To jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Strasznie się dziś stresuje. Całkiem rano miałam ochotę zostać w domu.
Weszłam właśnie do szkoły, miałam się skierować do sekretariatu od razu. Nie wiedziałam dokładnie gdzie on jest więc wyciągnęłam telefon i poszukałam pod jakim numerem jest, pomieszczenie.
Mój pierwszy dzień a już zrobiłam siarę. Odbiłam się od kogoś torsu. Mój telefon wypadł mi z ręki, ale nie zwróciłam na niego uwagi. Spojrzałam na chłopaka, od którego się odbiłam.
-Przepra.... - zaczęłam. Chciałam być miła choć rzadko to mi wychodzi.
-Matka cię nie nauczyła jak chodzić? - zakpił a jego przyjaciele zaczęli sie śmiać.
-A twoja nie nauczyła cię kultury? - zapytałam a jego twarz nabrała innego wyrazu. Tak jakby chwilę się zastanawiał. Spojrzałam na jego kolegów, jeden to był tak czerwony jak pomidor przez powstrzymywanie śmiechu.
-Spokojnie królewno. - odezwał się jeden z chłopaków z lekkim uśmiechem.
-Jak ty mnie nazwałeś? - Zapytałam
-Króle.. - zaczął ale ja podniosłam rękę by się zamknął. Kucnęłam i wzięłam do reki telefon.
Wstałam i chciałam to ominąć ale ten sam, co nazwał mnie królewna znów się odezwał.
-A może księżniczka chce podać numer co? - zapytał.
-Wiesz co? - zapytałam, spojrzałam na bruneta, od którego ta rozmowa się zaczęła a on przewrócił oczami, wróciłam wzrokiem na blondyna a on posyłał mi uśmiech jak by była jakaś nadzieja. - Nie dziękuję.
Jeden zero frajerzy
Zapukałam do drzwi i lekko nacisnełam na klamkę i weszłam do środka. Starsza kobieta od razu przywitała mnie z białym uśmiechem. Miała czarna sukienkę w stylu ołówka, czarne krótkie włosy do ramion i czerwone okulary nosie.
-Dzień dobry, doszły mnie słuchy, że jesteś tu nowa. - podała mi rękę którą ja lekko uscisnełam.
-Madison Evans. - przedstawiłam się i posłałam jej uśmiech.
-Miło mi cię poznać zaraz przyjdzie dziewczyna i cię oprowadzi po szkole. - od razu po skończeniu jej wypowiedzi ktoś wszedł do pomieszczenia.
-Przepraszam spóźniłam się? - zapytała patrząc na panią. Jej wzrok nie mal od razu powędrował na mnie posłała mi uśmiech i wyciągnęła rękę.
-Arianna Smith. - uscisnełam jej lekko rękę. - Witaj w naszej szkole, odprowadzę cię i pokaże ci każdy zakątek.
-Madison Evans. - również się przedstawiłam.
Szłam za dziewczyną na szkolnym korytarzu, Arianna musi być chyba tu popularna bo się witała co z trzecią osobą na nim.
-Ludzie zazwyczaj są tu mili i fajni. - odezwała się a ja na nią spojrzałam. - Tylko musisz uważać na niektóre osoby.
Ciekawe jakie? Czyżby książkę? Możliwe.
Wchodziłam do klasy, pierwsza była matma. Usiadłam w ostatniej ławce, i wyciągnęłam potrzebne rzeczy.
Przez prawie cały czas patrzałam, się za okno. Oderwałam się jednak od niego kiedy usłyszałam głos za mną.
-Mogę? - zapytała mnie Arianna wskazując na wolne miejsce obok mnie. Pokiwalam głową na ,,tak" i posłałam się uśmiech.
Dziewczyna od razu usiadła i wyciągnęłam swój biały zeszyt i książkę od matmy. Między nami była cisza. Nie odzywaliśmy się do siebie.
-Skąd się przeniosłaś? - wypadła z zapytaniem.
-Z Chicago. - powiedziałam czysto bez żadnego innego słowa.
-Boże marzę tam pojechać. - powiedziała a jej usta się rozszerzyły od uśmiechu. - Zazdroszczę, że tam mieszkałaś. To jest moje marzenie by tam nogę postawić.
-No tak pięknie tam nie jest. - zaśmiałam się. Przerwaliśmy swoją krótką rozmowę gdy nauczyciel zaczął lekcje.
~**~
Siedziałam sobie na stołówce, siedziałam w sumie sama bo nie miałam nikogo. Dziś trochę rozmawiałam z Arianą.
-Mogę się dosiąść? - zapytała mnie jakaś bląndynka której nie znałam, ani nie kojarzyłam. W sumie jak mam kojarzyć jak jestem pierwszy dzień. Kiwnęłam głowa na,,tak".- Jesteś nowa prawda?
-Zgadza się. - powiedziałam.
-Jestem Rosanna Hyde. - przedstawiła się i wystawiła do mnie swoją dłoń, na której były jasno pudrowe paznokcie, były dość długie.
-Madison Evans. - Również się przedstawiłam i uscisnełam jej dłoń.
Dziewczyna miała bardzo długie włosy, w kolorze blond, tak na oko można powiedzieć, że były do pupy. Ma lekki makijaż, ale trochę dużo różu.
Rose chyba lubiała różowy kolor, gdyż miała jasno różowo-białe buty. Kocham te buty. Miała ubrane pink campus 00's. Była ubrana w szare szerokie jeansy i bluzkę z długim rękawem przylegającą do ciała.
-Co cię tu sprowadza? - zapytała. - do słonecznej Californii?
-Mama ma tu pracę. - Powiedziałam. - W Chicago miała pracę, ale tutaj mamy babcie i chciała tu pracować by być bliżej.
-Naprawdę jesteś, z Chicago? - otworzyła oczy szeroko. O co ludzią chodzi? Przecież to zwykły stan.
-No, czemu tak ludzie reagują? - zadałam pytanie.
-Mieszkałaś tam a nie wiesz, że mieszka tam słynna projektantka, choć ostatnio w internecie się nie pojawiała. - powiedziała a ja już wiedziałam o kogo chodzi.
Ophelia Evans, moja mama. Tak moja mama, jest słynną projektantką w Stanach. Ludzie nie wiedzą, że to moja mama ponieważ podawała zawsze inne nazwisko.
Gdy stała się popularna, nie chciała by jej dziecko było dręczone z tym wszystkim. Wiedzą jak trudno żyć gdy ktoś pyta cię o zdjęcie lub autograf.
Posłałam jej tylko uśmiech i nabiłam sałatkę na widelec. Chwilę później dosiadła się do nas Ariana.
-Boże ale ty masz mile serce, aż sama bym takie chciała. - powiedziała.
-Nie poznałaś mnie jeszcze, to tylko moja maska jestem inna. - wypowiedziałam a dziewczyna od razu zmieniła wzrok na pytający.
-To musimy się poznać, może spotkamy się? - zapytała, na co ja się uśmiechnęłam. - To napisze do ciebie, możemy się u ciebie spotkać i nauczyć się do sprawdzianu.
No i teraz sprawy się skoplikowały. Ariana się dowie, że moja mama to słynna projektantka, a jeśli nie polubi mnie za to.
A jeśli rozgada to i ludzi będą chcieli się ze mną przyjaźnić dla sławy?
___________________
JAK WAM SIĘ PODOBA.
JAK WAM SIĘ PODOBA.
ZACHĘCAM DO KLIKNIĘCIA GWIAZDKI ☆ ---> ★
Buziaczki😘😘😘😘
Tik TOK: ksiazki.lov_v2
( wstawiam tam spoilery, obecnego rozdziału i, który może być wstawiony później)Ps: sorka za błędy ale dalej pisze na tel.
CZYTASZ
My dream is you
ActionPIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII ,, MY" Madison Evans to siedmioletnia dziewczyna, która przeprowadziła się wraz z mamą do Californii. Musiała niestety pożegnać się z przyjaciółmi z Chicago jak i z chłopakiem. Lucas Smith to nie był przykład na chłopaka, al...