~ Rozdział 4 ~

167 9 10
                                    

                                                                                  * wspomnienie *

                                                                                             Albert 

Zgubiłem się.

Chciałem pobyć sam ale się zgubiłem.

Zobaczyłem zamarznięte jezioro i usiadłem na środku. Tuż obok dziury w lodzie gdzie była woda.

W pewnym momencie kawałek lodu na którym siedziałem zaczął się odłamywać a ja nie zdołałem zareagować. 

Utknąłem.

Aby było mi cieplej wziąłem kolana pod brodę i zamknąłem oczy.

Płatki śniegu padały na moją twarz i włosy. Już prawie zamarzłem, gdy usłyszałemznajomy krzyk:

- Albert!!!

To była Ada.

- Zgubiłem się... - powiedziałem płaczliwym tonem.

- Nic nie rób - rozkazała - na pewno zaraz ktoś tu przyjdzie i ci pomoże... POMOCY!!!

Cisza.

Nikt jej nie usłyszał.

- Na pewno cię jakoś z tąd wyciągnę... Podaj mi rękę!

Spróbowałem wstać ale...

Kra na której siedziałem się obróciła i wpadłem do wody.

Woda była strasznie zimna.

Po mimo tego jeszcze nie utonąłem. Wynurzyłem się i złapałem krę.

Gdybym miał siłę, podpłynął bym do brzegu.

Ale jej nie miałem. 

Pozostało mi jedynie trzymać się brzegu, chodź wiedziałem, że i tak zaraz się puszczę.

- Byłaś moją jedyną przyjaciółką. - powiedziałem.

- Albert przestań! - płakała.

- Dzięki tobie przestałem być dziwadłem...

- Albert nie mów tak!... Zaśpiewaj mi coś.

Zdziwiła mnie tą prośbą.

- Ale... Ja nie potrafię śpiewać... - zaprotestowałem.

- Potrafisz!

Zaśpiewaj mi tą piosenkę którą nuciłeś w Akademii kiedy się poznaliśmy.

Chwilę się wahałem ale postanowiłem, że to zrobię.

Dla Ady.

- W pochmurny dzień... - zacząłem - Gdy szary cień...

Było mi coraz zimniej i słabiej ale śpiewałem dalej.

- Przysłoni barwy świata nam... Odezwij się, przywołaj mnie... Tak bardzo nie chcę zostać sam...

Puściłem się.

Nastała ciemność.

Obudziłem się.

Ledwo rozumiałem co się dzieję ale wiedziałem jedno:

Żyję.

Nie rozumiałem jakim cudem ale żyłem.

Po pięciu minutach gdy w pełni odzyskałem świadomość zauważyłem jedną rzecz...

Byłem robotem!!!

Byłem podłączony do jakiś  kabelków a na brzuchu miałem dziurę przez którą było widać co mam w środku.

Zobaczyłem jeszcze coś. A raczej kogoś.

W rogu pokoju stał mężczyzna z idealnie przyciętymi włosami i brodą.

- Witaj Albercie - powiedział do mnie - Długo spałeś. 

- Dzień dobry...

- Filipie.

- Dzień dobry Filipie, ile spałem?

- 10 miesięcy.

Ile?! Nie mogłem w to uwierzyć.

- J-jak to się stało?

- Po tym jak Ada, Kleks i te wszystkie dzieciaki pokonały Wilkusy miałem za zadanie przeszukać inne bajki i tak właśnie Cię znalazłem. 

- A jakim cudem jestem robotem?

- Przeprowadziłem na tobie bardzo skomplikowaną operację i teraz jesteś po prostu robotem z wyglądem człowieka.

- Bardzo Panu dziękuje. 

- Proszę bardzo. 

W tamtej chwili myślałem, że to człowiek o cudownym sercu. Jak bardzo się pomyliłem...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej kochani!!!!

Jak kolejny rozdział??? 

Mam nadzieję, że się podobał.

W ogóle chcę powiedzieć, że niezbyt pamiętałam scenę tonięcia więc pewne rzeczy mogą być pozmieniane 😉

Miłego dnia/nocy!

💕💕💕💕


Akademia pana Kleksa Ada x AlbertOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz