~ Rozdział 16 ~

70 4 1
                                    

                                                                                          Ada

Sama nie wiem ile przesiedziałam w tej klatce. 

W pewnym momencie usłyszałam trzask. Obejrzałam się w stronę hałasu. Zobaczyłam, że do sali wmaszerowuje cała armia Wilkusów. Na ich czele szedł Vincent. 

Gdy tylko Golarz zobaczył co się dzieje, od razu zaczął uciekać. Niestety ( albo stety ) został złapany przez dwóch Wilkusów. 

- Atak! - Krzyknął mężczyzna.

Chwilę później obie strony zaczęły się ze sobą bić.

W pewnej chwili poczułam, że klatka w której się znajduje, opada w dół.

Zobaczyłam, iż to Vincent spuszcza mnie w dół za pomocą magii. Gdy moje więzienie dotknęło dna, otworzył klatkę i rozwiązał mnie z węzłów.

- Uciekaj! - Rozkazał.

- Ale ja... Ja nie mogę... - Wyszeptałam - Nie mogę zostawić Alberta... Nie mogę zostawić was...

- Spójrz prawdzie w oczy Ado... - Popatrzył na mnie uważnym wzrokiem - Jest nas tyle samo co ich lecz oni są robotami. Są silniejsi. To tylko kwestia czasu aż przegramy a nie wiadomo co się z nami stanie... 

- A Albert?

- Dopóki jest po stronie zła nie powinno mu się nic stać...

- Panie - Usłyszeliśmy obcy głos - On ją wypuścił!

- UCIEKAJ! - Krzyknął Vincent.

Teraz do mnie dotarło, że naprawdę muszę uciekać. 

Szybko się więc podniosłam i zaczęłam pędzić przed siebie. Uciekałam tam gdzie zawsze pojawiałam się po teleportacji do akademii.

W pewnym momencie popatrzyłam się za siebie i zobaczyłam, że biegnie za mną Golarz Filip. Pomimo iż byłam już zmęczona to przyśpieszyłam aby mnie nie złapał. 

Gdy dobiegłam na miejsce szybko stanęłam na wyznaczonym miejscu i obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Ostatnie co usłyszałam to krzyk mężczyzny. 

                                                                                 *** 

                                                                               Albert 

Siedziałem na metalowej ławce w jakimś pomieszczeniu które wyglądało jak piwnica. Do  swojej ręki miałam przyczepione jakieś kable. Nie mogłem myśleć. Musiałem być posłuszny Panu. 

Gdy tak siedziałem, usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi... 

- Albert to ty! - Ucieszył się Vincent.

Spojrzałem na mężczyznę.

- Jesteś. Wrogiem. - Powiedziałem mechanicznym głosem - Nie. Mogę. Z. Tobą. Iść. 

- Albert... Ada cię potrzebuje... Martwi się o ciebie...

I wtedy poczułem, że zaczynam myśleć. 

Poruszyłem delikatnie i ledwo widocznie palcami a potem przekręciłem lekko głowę w stronę kabli podłączonych do mojego ramienia. Całą swoją siłą podniosłem drugą rękę i wyrwałem je z mojego ciała. 

Przeszły po mnie dreszcze. 

Aż nagle poczułem jakbym wybudzał się z jakiegoś snu. 

- Vincent...? 

- Tak to ja.

- Gdzie ja jestem? Co się dzieje? I gdzie Ada?

Ostatnie pytanie było dla mnie najważniejsze.

- Jesteś w piwnicy Akademii. Aktualnie toczy się bitwa o Akademię a Ada jest już w Nowym Yorku. Ty również powinieneś tam wracać.

Ostatnie zdanie mnie zdziwiło. 

- Zaraz... Przecież portale teleportują nas do kraju z którego pochodzimy... Do domu...

- Obiecuje ci, że trafisz do Nowego Yorku. Do Ady. Zaufaj mi. 

- Dobrze.

Zastanowiłem się.

- A tak właściwie... To skoro mam wrócić do normalnego świata to czy to znaczy, że ta bajka już się kończy?

- Jeżeli nic nie zrobicie to się skończy.

- My? - Zdziwiłem się.

- Tak. Ty i Ada.

- A co my mamy zrobić?

- Uratować Akademię. Zanim zapytasz w jaki sposób to ci odpowiem: nie mam pojęcia. To WY musicie wymyślić jakiś plan. Gdybyśmy teraz już wiedzieli jak, użylibyśmy tego planu już teraz. A teraz uciekaj już. Im szybciej wymyślicie plan, tym lepiej.

- Dziękuje ci bardzo Vincencie. - Skinąłem głową po czym popędziłem po schodach.

To co zobaczyłem zszokowało mnie.

Wilkusy walczyły z robotami Golarza. 

To była najprawdziwsza bitwa!

Przez to zamieszanie łatwo mi było przejść niezauważony po czym popędziłem do miejsca w którym pojawiałem się po każdej teleportacji do Akademii. 

Stanąłem tam po czym obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Zamknąłem oczy a gdy je otworzyłem zobaczyłem...

Szczęśliwe miejsce Ady. 

I wtedy zrozumiałem.

Nowy York był moim domem. 


////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

595 słów!!!

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.

Nie wiem kiedy będzie następny, ponieważ nie mam pomysłu na kontynuacje.

Jeśli chcecie możecie mi napisać w komentarzach pomysły.

Miłego dnia/nocy!

💗💋🦋



Akademia pana Kleksa Ada x AlbertOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz