Chapter 4

779 22 25
                                    

TONY

          Właśnie wychodziłem spad prysznica, gdy usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Szybko się ubrałem i od razu chwyciłem telefon, aby zobaczyć kto dzwonił. Widząc imię Niall'a od razu oddzwoniłem.

-Halo

-Siema. Zabieram zaraz Batata do parku i dzwonie, bo Syriusz musi iść z nami. Batat już strasznie za nim tęskni. No zobacz, jak się cieszy, jak mówię jego imię. - powiedział i włączył kamerkę, która była skierowana na mopsa – Widzisz, jak skacze. - mówił uradowany chłopak. - Chcesz się zobaczyć z Syriuszem? - gdy pies usłyszał to imię od razu zaczął szczekać i kręcić się dookoła

-Dobra, daj mi trochę czasu, bo włosy muszą mi wyschnąć.

-Niech ci będzie, ale za 15 minut jestem u ciebie, bo. Wiesz co po prostu otwórz mi za 15 minut. - uśmiechnął się do kamerki, którą chwilę wcześniej odwrócił i się rozłączył

Pokręciłem głową na jego zachowanie po czym odłożyłem telefon na komodę. Podszedłem do psa, który zdążył w międzyczasie podnieść się ze swojej popołudniowej drzemki. Podrapałem go za uchem i razem z nim udałem się do kuchni zrobić dwie herbaty.

Przechodząc przez korytarz zatrzymał mnie Will, który zaczął iść w moją stronę.

-Tony. - zaczął z smutną miną - Przepraszam, że wcześniej nie miałem czasu, ale musieliśmy nagle wyjechać z Vincentem. Próbowałem pogadać z nim o jego nowych metodach wychowawczych, ale nie daje mi dojść do słowa. Będę nadal próbował, ale nie wiem czy to coś da. Przepraszam cię. - powiedział i się do mnie przytulił

-Naprawę przesadzasz Williamie. - odezwał się chłodny głos z głębi korytarza – Nie widzisz jak on się zachowuje.

-Właśnie widzę Vince, jest grzeczny. Poprawił ostatnio oceny. - zaczął wymieniać

-No właśnie, to znaczy, że moje metody zaczęły działać. - nic więcej nie mówić poszedł do swojego gabinetu

Will uśmiechnął się do mnie współczująco i ruszył za nim.

-Zobacz Hailie idzie nasz biedny Tony. Wszystko robi idealnie a tak mu się dostaje za nic. - zaczął Dylan

-No tak, straszne masz życie bracie. - powiedziała prychając Hailie

-I weź mi tego śmierdzącego kundla - powiedział wytykając palcem biednego Syriusza

-Dobra, kurwa. Mnie możesz wyzywać, ale psa to mi zostaw jebany idioto. A poza tym to on jest rasowym dobermanem. - powiedziałem posyłając mu nienawistne spojrzenie

Dylan zaczął do mnie podchodzić, a ja nie chcąc być gorszym zacząłem robić to samo. On zadał pierwszy cios kierując go prosto w moją twarz. Nie będąc dłużny od razy walnąłem go pięścią w brzuch. Dylan lekko się cofnął od siły mojego uderzenia, ale podszedł do mnie tak szybko, że nie zdążyłem się zasłonić. Jego pięść wylądowała idealnie na mojej skroni, przez co poczułem kręcenie w głowie. Uparłem się o ścianę za mną, żeby się nie przewrócić. Oparłem się rękoma o kolana i starałem się unormować oddech Podszedł do mnie i nachylił się nad moim uchem.

-Nigdy więcej nie waż się mnie obrazić - niemal wysyczał te słowa po czym spojrzał na nasza siostrę - No to my lecimy. - powiedział radośnie

Wyminęli mnie kierując się do garażu wymieniając między sobą rozbawione spojrzenia.

Gdy udało mi się unormować oddech poszedłem do łazienki zobaczyć jak mocne są moje obrażenia. Gdy spojrzałem w lustro lekko się zdziwiłem. Mój łuk brwiowy był przecięty i ciekła z niego stróżka krwi a miejsce, w które zadał ostatni cios było całe czerwone.

Tony Monet - ...może jednak nic nie czuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz