Chapter 14

495 27 6
                                    

TONY

          Gdy wróciłem do domu dostałem kolejną wiadomość, lecz tym razem z innego numeru.

"obserwujemy cię więc nie graj z nami : )"

Do wiadomości było też załączone zdjęcie, które ktoś musiał zrobić mi przed sklepem jak wróciłem sprawdzić tą karteczkę.

Moje serce przestało na sekundę bić, a ciało zastygło bez ruchu. Czytałem wiadomość jeszcze kilka razy. Niby wcześniej wiedziałem, że to nie są żarty, ale teraz naprawdę mnie przerazili.

Podszedłem do okna i szybkim ruchem odsłoniłem zasłonę. Rozejrzałem się po posiadłości, ale nikogo nie zauważyłem.

Poczułem, że telefon w mojej ręce wibruje. Odblokowałem go i po raz drugi w przeciągu zaledwie kilku minut znieruchomiałem.

Na ekranie widniało zdjęcie mojego okna. Mojego okna, w którym właśnie stoję. Nie dodali nawet żadnej wiadomości, po prostu samo zdjęcie, które miało symbolizować to, że nie spuszczą mnie z oczu, dopóki nie zrobię tego co mi karzą.

Rzuciłem telefon gdzieś w kąt pokoju i zasunąłem zasłonę, równie szybko co ją rozsunąłem.

Szybkim krokiem dostałem się do biurka i jednym ruchem zrzuciłem wszystko na podłogę. Wazon rozbił się z głośnym hukiem o panele, pudełko z ołówkami i długopisami otworzyło się, przez co zawartość z niego wyleciała a cała reszta tylko dodała hałasu.

Nie poprzestając na tym przewróciłem wieszak z ubraniami, który o mało nie zrobił dziury w ścianie. Na sam koniec uderzyłem z ogromną siłą w stojące w rogu pokoju lustro. Od razu pękło na małe kawałeczki, które powbijały mi się w ręce.

Chwilę później usłyszałem jak przez mgłę otwierające się głośno drzwi.

-Co ty odpierdalasz?! - krzyknął ktoś na mnie, ale przez to, że byłem odwrócony do niego tyłem i przez buzujące w moim organizmie emocje, które tłumiły mój słuch nie byłem w stanie powiedzieć kto to był

Poczułem rękę, która zacisnęła się na moim ramieniu i mocnym szarpnięciem odwróciła w swoją stronę. Spojrzałem mu wkurwionym spojrzeniem prosto w oczy, próbując się jednocześnie wydostać rękę z jego uścisku.

-Uspokój się! - wrzasnął na mnie Shane przytrzymując mnie drugą ręką

-Odpierdol się ode mnie! - wykrzyczałem mu prosto w twarz

Shane jednak mnie nie puścił, co więcej wzmocnił swój uścisk.

-Ogarnij się chłopie, zaraz tu przyjdzie Vincent to nie będzie tak wesoło. - mówił surowo, ale dało się wyczuć też nutę zmartwienia – Co ty tu odpierdalasz do cholery. 

Nic nie odpowiedziałem tylko spojrzałem się na niego nienawistnie.

Shane zaczął rozglądać się dookoła i gdy jego wzrok napotkał roztrzaskane lustro od razu spojrzał na moje ręce.

-Do jasnej cholery, Tony. Trzeba ci to opatrzeć. - powiedział i zaczął mnie ciągnąć w stronę łazienki.

Kazał mi usiąść na toalecie, więc z niechęcią to zrobiłem. Wyciągnął z szafki apteczkę.

-Ubyło ci trochę bandaży, kup nowe, bo możliwe, że dzisiaj ci się skończą. - powiedział przeglądając zawartość

Wyciągnął z niej pęsetę płyn odkażający i kilka innych potrzebnych rzeczy. Oczyścił wszystko pod wodą i wytarł w czysty ręcznik.

-O co ci chodziło? - zapytał klękając przede mną i oglądając moją rękę pod każdym kątem, na co przewróciłem oczami

-O gówno, nie wtrącaj się. - warknąłem

W odpowiedzi mocno wyszarpnął kawałek szkła z mojego palca.

-Pojebany jesteś?

-To nie odpowiadaj jak ostatni idiota. - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc wyciągał kolejne kawałki szkła, tym razem znacznie ostrożniej

-A co z twoim "odpierdol się, jesteś przewrażliwiony, ja to kontroluję." - zacytowałem jego słowa

Tym razem to on spojrzał na mnie z nienawiścią. Już chciał się znowu odezwać, ale nie pozwoliłem mu na to sam otwierając buzię.

-Albo z tym, że cię wkurwiam. - mówiłem a na mojej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech - O albo z tym, że w sumie dobrze zrobi mi to, że Vincent mnie bije.

Ręka Shane'a zamarła w miejscu a on spojrzał na mnie lekko przerażonym wzrokiem.

-Ty słyszałeś co my...

-Oczywiście, że słyszałem. Dziwię się, że nikt inny tego nie słyszał. Tak się głośno wydzieraliście, że nawet z zamkniętymi drzwiami bym wszystko rozumiał. - mówiłem spokojnie z szerokim uśmiechem na ustach a wzrok wciąż miałem wbity w oczy Shane'a

Widziałem, jak przełyka ślinę i zaczyna się ode mnie powoli oddalać.

-Jedź z tym do szpitala. - powiedział i nadal się na mnie nie patrząc wyszedł najpierw z łazienki a później z mojego pokoju.

Prychnąłem tylko na to pod nosem i sam zacząłem wyciągać szkło z ręki. 

_____

Ocena 1-5 ---->

Uwagi ----> 

Tony Monet - ...może jednak nic nie czuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz