaży przybiła mała łódź, nią zostaliśmy przetransportowani do znacznie większej. Podróż trwała około trzech godzin. Zrozumiałam już dlaczego Chris wolał helikopter. Spełnił moją prośbę i w samolocie nie siedzieliśmy obok siebie. Chyba kupił najbardziej oddalone od siebie dostępne miejsca. Gdy startowaliśmy poczułam jego brak. Nie miałam kogo złapać za rękę w tym stresującym momencie, ale jakoś dałam radę. Podczas lotu przeczytałam całą zabraną przeze mnie książkę. Lądowanie również było dla mnie stresujące i znów nie miałam żadnego oparcia. Podczas powrotu z lotniska Chris nie odezwał się do mnie ani słowem. Ja również nie byłam skora do rozmowy. Gdy tylko przekroczyłam próg domu ruszyłam w kierunku mojego pokoju i zostałam tam aż do rana.
Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Wykonywałam swoje obowiązki sprzątałam i gotowałam. Chris poza wydawaniem mi poleceń praktycznie się do mnie nie odzywał. Można powiedzieć, że były między nami ciche dni. Jednak my nie byliśmy zwykłą parą. Byłam jego niewolnicą a odmawiałam mu seksu. Obawiałam się, że w końcu się zdenerwuje i się mnie pozbędzie. Jednak nie mogłam się przemóc, gdy tylko mnie dotykał niemal panicznie uciekałam. Pewnego dnia dopadły mnie mdłości. Zastanawiałam się czy nie dodałam czegoś nieświeżego do wczorajszej kolacji. Zawsze sprawdzam czy produkty których używam nie są przeterminowane, ale ostatnio jestem w takim stanie, że mogło mi coś umknąć. Jednak gdy kolejnego dnia wylądowałam z głową nad muszlą zaczęłam obawiać się najgorszego zwłaszcza, że Chris nie miał podobnych dolegliwości. W prawdzie brałam tabletki, ale wszyscy wiedzą, że nie ma metody antykoncepcyjnej działającej w stu procentach. Nie mogłam jednak powiedzieć mu o ciąży nie mając pewności.
-Chris, podwieziesz mnie do apteki? Skończyły mi się tampony i środki przeciwbólowe.
-Przecież będę wracał z pracy to podjadę.
-Ja chcę sama... tylko nie mam jak się tam dostać.
-No dobrze. Ubieraj się.
To była nasza pierwsza "rozmowa" od prawie tygodnia. Chris uszanował moją prośbę i został w samochodzie. Kupiłam trzy różne testy by mieć absolutną pewność. Chris odstawił mnie do domu i pojechał do pracy. Ja z kolei wypiłam butelkę wody i czekałam. Pierwszy test. Nasikałam na patyk. Te oczekiwanie niesamowicie się dłużyło.
-Kurwa! Dwie kreski!
Miałam coraz mniejsze nadzieje. Drugi i trzeci test tylko to potwierdziły. Akurat kurwa teraz w najgorszym możliwym momencie! Dlaczego nie tydzień temu! Wtedy bym dla dobra dziecka mu wybaczyła. Albo przynajmniej udawała, że wybaczam. Teraz nie mam pojęcia co ze mną...z nami zrobi. To jego dziecko, więc raczej się go nie wyrzeknie. Widziałam jaki był miły dla Helen choć nie jest z nim spokrewniona. Stuprocentowej pewności jednak nie miałam. Co jeśli jednak mnie sprzeda a dziecko skończy w niewoli tak jak ja? To chyba jakieś fatum wiszące nad moją rodziną. Będę go błagać na kolanach by tego nie zrobił.
________________
Do końca opowiadania zostały dwa rozdziały i epilog
![](https://img.wattpad.com/cover/362643174-288-k752625.jpg)
CZYTASZ
Z piekła do... nieba?
RomanceNiewolnica Juliet wiedzie ciężkie życie w domu swojego brutalnego pana, po nieudanej próbie samobójczej ten postanawia ją sprzedać. Na aukcji zostaje kupiona przez Chrisa człowieka zmagającego się z rodzinną tragedią Jak potoczą się ich losy?