Eve
Szłam właśnie korytarzem lecz zamiast pójść do mojego pokoju, skręciłam w drugą stronę. Upewniłam się, że nikt mnie nie widzi i wypowiedziałam zaklęcie. W sekundę przeteleportowałam się do swojego domu.
- Eve? - Zdziwił się Vincent - Co ty tu robisz?
- Chyba nie myślałeś, że będę w tamtym cukierkowym świecie dwadzieścia cztery godziny na dobę. I to siedem dni w tygodniu. Ochyda. - Udałam odruch wymiotny.
- Wysłałem cię do Akademii abyś zrozumiała czym jest przyjaźń i dobro. My Wilkusy, nie jesteśmy już źli. Jesteśmy dobrzy. I chciałbym abyś też taka była.
- Niedoczekanie - prychnęłam. - Tam są same nudy. Wszyscy weseli, aż do porzygu. Nie mogłeś mnie wysłać do normalnej szkoły dla Wilkusów? Tam byłoby chodź trochę normalniej.
- Eve, jesteś moją młodszą siostrą i chcę dla ciebie jak najlepiej. Zobaczysz, że jeszcze wyjdzie ci to na dobre. Wystarczy, że znajdziesz przyjaciół.
Przypomniała mi się Ada proponująca mi znajomość. W mojej głowię zrodził się plan.
- Niech będzie... Ale śpię tutaj.
- Jak chcesz - mój brat wzruszył ramionami i poszedł do kuchni.
Ja pognałam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z pod łóżka tablicę po której można było pisać jak i przyklejać magnesy. Nie raz mi się już przydawała.
- Vince?
- Co?
- Z kim przyjaźni się Ada? Znaczy, widziałam ją dzisiaj z jakimś blondynem.
- To Albert. Pokonał Golaża.
- Hm... Dzięki. Zaraz... To ten robot?
- Tak. Słyszałaś o nim?
- Coś tam... Od koleżanki.
- Aha. Radzę ci iść spać. Przed szóstą wróć do Akademii. Nie chcę aby ktoś się zorientował, że nie było cię tam w nocy.
- Dobra.
Jednak nie poszłam spać.
Chciałam jakoś sprawić, że nauka w Akademii nie będzie jednak taka nudna.
***
- Wstawaj, już szósta. - Obudził mnie Vincent.
Otarłam oczy.
- Już? - Powiedziałam ziewając.
- Tak. Co to? - Zapytał patrząc na moją tablice.
- Nic.
- Mówiłem żebyś nic nie kombinowała.
Westchnęłam zdenerwowana.
- Niech cię to nie obchodzi. Moje życie to nie twoja sprawa.
Tym razem westchnął Vincent.
- Ale masz sobie nie narobić kłopotów. - Powiedział po czym wyszedł z pokoju.
Wstałam z łóżka a na mojej twarzy zagościł triumfalny uśmiech.
Ogarnęłam włosy, ubrałam się w jakieś randomowe ubranie, które znalazłam w szafie i umyłam zęby.
- Nara! - Krzyknęłam do Vinca.
- Pa, nie wpakuj się w kłopoty!
Wywróciłam oczami po czym wymruczałam:
- Nie jesteś moim ojcem.
Od razu po wypowiedzeniu tego, powiedziałam zaklęcie teleportujące na wypadek gdyby jednak to usłyszał.
I po sekundzie byłam już na korytarzu Akademii. Zobaczyłam czyjąś sylwetkę zmierzającą w moją stronę. Po chwili zbliżyła się jeszcze bardziej i okazało się, że to Albert.
To moja szansa - pomyślałam.
- Em... Hej... - Zaczęłam udając niepewność.
- O, hej. Eve? Dobrze pamiętam?
- Tak.
- Albert. - Przedstawił się po czym wystawił dłoń w moją stronę. - Miło poznać.
- Wzajemnie. - Uścisnęłam dłoń. - Mógłbyś mi pomóc? Trochę się zgubiłam.
- Jasne, gdzie cię zaprowadzić?
- Do sypialni. Wracam właśnie z łazienki.
- Hm... To dziwne bo łazienka jest w tą stronę. - Pokazał palcem za siebie.
Ups.
- Mówiłam, że się zgubiłam. Zanim cię spotkałam chodziłam już dobre chyba 10 minut po korytarzu.
- Aha, no dobra. To chodź za mną.
Szliśmy jakieś pięć, może siedem minut cały czas rozmawiając.
- Jesteś bardzo fajna. - Powiedział Albert - Nie rozumiem czemu byłaś wczoraj dla nas taka nie miła.
- Ach - podrapałam się po karku - po prostu byłam zestresowana.
- Rozumiem. Dobra ja cię tu zostawiam. Sam muszę pójść do łazienki się ogarnąć. Pa.
- Pa. - Pożegnałam go sztucznym uśmiechem. Gdy tylko weszłam do pokoju dziewczyn, na jego miejsce zawitał tym razem złośliwy uśmiech. - Pierwsza część planu, za mną.
///////////////////////////////////////////////////
Równe 600 słów!
Jak na tą książkę to całkiem sporo.
Co sądzicie o rozdziale?
Mam nadzieję, że się podobał.
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu!
Miłego dnia/nocy!
✨🎀🫶🦋
CZYTASZ
Akademia pana Kleksa Ada x Albert
AdventureKontynuacja przygód Ady i Alberta. Mogą być błędy ;)