Chris
Nie miałem pojęcia jak sprawić by Juliet mi wybaczyła. Postanowiłem dać jej trochę czasu. Minęło kilka dni ale nadal gdy tylko ją dotknąłem to odsuwała się ode mnie. Postanowiłem poradzić się Steava. Oczywiście nie wspomniałem o powodach naszego sporu. Powiedziałem tylko, że to moja wina.
-Nie wiem jak ci doradzić. Nigdy nie miałem takich problemów.
-Ona cię kocha i wkrótce ci wybaczy. Wtrąciła się Grace
-Nie chcę czekać nie wiadomo jak długo.
-Zadziałaj metodą kija i marchewki. Daj jej coś co sprawi że natychmiast ci wybaczy. Steave wpadł na interesujący pomysł.
-Mianowicie?
-Nie wiem. To ty z nią mieszkasz. Pomyśl o czym marzy i jej to daj.
O czym mogła marzyć Juliet. Chwilę się zastanawiałem zanim to do mnie dotarło.
-Dzięki Steave wiedziałem, że mi dobrze doradzisz.
Pożegnałem się i ruszyłem na kolejne spotkanie. Wparowałem do gabinetu dyrektora domu dziecka.
-Co muszę zrobić by móc adoptować Helen?
Dyrektor spojrzał na mnie jak na wariata.
-Proszę usiąść i się uspokoić. Wykonałem polecenie
-A więc?
-Trzeba przejść kurs dla rodziców adopcyjnych, dom ma pan duży i przestronny więc ten warunek pan spełnia. Dobrze by było gdyby ożenił się pan ze swoją partnerką. Zawsze przychylniej patrzy się na małżeństwa.
-A co jeśli się nie zgodzi na ślub? Żyjemy w wolnym związku i jej to chyba odpowiada. Zełgałem
-Cóż, ma pan dobrą opinię i mimo wszystko miałby pan duże szanse. Zwłaszcza, że jest pan bardzo hojnym darczyńcą.
Nie musiał nic więcej dodawać.
-Mogę wiedzieć skąd taka nagła decyzja?
-Po prostu pokochałem to dziecko jakby było moje.
Znowu kłamstwo. Polubiłem Helen ale na pewno jej nie pokochałem. Nawet jeśli plan nie wypali i Juliet ode mnie odejdzie to zapewnię Helen wszystko to co najlepsze. Szkołę, ubrania, zabawki zajęcia dodatkowe oraz najlepszych lekarzy którzy sprawdzą czy nie da się czegoś zrobić z tą jej nogą. Próbowałem zagłuszyć swoje sumienie bo w gruncie rzeczy wiedziałem, że ją wykorzystuje.
-Chciałby pan ją zabrać na ten weekend? Takie częste wizyty zwiększają szansę na adopcję.
-Owszem jeśli to możliwe to tak.
Po kilkunastu minutach przyszła Helen
-Pan Chris! Przyszedł pan po mnie!
-Przecież obiecałem.
-A gdzie Juliet?
-Jest troszkę chora. Ale bez obaw to nic zaraźliwego. Te ostatnie słowa skierowałem do dyrektora.
-To co pomóc ci się spakować?
-Ja sama!
-Oczywiście! Jakże by inaczej. Prychnąłem.
Po pół godzinie jechaliśmy już samochodem do mojego domu. Gdy weszliśmy do salonu ujrzeliśmy zapłakaną Juliet, która na widok Helen szybko otarła łzy z policzków.
-Aż tak cię boli, że płaczesz? Spytała Helen bez ogródek.
-Nie skarbie. Nic mnie nie boli. Płaczę z innego powodu.
CZYTASZ
Z piekła do... nieba?
RomansaNiewolnica Juliet wiedzie ciężkie życie w domu swojego brutalnego pana, po nieudanej próbie samobójczej ten postanawia ją sprzedać. Na aukcji zostaje kupiona przez Chrisa człowieka zmagającego się z rodzinną tragedią Jak potoczą się ich losy?